Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciała pomóc. "W schronisku potraktowano mnie jak intruza, obrażono"

Iwona Marciniak [email protected]
– Chciałam po prostu pomoc zwierzęciu w potrzebie – mówi rozżalona kołobrzeżanka Żaneta Tomczak-Piekiełko. – Skontaktowałam się ze schroniskiem w Kołobrzegu. Potraktowano mnie jak intruza, obrażono.
– Chciałam po prostu pomoc zwierzęciu w potrzebie – mówi rozżalona kołobrzeżanka Żaneta Tomczak-Piekiełko. – Skontaktowałam się ze schroniskiem w Kołobrzegu. Potraktowano mnie jak intruza, obrażono. Michał Świderski
- Chciałam po prostu pomoc zwierzęciu w potrzebie - mówi rozżalona kołobrzeżanka Żaneta Tomczak-Piekiełko. - Skontaktowałam się ze schroniskiem w Kołobrzegu. Potraktowano mnie jak intruza, obrażono.

Jak mówi kołobrzeżanka, był wtorek (tydzień temu), przed godz. 18. Zajechała na stację paliw STW w Radzikowie. Przy budynku stacji, na trawniku siedział kociak. Taki trzy- albo czteromiesięczny. Od pracowników stacji dowiedziała się, że jeszcze dzień wcześniej kociaki były dwa.

- Ten drugi gdzieś zniknął - mówi kobieta. - Może ktoś go zabrał, może coś mu się stało. Rozmawiałam z pracownikiem stacji. Raczej trudno sobie wyobrazić, że te dwa małe koty przyszły sobie tu. Wyglądało na to, że ktoś je podrzucił. Od razu pomyślałam o schronisku. Jestem przedszkolanką. Współpracujemy ze schroniskiem angażując dzieci i ich rodziców w zbiórkę karmy, staramy się wspierać, a przy tym uwrażliwiać nasze przedszkolaki na los zwierząt. Dzwoniąc do schroniska usłyszałam, że w sprawie kotów mam dzwonić bezpośrednio do pani Grażyny Jakubczak. Kierownik schroniska podał mi jej numer. Zadzwoniłam. Byłam gotowa zawieźć kociaka na miejsce. Do dziś jestem zszokowana, jak można potraktować człowieka, który dzwoni informując o zwierzęciu w potrzebie.

Jak mówi usłyszała, że jej rozmówczyni jest teraz w Koszalinie i nie ma zamiaru wszystkiego rzucać, by przyjechać do kota.

- Usłyszałam, że schronisko to nie hotel - opowiada Żaneta Tomczak - Piekiełko. - Na moje pytanie co w takim razie mam zrobić, padła odpowiedź, że mam dzwonić do Straży Miejskiej, bo to straż może zająć się tą sprawą. Kiedy oburzona obcesowym tonem i prawie krzykiem tej osoby, zwróciłam uwagę, że jak to? Przecież co roku wspomagamy schronisko, rodzice wydają swoje pieniądze na karmę, staramy się pomagać, a tu taka reakcja. Usłyszałam, żebym się tą karmą udławiła. Nie wierzyłam. Rozmowa zakończyła się tak, że moja rozmówczyni się rozłączyła.

Skontaktowaliśmy się z Grażyną Jakubczak. Jest prezesem Stowarzyszenia Wspierania i Rozwoju Schroniska dla Zwierząt w Kołobrzegu Reks, które w październiku wygrało kolejny przetarg na prowadzenie schroniska dla bezdomnych zwierząt. Zaprzeczyła, by była wobec rozmówczyni niegrzeczna.

- Ta pani została tylko przeze mnie pouczona, że nie powinna do mnie prywatnie zgłaszać znalezionego kotka, bo ja nie jestem w stanie dojechać i sprawdzić, czy to rzeczywiście jest kot bezdomny. Takie zwierzęta znalezione należy obligatoryjnie zgłaszać do służb mundurowych, czyli do straży gminnej, miejskiej lub na policję. Wtedy oni zlecają nam przejęcie zwierzęcia. Takie są procedury od lat. Nie mogę od nich odstą-pić, bo mam umowę z prezydentem. Za pieniądze miejskie utrzymywane jest schronisko i ja nie mogę bez sprawdzenia przyjmować zwierząt z całego świata, bo ktoś zadzwonił. Jeżeli służby mundurowe zrobią wywiad, ustalą, że zwierzę rzeczywiście zostało znalezione, jest bezdomne, zwracają się do nas. Można też kontaktować się przez całą dobę z Centrum Zarządzania Kryzysowego, które też ma mój numer. Dostając taką potwierdzoną informację, nawet jeśli jestem na końcu Polski, mogę wydać dyspozycję pracownikowi na wykonanie usługi. Próbowałam to tej pani wytłumaczyć. Ona zaczęła na mnie krzyczeć. Ja tylko zabroniłam jej to robić i pokierowałam ją do służb mundurowych.

Grażyna Jakubczak mówi dalej: - Ta kobieta zaczęła mi wygadywać: "a ja wam przynoszę karmę do schroniska". Powiedziałam, że jeśli ma to wypominać, to może tej karmy nie przynosić. To tyle. Byłam zdenerwowana, bo ta osoba na mnie krzyczała. A ja przecież tłumaczyłam, że mam procedury, których muszę przestrzegać. To kołobrzeskie, miejskie schronisko. Utrzymywane głównie przez miasto. Wszystkie nasze umowy z innymi gminami też oparte są na finansach. Ow-szem, dostajemy z gmin duże pieniądze, ale to efekt moich skutecznych negocjacji. Mamy duże wydatki. Dużo wydajemy na remonty. Leczymy zwierzęta. Musimy kupować karmę dla kotów, bo przecież nie można ich kar-mić mięsem, jak psów. Dlatego tak ważne jest zdiagnozowanie przez służby mundurowe, czy zwierzę rzeczywiście jest bezdomne.

By usłyszeć opinię właściciela schroniska, zwróciliśmy się do Michała Kujaczyń-skiego, rzecznika prezydenta Kołobrzegu. - Nie mogą się zgodzić ze słowami prezes stowarzyszenia - powiedział. - Z podpisanej w październiku umowy, zawartej na kolejne trzy lata wynika, że do obowiązków stowarzyszenia należy dowożenie i przyjmowanie zwierząt zagubionych, zabłąkanych, porzuconych, z wypadków lub innych przyczyn, z terenu Kołobrzegu.

Nie wiem, jakie umowy stowarzyszenie podpisuje z innymi gminami, ale my płacimy za to ryczałtem. Te działania mają być podejmowane w dni robocze w godzinach otwarcia schroniska, a w pozostałym czasie, także w dni wolne i święta oraz w nocy, w ramach interwencji, podejmowanych na telefoniczne zgłoszenie. Nie tylko służb, ale i osób fizycznych. Do tego podpisując umowę zobowiązało się stowarzyszenie. Nie chcę się wypowiadać na temat tego konkretnego przypadku, bo nie znam szczegółów. Ale jako właściciele schroniska oczekujemy, że dzierżawcy będą odnosili się właściwie do zgłaszających się tam osób. Docenienie tych, którzy reagują na krzywdę zwierząt, ma wydźwięk edukacyjny.

Jak ustaliliśmy, kot jest zdrowy i cały. Przedszkolanka odwiozła go do siedziby Straży Miejskiej. Stał się pupilem jednej ze strażniczek.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!