Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawne dzieje: Legendy z gminy Postomino

Jan Sroka fundacja Dziedzictwo (Legendy pochodzą z tomu: "Legendy powiatu sławieńskiego" pod red. Jana Sroki. Tłumaczyła je Brygida Je
Otto Kuske, Staniewice, Droga wiejska, akwarela, 1940.
Otto Kuske, Staniewice, Droga wiejska, akwarela, 1940.
Dzisiaj kolejna porcja legend z terenu powiatu sławieńskiego. Tym razem prezentujemy historie z Postomina i okolic.

Oni spisali

Oni spisali

Zbieraniem i publikowaniem legend pomorskich zajmowali się na przełomie XIX i XX stulecia m.in. Otto Knoop, Alfred Haas i Ulrich Jahn. Dla ziemi sławieńskiej wielkie zasługi położył Karl Rosenow, regionalista i założyciel Muzeum w Darłowie, autor licznych prac o Ziemi Sławieńskiej i Pomorzu. Legendy związane z tą ziemią publikował zarówno w prasie jak i książkach. Pierwszy zbiór legend wydał w roku 1922. Nosił on tytuł: "Sagen des Kreises Schlawe" - "Podania z powiatu sławieńskiego". W 1924 roku ukazał się zbiór legend sianowskich, a kolejne w 1937 i w 1938, to podania i opowieści z okolic Darłowa i Sławna.
Zbiory legend Rosenowa ilustrował artysta urodzony w Darłowie Richard Zenke.
Podania z południowej części powiatu sławieńskiego (Polanowa i okolic) zebrał ówczesny kierownik szkoły w Polanowie, Ernst Koglin. W latach 30-tych XX wieku wraz z uczniami chodził po okolicy i zapisywał dawne opowieści. Zbiór tych legend ukazał się w roku 1939.

Panny z rodu Puttkamerów odwiedził w ich rodowym zamku w Złakowie czarny rycerz i poprosił najstarszą z sióstr, by z nim poszła. Ta odmówiła, podobnie jak druga z sióstr. Pójść zdecydowała się najmłodsza. Czarny Rycerz przyprowadził ją do zagajnika i tu wrzucił coś do fartucha. Zabronił jej patrzeć za siebie w drodze powrotnej. Ciekawość jednak zwyciężyła i dziewczyna spojrzała za siebie. Zobaczyła gromadę małych postaci, które zbliżały się do niej. Dziewczyna wyrzuciła zawartość fartucha i przybiegła do domu. Na skraju fartucha zauważyła trzy złote pierścienie, które się tam przyczepiły.
Następnego wieczoru, gdy siedziała w ogrodzie, znów pojawił się czarny rycerz i powiedział: "Od tych pierścieni zależą losy twojego rodu. Jeśli zginie pierwszy w murach zamku utworzy się szczelina, której nie da się zamurować. Jeśli zginie drugi, to przy życiu zostaną tylko dwaj mężczyźni z rodu, a po stracie trzeciego pierścienia cały ród zubożeje".
Dwa pierścienie zaginęły. Po stracie pierwszego w zamku powstała szczelina. Trzeci pierścień jest starannie przechowywany.

Diabelski zakład w Staniewicach
O przeszłości Staniewic osnutej legendami jeszcze dziś opowiadają mieszkańcy. Mówią o wojnach między rozbójnikami i kupcami, o wojnie trzydziestoletniej oraz o tak zwanym diabelskim zakładzie. Sołtys zapisał kiedyś podanie o diable.
Przed kilku wiekami sołtysem Staniewic został chłop Selke. Polecił go w swoim testamencie stary sołtys Wormer, który funkcję swoją pełnił 30 lat. Po jego śmierci jego życzenie zostało spełnione.

Przez wieś płynęła rzeka, która utrudniała mieszkańcom dojazd do Sławna. By dostać się do miasta musieli jechać okrężną drogą przez mokradła.
Nowy sołtys chciał sam zbudować most, by dać mieszkańcom prezent na początek sołtysowania. W zimowy poranek zaczął wozić taczką ziemię, by zrobić na rzece jak najwęższe miejsce do budowy mostu. Pracował niezmordowanie wrzucając do wody taczkę za taczką, ale rezultatu nie było widać. Sołtys się jednak nie poddawał i pracował dalej. Gdy jednak nie było widać postępu, rozgniewany zawołał: "Zdaje się , że diabeł macza w tym palce".
W tej samej chwili rozległo się uderzenie pioruna i przed sołtysem zjawił się diabeł pytając czego od niego żąda?
Sołtys nie należał do ludzi, których ogarnia strach i kazał diabłu zasypać rzekę do określonej szerokości. Diabeł odrzekł: będziesz to miał za dwie godziny, ale musisz mi za to obiecać swoją duszę. Sołtys przekonany, że diabeł nie jest w stanie wykonać pracy w tak krótkim czasie przystał na jego propozycje.
Szatan natychmiast wziął się do roboty. W zawrotnym tempie pędził z taczkami pełnymi ziemi ku rzece i szybko je wypróżniał. Stopniowo z fal zaczęła wyłaniać się ziemia. Sołtys już wiedział, że w ciągu następnej godziny diabeł wykona pracę. Pomyślał o ucieczce, ale natychmiast tę myśl odrzucił. Diabeł i tak wykona pracę i upomni się o jego duszę. Musiał mu przeszkodzić w ukończeniu pracy.

