Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok w sprawie członków kolegium

Sylwia Zarzycka [email protected]
- Jestem zadowolony z tego wyroku. Nie będę się odwoływał - powiedział po wysłuchaniu werdyktu Andrzej Szałek. Anny Sztark, dziś senator, nie było.
- Jestem zadowolony z tego wyroku. Nie będę się odwoływał - powiedział po wysłuchaniu werdyktu Andrzej Szałek. Anny Sztark, dziś senator, nie było. fot. Piotr Czapliński
Wczoraj zapadł wyrok w głośnym procesie członków kolegium ds wykroczeń w Białogardzie.

nasz komentarz

nasz komentarz

Rzadko kiedy można usłyszeć tak racjonalne i rzeczowe uzasadnienie wyroku w sprawach takich trudnych jak ta. Uzasadnienie stało się ważniejsze niż werdykt. Bo czasem żywe słowa są ważniejsze niż martwa litera prawa.

Oskarżeni, to trzej członkowie kolegium, którzy podczas dwóch różnych posiedzeń, skazali w 1985 roku członków podziemnej Solidarności Annę Sztark i Andrzeja Szałka. Opozycjoniści, za zorganizowanie i kierowanie manifestacją patriotyczną dostali po trzy miesiące więzienia. W rzeczywistości manifestacja była spontaniczną modlitwą na placu przed kościołem w Białogardzie. Dlatego prokurator Instytutu Pamięci Narodowej, który oskarżał w tej sprawie, stwierdził, że posiedzenia kolegiów były sfingowane, a ich członkowie przekroczyli swoje uprawnienia i dopuścili się zbrodni komunistycznej.

Jeden skazany
Wczoraj do Sądu Rejonowego w Białogardzie, by usłyszeć wyrok przyszedł tylko jeden z oskarżonych, Wacław K. Przeprosił pokrzywdzonych. Stwierdził, że bardzo żałuje tego, co się stało. Ten nieskrywany żal przyczynił się do tego, że wczoraj usłyszał, iż sprawa karna przeciwko niemu została umorzona. Tak samo jak wobec drugiego z oskarżonych, Jana D., który w czasie procesu bardzo dokładnie opisał m. in. to, jak odbywał się dobór członków kolegium, którzy mieli sądzić opozycjonistów. Rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata dostał trzeci z oskarżonych, Wacław S. On, jako jedyny, uczestniczył w obu posiedzeniach w 1985 roku. Poza tym, tylko on do końca "szedł w zaparte". W swoich wyjaśnieniach upierał się, że przed 23 lat działał zgodnie z prawem i własnym sumieniem.

Amnestia wiąże ręce
Skąd takie rozstrzygnięcie sądu? Przede wszystkim stąd, że w takich sprawach sądy obowiązuje amnestia z 1989 roku. Mówi ona, że postępowania dotyczące zbrodni komunistycznych, za które przewidywana kara nie będzie wyższa niż dwa lata więzienia, trzeba umorzyć. I tak się stało w przypadku Jana D. i Wacława K. Wacław S. zdaniem sądu zasłużył zaś na 2,5 roku więzienia, więc co prawda na umorzenie nie zasłużył, ale w jego przypadku amnestia "nakazuje" obniżyć karę o połowę.

Równie ważne jak wyrok, przede wszystkim dla pokrzywdzonych było jego uzasadnienie. - Trzeba oddać cześć i sprawiedliwość osobom, które w tamtych czasach, w mieście takim jak Białogard, były w stanie przeciwstawić się olbrzymiej machinie państwa komunistycznego - stwierdził sędzia Tomasz Kopaczewski. Dodał, że w naszym państwie do dziś dnia nie ma żadnych aktów prawnych, które zadośćuczyniłyby osobom, które państwo komunistyczne skrzywdziło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!