Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawodniczki odchodzą z Energi AZS Koszalin

Rafał Wolny
Kapitan koszalińskiej drużyny Sylwia Lisewska, rozwiązała kontrakt z winy klubu, z powodu wielomiesięcznych zaległości w wypłacie wynagrodzeń.
Kapitan koszalińskiej drużyny Sylwia Lisewska, rozwiązała kontrakt z winy klubu, z powodu wielomiesięcznych zaległości w wypłacie wynagrodzeń. Jacek Wójcik
Sylwia Lisewska odeszła z Energa AZS Koszalin, przy okazji ujawniając bulwersujące kulisy traktowania piłkarek przez klub. Zespół opuściła też Tatiana Bilenia, a wolną zawodniczką jest Sylwia Matuszczyk. Nowy prezes jeszcze wczoraj liczył na zatrzymanie całej trójki.

Niestety, zadłużenie i niewypłacalność spółki Piłka Ręczna Koszalin, prowadzącej klub Energa AZS Koszalin, doprowadziły do najgorszego acz przewidywanego scenariusza. Zespół opuszczają kolejne zawodniczki. Jako pierwsza jego kapitan Sylwia Lisewska, która za pośrednictwem Związku Piłki Ręcznej w Polsce rozwiązała kontrakt z winy klubu, z powodu wielomiesięcznych zaległości w wypłacie wynagrodzeń, i jest już w Elblągu. - Nie chciałam tego robić, bo dobrze czułam się z dziewczynami w zespole i chciałam zostać w Koszalinie. Sytuacja i postępowanie władz klubu zmusiły mnie jednak do tego - tłumaczy zawodniczka, która przy okazji podziękowań za czas spędzony w Koszalinie, na swoim facebookowym profilu ujawniła genezę tej decyzji.

Okazuje się, że jeszcze w kwietniu usłyszała od prezesa PRK, że ma odejść z klubu, bo nie jest potrzebna. "(...) jak tego nie zrobię, to tak ci uprzykrzymy życie, że i tak odejdziesz" - miał jej powiedzieć Wojciech Kukliński.

Ostatecznie za piłkarką wstawił się trener i miała zostać. "Zaczęły się kolejne długi i kolejne obietnice poprawy sytuacji, kłamstw nie było końca. Pan W.K. patrząc nam w oczy obiecał uregulowanie wszystkiego w czerwcu, po czym miesiąc nie odbierał telefonu (...) Gdy po przyjeździe usłyszałam, że przecież nic złego się nie dzieje, a trzy miesiące opóźnienia są rzeczą normalną, powiedziałam dość" - pisze dalej.

Kiedy kategorycznie zaczęła domagać się wypłaty zaległości była ignorowana, więc w końcu zwróciła się z prośbą do ZPRP o rozwiązanie kontraktu z winy klubu. Związek potwierdził, że jest wolną zawodniczką i dopiero wtedy władze PRK podjęły z nią rozmowy o pozostaniu i wypłacie zaległości. - Przez ostatni rok jednak kompletnie straciłam do nich zaufanie i postanowiłam odejść - tłumaczy, dodając, że nie przekonała jej także zmiana na stanowisku prezesa (Wojciecha Kuklińskiego zastąpił Maciej Kamiński). - Raczej mnie ten wybór zdziwił, bo przecież pan Kamiński cały czas był w zarządzie i wiedział co się dzieje. Zresztą od razu było widać, że nic się nie zmieni, bo nawet się z nami nie spotkał, a o tym, że został prezesem dowiedziałyśmy się z konferencji prasowej - mówi Sylwia Lisewska, zwracając uwagę, że zawodniczki w klubie są traktowane jak dodatek, a nie partnerki do rozmów.

Choć przy dotychczasowym zarządzaniu nie widzi przyszłości klubu w różowych barwach, nie chce, by jej odejście jako kapitana było postrzegane jak opuszczanie tonącego okrętu. - Po prostu nie mogłam tu dłużej zostać, a było mi o tyle łatwiej niż innym dziewczynom podjąć taką decyzję, bo nie miałam w Koszalinie żadnych innych zobowiązań - tłumaczy, przypominając też, że kapitanem została z namaszczenia władz klubu, więc pozostałe piłkaki niekoniecznie muszą uznawać ją za autorytet i pójść w jej ślady.

Na razie zrobiły to Sylwia Matuszczyk i Tatiana Bilenia - obie są już wolnymi zawodniczkami na tej samej zasadzie co Lisewska. Nowy prezes nie wyobraża sobie jednak ich odejścia z Koszalina. - Będę starał się podpisać z nimi nowe kontrakty, a spłata zaległości wobec nich jest priorytetem - deklarował jeszcze w czwartek Maciej Kamiński, zapewniając, że raptowna chęć rozliczenia nie wynika z faktu, że piłkarki zagroziły odejściem. - Ja wiem, że słowo "obiecać" już nic nie znaczy, ale obiecałem i podtrzymuję, że dług wobec wszystkich zawodniczek zostanie spłacony do końca września.

Na konto Sylwii Lisewskiej miała już według niego wpłynąć uzgodniona kwota, dlatego uważa, że zawodniczka pospieszyła się z odejściem i będzie starał się skłonić ją do powrotu. - Oskarżenia, które opublikowała dotyczyły poprzedniego prezesa, bo ja żadnych rozmów z zawodniczkami nie prowadziłem. Dlatego myślę, że warto jeszcze usiąść i porozmawiać - przekonywał, nie zważając, że była kapitan akademiczek trenuje już z elbląskim zespołem.

Już po oddaniu do druku niniejszego artykułu okazało się także, że Tatiana Bilenia została zawodniczką Sambora Tczew. Jeśli nie uda się zatrzymać również zatrzymać przebywającej obecnie na akademickich mistrzostwach w Portugalii Sylwii Matuszczyk, prezes ma plan awaryjny. - Za Tatianę Bilenię w ramach swoistej wymiany dostaniemy inną zawodniczkę. Wróci także Adrianna Nowicka, gdyż zespół do którego została wypożyczona (Sambor Tczew - red.) nie wywiązuje się z warunków umowy. Zdaję sobie sprawę, że to nie ta sama jakość, ale pozostanie nam tylko szukać wzmocnień wśród wolnych zawodniczek, których nie jest za dużo na rynku - kwituje prezes PRK.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!