Szybko, jak tylko mógł, pobiegł do domu, wpadł do kurnika, chwycił dużego koguta, wsadził go do worka i wrócił do diabła.
Jeszcze jedna taczka - krzyknął diabeł - i twoja dusza będzie należeć do mnie. Sołtys wypuścił koguta z worka i gdy ten poczuł ziemię pod nogami natychmiast zapiał. Sołtys wiedział, że diabeł nie może znieść koguciego piania.
Diabeł z wściekłości wysypał ostatnią taczkę na pole, skoczył gwałtownie nad rzekę i rzucił z jednego brzegu na drugi kamień. Od tamtego czasu w Staniewicach już go nie widziano. Na tym kamieniu jeszcze sto lat temu był odcisk diabelskiej stopy.
Sołtys zawiózł do rzeki jeszcze jedną taczkę ziemi i mógł zacząć budowę mostu.
Diabelski kamień leżał w wąwozie nad rzeką. Później został wysadzony i wykorzystany do budowy drogi.

Przeprawa promem
W dawnych czasach mieszkańcy Mazowa przepływali promem na drugi brzeg Wieprzy. Jak mówi legenda, działy się wokół promu dziwne rzeczy, szczególnie w nocy i wtedy, gdy przybyły tu podziemne ludki - gnomki.

Gnomki musiały się pożegnać z Rusinowem, gdyż mieszkańcy wsi zdradzili ich obecność. Podczas wędrówki doszły do Wieprzy i zaczęły wzywać prom. Ich wołanie usłyszał ciekawski chłop. Z ukrycia zobaczył na przeciwległym brzegu trzech gnomków z tobołami. Gdy spotkał się z nimi, wyjaśniły mu, że chcą odejść z tych stron i proszą o przeprawę przez rzekę. Jest jednak jeden warunek: chłop nie może zobaczyć ich wszystkich. Zaproponowały, że za przeprawę zapłacą po dwa grosze od osoby lub pół korca z góry. Chłop zdecydował się brać po dwa grosze. Ustawił miseczkę na promie i po chwili usłyszał brzęk monet wpadających do miski, ale nikogo nie widział. Gdy miska się napełniła spadła na dno promu, który zrobił się bardzo ciężki. Chłop słyszał mnóstwo głosów, ale widział tylko trzech pierwszych gnomków. Z dużym trudem przeprawił prom na drugą stronę rzeki. Gnomki mu podziękowały, ale nie powiedziały dokąd się udają.
Chłop przeliczył pieniądze. Okazało się, że uzbierała się ogromna suma. Zaczął się zastanawiać czy gdyby wziął pół korca za przeprawę suma nie byłaby jeszcze większa.

Kamienny worek koło Chudaczewa
Między Chudaczewem i Masłowicami stoi przy drodze duży głaz podobny do stojącego, związanego sznurkiem worka.
Pewnego dnia biedny wyrobnik szedł polną drogą z Chudaczewa do Masłowic, by włamać się do spichlerza i ukraść worek zboża. W drodze powrotnej worek stawał się coraz cięższy, tak że chłop nie był w stanie go dalej nieść. Postawił go na ziemi i zaklął: "Do diabła, worek jest taki ciężki, jakby sam szatan w nim siedział". W tej samej chwili worek zamienił się w kamień. Wyrobnik wrócił z pustymi rękami do domu, a kamień w kształcie worka stoi do dziś przy drodze ku przestrodze złodziei.

Zjawa na drodze do Radosławia
Chłop z Radosławia nie miał szczęścia ani w życiu, ani w gospodarstwie, które zupełnie podupadło. Pewnego dnia pojechał do Sławna na targ, by sprzedać tłuste świnie. Pieniądze jednak musiał oddać natychmiast wierzycielowi. Smutny wsiadł na wóz. W drodze do domu myślał o swoim tragicznym położeniu i głośno powiedział: "Najlepiej się powieszę". W tej samej chwili zobaczył przed sobą dwóch krasnali, którzy skinęli głowami i powiedzieli: "Tak, zrób to, wtedy cała bieda się skończy". I zniknęli.

Apatyczny i z ciężkim sercem dojechał do domu. Przestał jeść i pić i myślał tylko o samobójstwie. W końcu popadł w obłęd. Rodzina musiała go nieustannie pilnować aż do śmierci.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!