Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstrząsające kulisy zabójstwa na ulicy Gombrowicza w Szczecinie. Zabił zadając 27 ciosów nożem. Ruszył proces [ZDJĘCIA]

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
Wideo
od 16 lat
Zabił zadając 27 ciosów nożem. Twierdzi, że nic nie pamięta, bo cierpi na stres pourazowy z wojny na Ukrainie. W tle zbrodni zazdrość o byłą dziewczynę, atrakcyjną Stanisławę.

Przed Sądem Okręgowym w Szczecinie rozpoczął się proces 37-letniego Viacheslava P. 25 czerwca 2022 roku na ulicy Gombrowicza w Szczecinie zabił znajomego z pracy. Nożem kuchennym zadał mu prawie 30 ciosów.

- W tym w serce, płuca i inne narządy wewnętrzne, powodując u pokrzywdzonego masywny krwotok wewnętrzny, skutkujący zgonem - oskarża prokurator.

Viacheslav P. do Polski z Ukrainy przyjechał z nastoletnią córką tydzień przed wybuchem pandemii koronawirusa. Był już wtedy związany z 43-letnią Stanisławą P. Zamieszkali w jednym z mieszkań przy ulicy Gombrowicza.

- On się okazał damskim bokserem - twierdzi kobieta.

Zerwała z nim wiosną 2022 r., czyli trzy miesiące przed tragedią. Związała się z Aleksandrem O., ich wspólnym kolegą z pracy, który na Ukrainie miał żonę i dwoje małych dzieci. To właśnie jego zabije Viacheslav P.

Oskarżony Ukrainiec twierdzi, że ma wykształcenie wyższe, a z zawodu jest ekonomistą. Nie był do tej pory karany. Podobno brał udział w wojnie na Ukrainie w 2015 roku. To wtedy miał przeżyć traumę, która zapoczątkowała u niego syndrom stresu wojennego.

- Byłem saperem. W pewnym momencie Rosjanin strzelił do mnie serią z bliskiej odległości. Nic z tego nie pamiętam. Życie uratowała mi kamizelka kuloodporna. Na miesiąc trafiłem do szpitala - opowiada.

W obecnej wojnie na Ukrainie nie bierze już udziału, bo mama mieszkająca na Ukrainie, poprosiła go, aby został w Polsce i nie narażał się.

Oskarżony twierdzi, że sytuację z 2015 r. pamięta jak przez mgłę, podobnie jak atak nożem na ulicy Gombrowicza. Ale przedstawia wersję zdarzeń, która ni jak ma się do tego, co opowiadają świadkowie. M.in. Stanisława P.

- Gdy z nim zerwałam, on codziennie w pracy przekonywał mnie, żebym wróciła. Dlatego ukrywaliśmy nasz związek z Aleksandrem, aby nie prowokować niezdrowych sytuacji - mówiła.

Ale Viacheslav szybko domyślił się, że była dziewczyna ma nowego partnera. Ponoć nawet ich śledził.

Prawdą jest, że 25 czerwca 2022 r. spał przy otwartym oknie ze względu na gorącą noc i słyszał jak z dołu Aleksander woła go w obraźliwy sposób.

Od tego momentu wersje są już rozbieżne. Ukrainiec twierdzi, że to Aleksander zaatakował go nożem, który przynieśli ze sobą, na polecenie Stanisławy.

- Ja się tylko broniłem dlatego miałem rany na dłoniach. Nie pamiętam co było dalej. Ten zanik zdarzył mi się już drugi raz. Pierwszy raz wtedy podczas akcji saperskiej. Byłem przekonany, że Aleksander żyje. Po tym wszystkim poszedłem do lasu odetchnąć świeżym powietrzem. I zatrzymała mnie policja. Bardzo żałuję. Gdybym wyjechał na obecną wojnę na Ukrainie, nie doszłoby do tego - mówi.

Twierdzi, że Aleksander go nie lubił, bo Viacheslav jest ukraińskim patriotą, a Aleksander woli Rosję.

- On był prorosyjski. Wypytywał mnie, gdzie jest jednostka NATO i wojskowe garnizony w Szczecinie - opowiadał.

Ale nawet jego córka twierdzi, że nóż, którym zabito Aleksandra był w ich domu, bo Stanisława nie wzięła go ze sobą, gdy wyprowadzała się od nich.

Stanisława była bezpośrednim świadkiem zabójstwa. W nocy przechodzili z Aleksandrem obok bloku oskarżonego. Szli na stację benzynową. Aleksander chciał wiedzieć, gdzie mieszka jej były chłopak. Ona mu pokazała. Ten zaczął do niego dzwonić i wulgarnie krzyczeć z dołu.

- W pewnym momencie zobaczyliśmy, że Viacheslav idzie w naszym kierunku. Jedną rękę miał schowaną z tyłu. Gdy to zobaczyliśmy to przystanęliśmy. A on zaczął do nas biec. Wtedy zobaczyłam nóż. Aleksander zaczął uciekać. Doszło do szamotaniny. Potem Viacheslav zaczął zadawać ciosy nożem. Ja w tym czasie dzwoniłam na policję i próbowałam go reanimować - opowiada.

Jest przekonana, że ani przez chwilę jej chłopak nie miał w ręce noża. Jest gotowa poddać się badaniu wariografem.

- Viacheslav skończył zadawać ciosy i przeszedł koło mnie wracając do klatki. Powiedziałam, żeby mnie też zarżnął. Ale on się tylko uśmiechnął i splunął na mnie - opowiada kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera