Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akcja zima: Pomagał każdy, kto mógł

Iwona Marciniak [email protected]
Droga wojewódzka nr 163 w okolicach Dygowa. Wczoraj jeszcze około godz. 14 ciężki sprzęt rozbijał zaspy utrudniające przejazd.
Droga wojewódzka nr 163 w okolicach Dygowa. Wczoraj jeszcze około godz. 14 ciężki sprzęt rozbijał zaspy utrudniające przejazd. Fot. Michał Świderski
W nocy z wtorku na środę szalała zamieć. Wiele dróg w naszym regionie było nieprzejezdnych. Trasa z Koszalina do Kołobrzegu była zablokowana przez kilkanaście godzin.

Powiat kołobrzeski

Tu najbardziej dramatycznie było na zakorkowanej od Ustronia Morskiego krajowej "11" i na drodze wojewódzkiej 163 Kołobrzeg - Białogard. Nieco lepiej wyglądała sytuacja na wojewódzkiej "102" (Kołobrzeg - Trzebiatów) i na "162" (Kołobrzeg - Gościno - Rymań).

Na "11" samochody zatrzymywały się na błyskawicznie tworzących się zaspach już ok. godz. 14. - Przed 15 na dobre stanąłem między Gwizdem a Tymieniem - powiedział nam Rafał Mazur z Koszalina. - Razem z ludźmi z samochodów obok dzwoniliśmy na policję, żeby ktoś podesłał nam chociaż łopaty. Sami zaczęlibyśmy się odkopywać. Nic z tego.

Około 17 starosta kołobrzeski Tomasz Tamborski zwołał powiatowy sztab zarządzania kryzysowego. Chwi-lę później na krajowych i wojewódzkich drogach wyjazdo- wych z miasta stanęli policjanci i strażnicy graniczni.

Zawracali samochody próbujące wyjechać z Kołobrzegu. Najszybciej udało się udrożnić drogę do Trzebiatowa i tylko chwilami nieprzejezdną drogę 162, na której co jakiś czas, zwłaszcza na odsłoniętym odcinku między Gorawinem a dojazdem do krajowej "6", strażacy wyciągali z zasp kolejne tiry, autokary i busy.

Walka o "11" i drogę do Białogardu trwała do 3 nad ranem. Zaspy usuwali drogowcy z ciężkim sprzętem, 70 strażaków (głównie ochotników) z 16 samochodami, 20 żołnierzy z kołobrzeskiego 8. batalionu remontowego z samochodami terenowymi, policja, strażnicy graniczni, właściciele prywatnych firm dysponujący pomocnym w odśnieżaniu, ciężkim sprzętem i wolontariusze. - Pomoc dotarła do nas właściwie dopiero koło godz. 23.

Świetnie spisali się strażacy, którzy odkopali i pomogli zawrócić nasze samochody - mówił nam wczoraj Rafał Mazur. - Tkwiąc w zasypanych samochodach, nawzajem się wspieraliśmy, choć niektórym puszczały nerwy. Kierowcom, którzy jechali niedaleko, zaczynało brakować paliwa, pojawił się prozaiczny problem braku toalety. Dopiero około 1 w nocy mogliśmy zawrócić do Kołobrzegu, bo Tymień, gdzie było najgorzej, dalej był nieprzejezdny.

Około 3 ekipy z powiatu kołobrzeskiego spotkały się z koszalińskimi pod Tymieniem. Mniej więcej o tej samej porze odblokowano drogę do Białogardu. Tu jeszcze wczoraj rano znów doszło do - na szczęście krótkotrwałej - blokady.

Na pomoc tkwiącym wiele godzin na drodze kierowcom i pasażerom ruszyli mieszkańcy gmin. Wójt Dygowa Marek Zawadzki zapraszał na ciepłe napoje, jedzenie i nocleg do dygowskiego Zespołu Szkół. W gminie Ustronie Morskie pierwszy dzień urzędowania kończył nowy wójt Jerzy Kołakowski.

Prowizoryczny gminny sztab ulokował się w stacji BP: - Jestem pod wrażeniem bezinteresownego zaangażowania ludzi, którzy przyszli z pomocą. Pracownicy stacji kroili kanapki, a chleb, przekazany przez właścicieli piekarni Bravo, woził nasz ustroński organista, pan Waldek Tomoń.

