Opisujemy sądową batalię, jaką o chłopczyka toczą Iwan Łukaszewicz, Polak z Białorusi i jego żona Larisa, Białorusinka. Domagała się ona przed sądem w Szczecinku, gdzie obecnie mieszka jej mąż, oddania Antosia na podstawie Konwencji Haskiej dotyczącej uprowadzonych dzieci.
- Dla sądu najważniejsze było, że matka nie wyraziła zgody, a bez tego nie miał pan prawa wywieźć dziecka do Polski - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Rafał Podwiński przyznając, że choć można mieć zastrzeżenia do postępowania matki (miała pić alkohol), to nie upoważniało to do zabrania dziecka. - W tej sprawie nie ma wygranych, ani przegranych i powinniście się mimo wszystko porozumieć z uwagi na dobro dziecka - apelował sędzia. Orzeczenie jest nieprawomocne.
Matka po wyjściu z sądu nie kryła radości i chciałaby jak najszybciej wrócić do swojego kraju z synem. Jej mąż zapewnia, że niezależnie od wyroku nigdy nie było jego zamiarem ograniczać kontakt Antosia z matką. Myśli nadal nad tym, aby żona osiedliła się w Polsce, gdzie mogliby razem go wychowywać. Apelację od wyroku na pewno złoży.
Historia jest skomplikowana - Iwan i Larisa mieszkali w Anglii, gdzie urodził się ich syn. Ich związek zaczął się rozpadać. Po jednej z awantur ojciec wyjechał z synem do Polski obawiając się, że angielski sąd przyzna prawa do opieki matce bez względu na wszystko. W kraju sąd w Chojnicach przyznał mu, że na czas postępowania o prawie do opieki, Antoś ma przebywać z nim.
W Anglii tymczasem sąd uznał, że prawo do opieki ma matka. Potem małżonkowie pogodzili się, mieli wspólnie sprawować opiekę nad dzieckiem, ale gdy pan Iwan wrócił do Anglii został aresztowany na lotnisku, jako poszukiwany za uprowadzenie syna. Z aresztu wyszedł szybko, a rodzice na krótko się pogodzili. Do czasu wyjazdu na Białoruś, gdzie po serii awantur, pan Iwan wyjechał z synem do Polski. Tu chciał unormować sytuację prawną. Wtedy Białoruś wystąpiła do Polski o wydanie Antosia na podstawie konwencji haskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?