MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Byli w Koszalinie i pracowali. Czy zginęli?

Piotr Polechoński
Drużyna piłki nożnej włoskich jeńców w Koszalinie. Jesień  1944 roku.  Czy leżą oni w masowym grobie na miejskim cmentarzu?
Drużyna piłki nożnej włoskich jeńców w Koszalinie. Jesień 1944 roku. Czy leżą oni w masowym grobie na miejskim cmentarzu? Muzeum w Koszalinie
Włoscy dziennikarze i włoskie samorządy pomogą w rozwiązaniu zagadki włoskich żołnierzy

Profesor Ettore Deodato to znany włoski historyk oraz wieloletni pracownik unijnej Komisji Europejskiej. Kilka tygodni temu przeniósł się na stałe do Koszalina, skąd pochodzi jego polska żona oraz rozpoczął pracę na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Decyzja o wyjeździe z Toskanii nie była łatwa, ale w jej podjęciu pomogła mu sensacyjna informacja o włoskich żołnierzach, którzy w czasie wojny byli w Koszalinie internowani i najprawdopodobniej leżą w masowym grobie na miejskim cmentarzu. Tą tajemniczą historię bada Danuta Szewczyk, historyk w koszalińskim Muzeum, a "Głos" nagłośnił ją na początku marca. Na naszą publikację trafiła żona profesora.

- I stąd o niej się dowiedziałem. Byłem kompletnie zaskoczony, że to polskie miasto, do którego chcemy się przeprowadzić jest w tak niezwykły sposób związane z moimi rodakami. Pomyślałem, to nie może być przypadek, że dowiedziałem się o tym w takim momencie mojego życia. Uznałem, że to właśnie moim zadaniem jest zrobienie wszystkiego, co w mojej mocy, aby wyjaśnić ich losy - mówi profesor.

Dziś wiemy na pewno tyle, że na przełomie lat 1944/45 w Koszalinie przebywała i pracowała kilkudziesięcioosobowa grupa internowanych przez Niemców włoskich żołnierzy. W pierwszych dniach marca 1945 roku, gdy do Koszalina nadciągały sowieckie dywizje, Włosi ruszyli na pieszo w ich kierunku, aby oddać się w ich ręce.

Wiemy też, że kilka dni później sowieccy żołnierze, już po zajęciu przez nich 4 marca Koszalina, przywieźli kilkoro ówczesnych koszalinian na miejski cmentarz przy dzisiejszej ulicy Gnieźnieńskiej i pokazali - jako przykład hitlerowskiego mordu - masowe groby z włoskimi żołnierzami. - Wszystko wskazuje też na to, że zastrzelili ich Rosjanie, którzy potem urządzili przedstawienie z miejscową ludnością, aby odsunąć od siebie podejrzenia - mówi profesor Deodato. Dodaje, że nie zna takich przypadków, aby w tym czasie Niemcy rozstrzeliwali internowanych Włochów, a w marcu 1945 roku, tuż przed wejściem wojsk sowieckich, w Koszalinie nie było już niemieckiego wojska.

- Znane są natomiast przykłady, gdy Rosjanie internowanych włoskich żołnierzy albo rozstrzeliwali na miejscu, albo wysyłali na Syberię. Całkiem możliwe, że podobny scenariusz został zrealizowany w Koszalinie - mówi naukowiec. Dodaje, że pomóc w rozwikłaniu tej tajemniczej historii mogą dwa groby włoskich żołnierzy, którzy spoczywają na jednym z warszawskich cmentarzy. - Nic o nich nie wiemy oprócz tego, że w 1945 roku zostali przywiezieni z Koszalina. I w kontekście tego, czego teraz się dowiedziałem o koszalińskich losach moich rodaków trzeba tę sprawę jeszcze raz dokładnie zbadać. I ja to zrobię - zapowiada naukowiec. To jednak nie wszystko, co profesor zamierza zrobić.

Ettore Deodato nawiązał już kontakt z tymi włoskimi samorządami, z terenu których pochodzili zaginieni włoscy żołnierze. Naukowiec korzystał z listy, którą Danuta Szewczyk dostała od rodziny jednego z zaginionych Włochów, Gian Carlo Castiglioniego. To właśnie on przyjechał do Koszalina w 1983 roku i próbował dowiedzieć się, co się stało z jego towarzyszami broni (niestety, nie znamy zbyt wielu szczegółów na temat jego ówczesnego pobytu). - Jednak fakt, że po latach właśnie w Koszalinie szukał śladów swoich kompanów świadczy o tym, że tutaj stało się coś, co ich rozdzieliło. Że stracili kontakt ze sobą, że część z nich przeżyła, a inni zaginęli - podkreśla profesor.

Dlatego bardzo liczy na pomoc włoskich samorządów w ustaleniu, ilu z koszalińskich Włochów wróciło do domu, a ilu z nich do tych domów nie wróciło nigdy. Profesor zainteresował też tą niezwykłą historią włoskie media, w tym dziennikarzy z ogólnokrajowego dziennika "La Repubblica". Ci zapowiadają rychły przyjazd do Koszalina i nagłośnienie całej sprawy.

- Bardzo na to liczę, bo tylko wówczas, gdy o zaginionych włoskich żołnierzach stanie się głośno rodziny tych, którzy nigdy do domu nie wrócili, dostaną szansę na to, aby dowiedzieć się co się z nimi stało, jaki był ich los. Czy ślad po nich urywa się na Syberii, czy spoczywają w masowym grobie w Koszalinie - mówi Ettore Deodato. Czeka również na dokumenty, które ma otrzymać od IPN-u (ten prowadził śledztwo w tej sprawie i umorzył je w 2007 roku). Profesor zapowiada też, że jeżeli uda się zlokalizować miejsce, gdzie żołnierze mogą spoczywać, to on wystąpi o ich ekshumację. - Proszę więc tych mieszkańców tej ziemi, którzy wiedzą cokolwiek na ten temat o podzielenie się tą wiedzą z nami. Proszę w imieniu swoim i w imieniu Włoch - apeluje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!