Rewelacyjni byli nasi strażacy ochotnicy. Udało się nam też przekonać kilkadziesiąt osób do noclegu. Udostępniliśmy im gminny budynek przy stadionie, z pokojami hotelowymi. Po kilka czy kilkanaście osób zapraszali do swoich domów i na kwatery nasi mieszkańcy.

Wczoraj nadal trwała walka ze śniegiem na powiatowych i gminnych drogach. Rano w poprzek drogi do Białogardu, w pobliżu Czernina, stanął tir. Sytuację ratował objazd przez Czernin. Karetkę pogotowia wezwaną do ciężko chorego do Pustar (gmina Dygowo) pilotowali strażacy, a i tak ratownicy musieli w sąsiedztwo domu wędrować piechotą. W Rusowie inna karetka utknęła w zaspie. Na szczęście z pomocą pospieszyli mieszkańcy.

W Kołobrzegu szkoły pracowały normalnie, natomiast w większości gminnych szkół, zważywszy na kłopoty z dojazdem i wstrzymanie kursów gimbusów, odwołano lekcje. Dzieci, które jednak dotarły do szkoły, mogły korzystać z zajęć w świetlicy.

Będzino
- Po telefonie z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego z prośbą o pomoc, zadzwoniłem natychmiast do dyrektora Zespołu Szkół w Tymieniu - mówi wójt gminy Będzino Henryk Broda. - Ustaliliśmy, że uruchomią stołówkę, przygotują gorącą kawę, herbatę, zupy, kanapki i miejsce, w którym podróżni będą mogli się ogrzać.

Trasa zatarasowana była od strony Koszalina w Borkowicach, a od strony Kołobrzegu w Gwiździe. Pomiędzy tymi dwoma miejscowościami kierowcy mogli się poruszać. Obdzwoniłem rolników, którzy mają ciężki sprzęt i prosiłem o pomoc w wyciąganiu samochodów. Do akcji przystąpili też strażacy z OSP Dobrzyca, którzy mają odpowiedni sprzęt i znają teren, wiedzą, którędy da się przejechać.

Najpierw pojechali po niepełnosprawne dzieci z gminy, które dowozimy do szkoły w Koszalinie. One nie mogły nie wrócić do domu. Strażacy pomogli im dotrzeć do rodziców. Potem rozwozili napoje i jedzenie.
Kiedy wójt zadzwonił do Tymienia, szkoła była już zamknięta. Dyrektor razem z żoną, dwoma nauczycielkami, mężem jednej z nich oraz pracownicą obsługi ruszyli do kuchni. Robili herbatę, kawę, kanapki, pobiegli do domów po żywność i ugotowali barszcz, żurek, rosół.

Napoje rozwozili strażacy i rolnicy. Oni też przywozili do szkoły podróżnych z korka. W pewnych momentach w stołówce było ponad sto osób. Potem w szkole przygotowano miejsca do spania. Faktycznie skorzystało z nich 70 osób. - Cały czas przychodzili do nas mieszkańcy Tymienia i oferowali pomóc w kuchni przy wydawaniu posiłków - mówi Mirosław Gostomczyk, dyrektor szkoły. - Nie było to potrzebne. Przynosili też to, co mieli z domów. Pan Zbyszek i pani Hania przynieśli bigos, pani Basia - chleb i wędliny. Ludzie dostarczali też to, co mieli - kawę, bo się kończyła, herbatę.

Przez cały dzień i prawie całą noc w akcji byli strażacy z OSP Dobrzyca. - Około 16 wyjechaliśmy do Koszalina po niepełnosprawne dzieci - mówi Michał Szczur, dowódca OSP w Dobrzycy. - Główną drogą nie dało się jechać, więc pojechaliśmy przez Kładno. Najwię- kszy problem był z wjazdem do Łopienicy, bo tam była wielka zaspa.

Nasz strażak Remigiusz Modrzejewski chłopaka razem z opiekunem zaprowadził do rodziców. Dotarł do domu o godz. 20. A potem jeździliśmy po drodze. Chodziliśmy od samochodu do samochodu, rozdawaliśmy kawę, herbatę, kanapki. Informowaliśmy ludzi, że możemy zawieźć ich do szkoły, lub wyciągnąć ich samochód z zaspy, aby sami tam dojechali.

