MKTG SR - pasek na kartach artykułów

AZS Koszalin - Sokołów Znicz 84:85 (zdjęcia)

Jacek Wójcik [email protected]
Steffon Bradford (z piłką) pakuje piłkę do kosza ponad Grady Reynoldsem.
Steffon Bradford (z piłką) pakuje piłkę do kosza ponad Grady Reynoldsem. Fot. Wojciech Kukliński
Javier Mojica zdobył wczoraj 33 punkty, mógł zostać bohaterem meczu. W końcówce popełnił jednak błąd, który kosztował AZS zwycięstwo.

Prezentacja AZS Koszalin

Na zegarze boiskowym było ok. 81 s do końca, a AZS prowadził różnicą 6 punktów (84:78). Wtedy zaczęły się problemy. Najpierw Hughes trafił za 3 pkt. Do końca meczu zostało 40 sekund. Mojica długo kozłował piłkę, licząc na faul rywali. W tym meczu nie mylił się z linii (6/6) i trener Dariusz Szczubiał liczył, że właśnie w ten sposób Portorykańczyk rozstrzygnie mecz. Niestety, jarosławianie ani myśleli faulować, a sprytniejszym od Mojiki okazał się rzucający gości Kukiełka. Odebrał zawodnikowi AZS piłkę i po kontrataku zdobył łatwe punkty. Do końca meczu było jeszcze niespełna 17 s. I po raz drugi AZS nie potrafił utrzymać się przy piłce! Po złym podaniu Bradford nadepnął na linię boczną i piłka wróciła do ambitnie walczących gości. Ich akcję zakończył celnym rzutem słaby wczorajszego wieczoru Hughes. Jak się okazało, były to zwycięskie punkty. Na ostatnią akcję akademikom zostało 3,9 s. Tak jak dwie wcześniejsze, tak i tą rozegrali bez pomysłu. Zmuszony do sytuacyjnego rzutu Milicić nie mógł trafić do kosza i nie trafił. W ten sposób Znicz po raz drugi w historii wygrał w Koszalinie.

Spory wpływ na przebieg meczu miała fatalna pierwsza kwarta. Kibice ze zdumieniem patrzyli na to, co wyprawiają podopieczni Dariusza Szczubiała. AZS grał fatalnie i w 8. min tracił już 15 pkt do gości (10:25), wśród których brylowali Kukiełka i Reynolds. Nie mógł nad tym zapanować nowy rozgrywający Milicić, który nie bardzo rozumiał się z partnerami. AZS zaczął wracać do gry dopiero pod koniec kwarty, gdy trójką popisał się Reese. Prawdziwym nokautem Znicza zakończył się początek drugiej kwarty. Z dystansu raz za razem trafiał Mojica (4/4 w kwarcie), w kontrach nie do zatrzymania był Arabas, a skutecznego Reynoldsa zatrzymał twardo broniący Didusdzko. AZS zdobył 18 pkt z rzędu (!) i po serii 21:0 objął w 15. min prowadzenie 36:32. Wydawało się, że to przełamie walecznych jarosławian. Tym bardziej że w 19. min rozpędzony AZS prowadził już różnicą 10 pkt (51:41). Po zmianie stron koszalińscy gracze stracili jednak animusz. Trafiać zaczął za to - również z dystansu - były gracz akademików Miszczuk (wszystkie 12 pkt zdobył w 3. kwarcie). Głównie dzięki niemu i Reynoldsowi już w 22. min goście odzyskali prowadzenie 53:52. Przechodziło on z rąk do rąk kilka razy. W 34. min AZS stracił nieźle grającego Reese'a (5 faul) i pod koszem został osamotniony Bradford. Ciężar gry próbował wziąć na siebie Mojica. Portorykańczyk radził sobie nieźle aż do feralnej ostatniej minuty... - Na własne życzenie nie będziemy się cieszyć tylko smucić - powiedział po meczu rzucający AZS Grzegorz Arabas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!