Z ul. Kupieckiej zniknęły dwa stare kasztanowce

Jerzy Mikołajewski - działacz turystyczny i przewodnik od blisko 5 lat zabiegał w zieleni miejskiej o podjęcie problemu chorych kasztanowców z ul. Kupieckiej w Kołobrzegu. W czwartek 6 lutego na miejscu pojawił się zespół z piłami, który drzewa usunął ponieważ, jak informuje rzecznik prezydenta Kołobrzegu, Michał Kujaczyński, obumarły i zagrażały bezpieczeństwu. Na akcję wyraził zgodę starosta kołobrzeski Tomasz Tamborski; w miejscu wyciętych drzew niebawem pojawią się nowe, szlachetne nasadzenia. Jak twierdzi Mikołajewski nie oto jednak chodziło. Oba kasztanowce, stanowiące relikt dawnej, jeszcze przedwojennej alei, można było uratować. Pod warunkiem, że podjęto by działania zdecydowanie wcześniej. - Wystarczyło regularnie przycinać korony i sprzątać liście, które, sam widziałem, zalegały niekiedy kilka miesięcy. To w nich zwłaszcza rozwija się szrotówek kasztanówek, który zaatakował drzewa - mówi Mikołajewski. Dodaje też, że zieleni miejskiej sugerował rozwiązanie podpatrzone m.in. w Białogardzie - opaski chroniące przed pasożytami, zakładane na dolne partie pni. Na próżno.

To nie pierwsza wycinka prowadzona w tej części Kołobrzegu. W poprzednich latach usunięto inne fragmenty alei z ul. Kupieckiej, kilka drzew i pas krzewów przy ul. Unii Lubelskiej, a także mały sad owocowy obok skrzyżowania z ul. Zapleczną. Część roślin poprzycinano bez dalszego zabezpieczenia, a nowe drzewka pozostawiono bez opieki, przez co nie są w stanie odpowiednio się zakorzenić. Działania te wzbudzają kontrowersje zwłaszcza, że zieleń w mieście jest od ponad 100 lat jedną z wizytówek Kołobrzegu. Ze względu na oddziaływanie na zdrowie człowieka, począwszy na wytwarzaniu tlenu, po, co odkryto ostatnio, zahamowaniu rozwoju choroby Alzheimera, powinna stanowić także istotną część walorów uzdrowiskowych.