Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciosy nożem i śmierć. Trwa proces

Joanna Krężelewska
Andrzej D. podczas rozprawy w Sądzie Okręgowym w Koszalinie.
Andrzej D. podczas rozprawy w Sądzie Okręgowym w Koszalinie. Joanna Krężelewska
61-letni Andrzej D. oskarżony jest o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa. 20 stycznia odbędzie się rozprawa, podczas której zeznawać będą kolejni świadkowie.

Ta sprawa wstrząsnęła przed rokiem mieszkańcami powiatu drawskiego. Jak to możliwe, że 61-letni schorowany mężczyzna uzbrojony w harcerski nóż z dziesięciocentymetrowym ostrzem zabija innego i ciężko rani trzech innych kolegów? W mijającym roku odpowiedzi na to pytanie szukał Sąd Okręgowy w Koszalinie. Kolejna rozprawa 20 stycznia.

Andrzej D. wygląda, jakby na ławie oskarżonych znalazł się przypadkiem. A już na pewno nie w procesie o zabójstwo mężczyzny i usiłowanie zabójstwa trzech innych. Niski, niepozorny, twarz zasłaniają mu okulary z grubymi szkłami. Pilarz skończył tylko podstawówkę. - Nie przyznaję się i niczego nie będę wyjaśniać - oświadczył po wysłuchaniu aktu oskarżenia.

A jest on krwawy. Do dramatycznych zdarzeń doszło 18 października ubiegłego roku na drodze pomiędzy Wierzchowem a Wierzchówkiem. Marek N. zmarł w kilka minut po jednym ciosie nożem w prawą komorę serca. Artur W. został trafiony nożem co najmniej raz, Henryk U. przynajmniej cztery razy - w klatkę piersiową i w brzuch, Artur B. co najmniej dwukrotnie. Zdaniem oskarżyciela, gdyby nie natychmiastowa pomoc lekarska, dla trzech poszkodowanych spotkanie z 61-letnim mężczyzną mogło zakończyć się tragicznie.

Co właściwie się stało? Obraz jawi się z zeznań, które oskarżony składał policjantom i prokuratorowi. - Wziąłem siatkę i nóż harcerski, bo chciałem pójść na grzyby. Najpierw poszedłem do Jurka, żeby się napić. Były dwie wódki i dwa piwa. Według relacji Andrzeja D., zadzwoniła do niego żona informując, że do domu wpadło czterech rosłych mężczyzn. Potem sam ich miał zobaczyć - w zatrzymującym się samochodzie. - Facet wyskoczył z niego - kawał chłopa. Prysnął mi czymś w mordę. Wyciągnąłem nóż i na oślep pchałem. Uderzyłem w coś, ale nie wiem w co. Padło „spier...lamy!“. Auto odjechało, a ja zadzwoniłem na policję - opisywał oskarżony. W toku sprawy okazało się, że jeden z mężczyzn był mu dobrze znany. Henrykowi U. dłużny był 150 zł za sieć do kłusowania. Mężczyźni byli skonfliktowani - o teren na jeziorze, gdzie obaj chcieli kłusować. - To przyznaje się oskarżony, czy nie? - dopytywał się sędzia Waldemar Katzig. - Teraz nie - odpowiedział.

39-letni Artur W. wydarzenia zapamiętał nieco inaczej. Był kierowcą. - Pojechaliśmy do niego do domu. Nie było go, ale Heniek zauważył go potem przy drodze. Wysiadł z auta i podszedł do niego. Zobaczyłem w lusterku jak oskarżony uderza Heńka. Myślałem, że ręką. A kiedy otworzyłem drzwi i chciałem wysiąść, wbił mi nóż w udo - opisywał. Według pokrzywdzonego D. zaatakował nożem dwóch mężczyzn, którzy z auta nie wysiedli. Markowi N. zadał cios prosto w serce.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!