Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znieważył policjanta i strażnika. Będzie musiał to odpracować

(r)
Arkadiusz J. oraz mecenas Władysław Mietlicki w sądzie.
Arkadiusz J. oraz mecenas Władysław Mietlicki w sądzie. Rajmund Wełnic
Młody mieszkaniec Szczecinka odpracuje znieważenie policjanta i strażnika miejskiego, których obraził w czasie interwencji.

Kluczowe staje się teraz ustalenie, czy patrol wywiózł go ustronne miejsce i tam zostawił? Wiele na to wskazuje.

O procesie Arkadiusza J., 25-latka ze Szczecinka pisaliśmy w środę (13 marca). Został on oskarżony o to, że w czerwcu zeszłego roku znieważył strażnika miejskiego i policjanta, miał im też grozić, aby odstąpili od skierowania wniosku o ukaranie do sądu. Prokurator domagał się za to kary 7 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata i grzywny. Obrońca zaś wniósł o uniewinnienie z większości zarzutów i warunkowe umorzenie pozostałych.

Sędzia Marcin Zieliński uznał, że Arkadiusz J. znieważył funkcjonariuszy w radiowozie, za co dostał karę 4 miesięcy ograniczenia wolności (po 20 godzin miesięcznie prac społecznie użytecznych), uniewinnił z zarzutu grożenia, a także odstąpił od wymierzenia kary za zajście w komendzie Straży Miejskiej, gdzie chłopak zjawił się złożyć skargę. Wyzywał tam strażnika, który akurat kończył służbę. Zdaniem sędziego takie zachowanie można tłumaczyć emocjami, jakie towarzyszyły oskarżonemu. Skąd takie nerwy?

Ta banalna wydawałaby się z pozoru historia ma bowiem drugie dno. Patrol podjął interwencję po skardze na młodych ludzi, którzy w nocy mieli pić i hałasować w centrum Szczecinka. Arkadiusz J. od początku twierdził, że został radiowozem Straży Miejskiej zabrany z ulicy Mariackiej do lasu w okolicach Świątkach. Tam miało dojść do szarpaniny z funkcjonariuszami, uszkodzono mu telefon i potraktowano gazem. A na koniec zostawiono w lesie. Strażnik i policjant twierdzili natomiast, że chłopaka pozostawiono na Mariackiej, bo pojechali na inne zdarzenie. Pod dużym znakiem zapytania zeznania te stawiają jednak relacje dwóch innych świadków - wędkarzy, którzy feralnego poranka widzieli radiowóz SM w Świątkach i na drodze do tej dzielnicy oraz zmaltretowanego Arkadiusza J. wychodzącego z lasu. Przypomnijmy też, że o prawdziwości słów funkcjonariuszy miał świadczyć zapis nawigacji satelitarnej GPS w radiotelefonie, która miała nie zarejestrować, że radiowóz jeździł na Świątki. Tymczasem biegły ustalił, że w kluczowym momencie radiotelefon został najprawdopodobniej wyłączony na 9 minut, a ostatnia zapisana lokalizacja to okolice placu Wazów, czyli przy drodze dojazdowej na Świątki.

- Nie przesądzając przebiegu wydarzeń w Świątkach można przyjąć, że materiał dowodowy uprawdopodabnia wersję oskarżonego każąc z dużą ostrożności podchodzić do zeznań funkcjonariuszy - mówił sędzia Marcin Zieliński.

Dodajmy, że prokuratura w Wałczu zajęła się sprawą rzekomego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy po doniesieniu Arkadiusza J.. Śledczy nie dopatrzyli się jednak przestępstwa i postępowanie umorzyli. Będą jednak musieli nad sprawą pochylić ponownie, bo sąd przyjął kilka dni temu zażalenie obrońcy Arkadiusza J. na tę decyzję. - Mam nadzieję, że ustalenia poczynione w trakcie sprawy mojego klienta wpłyną na zmianę oceny zdarzenia przez prokuratora - mówi mecenas Władysław Mietlicki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!