MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Były piosenkarz w opałach

Rajmund Wełnic
Ryszard Pisarski z trudem wchodzi po schodach
Ryszard Pisarski z trudem wchodzi po schodach Rajmund Wełnic
Przez większość życia Ryszard Pisarski z Bornego Sulinowa – jako artysta - prowadził nad wyraz aktywne życie. Teraz dopadły go starość, choroby i problemy finansowe.

Nawet ja, wdrapując się na trzecie piętro bloku w Bornem Sulinowie łapię lekką zadyszkę. Drzwi otwiera mi siwy mężczyzna poruszający się o kulach. To Ryszard Pisarski, z trudem prowadzi do wnętrza mieszkania. Co tu owijać w bawełnę - mocno zabałaganionego. Duży pokój jest dosłownie zastawiony pod sufit różnym sprzętami, kartonami, pudłami i szafkami. – Z uwagi na stan zdrowia nie jestem w stanie posprzątać, wiele z rzeczy, które zgromadziłem przez lata twórczości trzeba uporządkować, część wyrzucić, inne schować – nasz rozmówca mówi, że bynajmniej nie jest „chomikiem” gromadzącym niepotrzebne przedmioty, ale najzwyczajniej w świecie tyle się ich uzbierało.

I teraz ciężko się dostać chociażby do łóżka. Dziś pan Ryszard ma bowiem ogromne problemy z chodzeniem. Po operacjach bioder porusza się za pomocą kul. Stan kręgosłupa jest na tyle zły, że neurochirurg nie podjął się nawet operacji. Stad wyjścia na miasto – chociażby do lekarza – to niemal ekstremalne wyprawy z jeździkiem pod pachą. – Nawet po niewielkim Bornem Sulinowie, gdzie nie ma przecież taksówek, poruszam się korzystając z uprzejmości kierowcy autobusowej linii M, który grzecznościowo wysadza mnie pod przychodnią lub urzędem, ale już powrót to istna mordęga dla mnie – dodaje. – Bywa, że kilometr o kulach idę kilka godzin.
Nazwisko Ryszard Pisarski niewiele powie młodemu pokoleniu. Ale dla osób w średnim i starszym wieku już tak. Wystarczy wstukać w wyszukiwarkę internetową jego nazwisko, a natrafimy na stylowe wykonanie przedwojennego jeszcze szlagieru z lat 50. „Czy tutaj mieszka panna Agnieszka?”. Z głośników płynie aksamity głos młodego pana Ryszarda, którym czarował słuchaczy przez kilkadziesiąt lat. – Nie zliczę, ile dałem koncertów, ile imprez poprowadziłem – wzdycha 76-letni dziś gospodarz. – Było tego tysiące.

Artysta pochodzi z Warszawy, ale trasy jego wędrówek z piosenką przecinały całą Polskę. Najbardziej chyba jednak znany był w pasie nadmorskim, w Kołobrzegu, w którym przez pewien czas mieszkał. – Prowadziłem zakrojoną na szeroką skalę działalność artystyczną w ośrodkach wypoczynkowych, lokalach – wspomina pan Ryszard. – Gościłem w szkołach, przedszkolach, ośrodkach kultury, w świetlicach wiejskich, klubach Ruchu: na scenach większych i mniejszych, i całkiem malutkich. Występowałem, choć już w mniejszym natężeniu, jeszcze do początków lat 90. Cieszyła mnie ta praca, bo niosłem radość, a często i pomoc udzielając się na imprezach charytatywnych. A dziś sam potrzebuję pomocy.
Przejście od aktywnego życia do obecnej sytuacji, niemal uwiązania, jest także ciężkie do zniesienia od strony psychicznej. Nie jest łatwo się oswoić z sytuacją, że nie można samemu załatwić setek codziennych spraw. Na domiar złego pan Ryszard wpadł w tarapaty finansowe. Za stare długi komornik lada dzień zlicytuje mu mieszkanie. Przez dług w spółdzielni odcięto mu ciepłą wodę. – Czy wyobraża pan sobie, jak w takich warunkach mam zadbać o higienę, czy umyć naczynia? – gospodarz pokazuje łazienkę zamienioną w zmywalnio-pralnię.