Do pomocy włączyło się wielu rolników z gminy, którzy mają duże, ciężkie ciągniki. Do Adama Gołębiowskiego, rolnika z Borkowic, już we wtorek po południu zadzwonił kolega, że tirem zakopał się w pobliżu Borkowic i nie może ruszyć. Prosił o pomoc. - Pojechałem dużym ciągnikiem przez pola - opowiada Adam Gołębiowski. - Aby dostać się do tego tira, najpierw musiałem wyciągnąć z zaspy samochód osobowy, potem piaskarkę, która się zakopała. Kiedy zobaczyłem, co się dzieje na drodze, wróciłem do domu po grubszą linę. Później pojechałem przez pola do Tymienia.

Ratowaliśmy z kolegami ludzi. Baliśmy się, żeby nie zamarzli w tych zaspach. Miały ponad 2 m wysokości. Niektóre samochody były zasypane po dach. A siedzący w nich ludzie nawet nie zdawali sobie sprawy, że śnieg sięga aż tak wysoko. Złapaliśmy za łopaty i odkopywaliśmy auta. Potem dowoziłem ludzi do szkoły, a tym, którzy nie chcieli opuścić samochodów, dowoziłem gorącą kawę i herbatę.

Tadeusz Chmielewski, kolejny rolnik, nie mógł jechać na pomoc sam, ale wysłał pracownika, Stanisława Dybka, z ciągnikiem. Pracował do 2 w nocy, a potem pojechał do Gwizdu na prośbę policji, bo tam zakopał się tir. Do pomocy podróżnym, zupełnie nieznajomym ludziom, bezinteresownie włączyło się mnóstwo mieszkańców. Spółdzielnia Kółek Rolniczych w Będzinie dała ładowarko - spycharkę, piekarnia "Bajgiel" - gorące bułki, bo w szkole o północy zabrakło pieczywa.

Polanów

Kłopoty na drogach były też w gminie Polanów. Pomiędzy Garbnem a Gozdem we wtorek wieczorem utknęło siedem samochodów osobowych oraz bus z pięciorgiem dzieci. Na pomoc ruszyły dwa wozy strażackie, a w nich dwunastu strażaków. Wyciągali samochody z zasp i holowali pod Cetuń do drogi, którą mogły już same jechać. - Pracowaliśmy od 18 do wpół do pierwszej w nocy - mówi Zenon Drobko, prezes OSP w Polanowie. - Najpierw ratowaliśmy dzieci.

- Nie było do nich jak dojechać, drogą się nie dało - dodaje Grzegorz Szkołuda, naczelnik OSP. - Dotarliśmy przez pola. Kiedy ciągnęliśmy busa do Cetunia, sami się zakopaliśmy. Na szczęście mamy wyciągarkę. Zaczepiliśmy linę o drzewo i nas wyciągnęła. Dojechaliśmy do Cetunia. Dzieci cały czas były bezpieczne, pootulane kocami. Bus miał włączony silnik, więc w środku było ciepło.
Powiat drawski

W nocy z wtorku na środę nieprzejezdne były drogi wojewódzkie z Drawska Pomorskiego do Kalisza Pomorskiego, a także z Drawska do Połczyna Zdroju. Po północy przestało padać i wiać. Rano drogi krajowe i wojewódzkie były odśnieżone w sposób umożliwiający przejazd. Gorzej było z dojazdem drogami gminnymi i powiatowymi do małych miejscowości.

- Do Pepłówka (gmina Kalisz Pomorski) pracownicy PGKiM i sprzęt do odśnieżania dotarli dopiero około godz. 11. Wcześniej drogi w kierunku Studnicy i Poźrzadła Wielkiego były nieprzejezdne - usłyszeliśmy od mieszkańców.

Wczoraj po południu krajowa "10'' i "20" były już czarne. Na drogach wojewódzkich zalegała ubita warstwa zmrożonego śniegu. Wójt Wierzchowa Jan Szewczyk poinformował nas, że problemy mogą mieć kierowcy udający się z Wierzchowa w kierunku Świerczyny.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!