Prozaiczne rzeczy, na które młody, zdrowy człowiek nawet nie zwróci uwag, dla pana Ryszarda urastają do rangi problemu. – Jakiś czas temu spółdzielnia w ramach oszczędności zamontowała na klatce schodowej czujniki ruchu, które zapalają światło – tłumaczy, że on między piętrami porusza się na tyle wolno, że światło gaśnie zanim dojdzie do kolejnego czujnika. Wdrapuje się więc po schodach w ciemnościach. – Przydałaby się także poręcz do piwnicy, bo tam trzymam jeździk, bez poręczy trudno mi tam wejść i wyjść – opowiada, że prosił o montaż poręczy w spółdzielni, ale – jako dłużnik czynszowy – niewiele wskórał. – To po prostu nieludzkie – dodaje.

Na życie, a raczej przeżycie, ledwo mu wystarcza. – Po potrąceniach komorniczych zostaje mi 1370 zł, na same lekarstwa wydaję ponad 600 zł miesięcznie – liczy. Okazuje się jednak, że to na tyle dużo, że nie kwalifikuje się do skorzystania pomocy społecznej. – A potrzebowałbym silnego mężczyzny, który pomógłby mi przetaszczyć te moje graty, a nie przypadkowe panie, które opieka kilka razy mi przysyłała – wzdycha Ryszard Pisarski. – A i tak płacić za to trzeba, bo wolontariuszy w Bornem nie ma. Panie w opiece są nawet miłe, współczujące, ale mogą się poruszać tylko w ramach bezdusznych przepisów. A człowiek czasami potrzebuje zainteresowania, aby ktoś się zainteresował, czy jeszcze w ogóle żyję.

Szefowa Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bornem Sulinowie Krystyna Skwark rozkłada ręce: - Pan Ryszard nie spełnia kryterium dochodowego upoważniającego do skorzystania z pomocy społecznej, które w przypadku jednoosobowego gospodarstwa domowego wynosi 634 zł – mówi. – Gdy był po operacji korzystał z naszych usług opiekuńczych, bodajże trzy razy były u niego panie gotowe mu pomóc w domu, ogarnąć mieszkanie, posprzątać, ale problem w tym, aby dał sobie pomóc. A nie dał. Poza kierowcą-konserwatorem pracują u nas same panie i nie mam skąd wziąć silnego mężczyzny, aby spełnił oczekiwania pana Ryszarda. Na pewno będziemy starali się wspierać go, jak tylko się da. Niech wystąpi do nas z wnioskiem, a na pewno wyślemy pismo do spółdzielni z prośbą, aby wykonali udogodnienia dla osoby niepełnosprawnej. Wpływy na decyzje zarządu spółdzielni jednak nie mamy.

- Zaległości wobec spółdzielni są poważne – mówi Henryk Starzak, prezes borneńskiej spółdzielni mieszkaniowej Moreny. – Dopóki mieszkał z siostrą, ta regulowała opłaty, ale on niestety nie płaci. Gdyby wykazał dobrą wolę, zapłacił choć część, ale on uważa, że nie należy płacić. Nie mogę więc doprowadzić do sytuacji, żeby inni lokatorzy go dotowali. Z tego powodu nie mogę mu podłączyć ciepłej wody. Światło na klatce jest zapalane przez czujniki ruchu, które obejmują ją całą i tu nic zmienić się nie da. Wystarczy się poruszyć, machnąć choćby ręką. Światło zgaśnie, gdy ktoś po prostu stoi. Co do poręczy w piwnicy, to pomyślimy, ale dlatego, że korzystają z niej także pozostali mieszkańcy. Rozmawiałem z tym panem kilka razy, ale bez skutku. Po prostu uznał, że płacić za mieszkanie nie należy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!