Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyplomata jest jak celebryta: musi być widoczny

Piotr Polechoński
W 1993 roku został pierwszym polskim konsulem bez przeszłości w PZPR. Usłyszał wtedy kpiące: „to teraz już mamy dyplomatów z Koszalina”?
W 1993 roku został pierwszym polskim konsulem bez przeszłości w PZPR. Usłyszał wtedy kpiące: „to teraz już mamy dyplomatów z Koszalina”? archiwum
W 1993 roku został pierwszym polskim konsulem bez przeszłości w PZPR. Usłyszał wtedy kpiące: „to teraz już mamy dyplomatów z Koszalina”?

Teraz dzieli go od domu 8 tysięcy kilometrów. - Trudna rzecz w Korei? To, jak się tutaj prawidłowo kłaniać - mówi Krzysztof Majka, koszalinianin, ambasador RP w Korei Południowej.

W Korei głębokość ukłonu nie jest przypadkowa

Zawsze powinna być dostosowana do pozycji społecznej, hierarchii w przedsiębiorstwie, rodzinie. Przy kłanianiu się trzeba dobrać odpowiedni kąt nachylania: nie za nisko, nie za wysoko. I trzeba tego pilnować, bo w ten sposób Koreańczycy okazują sobie szacunek. - Na początku miałem z tym trudności - mówi z uśmiechem Krzysztof Majka. - Trochę czasu zabiera poznanie swojego miejsca na drabince społecznej. Należy jednak o tym pamiętać, a nie kierować się spontanicznym poczuciem grzeczności - dodaje.

- To jest urodzony dyplomata - mówi Zbigniew Piłat, prawicowy polityk koszaliński i były samorządowiec. Wspomina jak wspólnie działali w strukturach komitetu budowy w Koszalinie, na placu Zwycięstwa, pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego (Krzysztof Majka przez pewien czas był przewodniczącym gremium). Inicjatywa ta napotykała na liczne trudności, zwłaszcza ze strony miejskich władz, zdominowanych wówczas przez SLD. - Denerwowało mnie to wtedy bardzo i nieustannie z naszymi politycznymi przeciwnikami byłem w ostrym zwarciu. Krzysiek natomiast nie, on działał inaczej. Rozmawiał z nimi, nie wdawał się w jakieś pyskówki, negocjował. Tu z czegoś zrezygnował, a tam czegoś zażądał. Grzecznie, ale stanowczo. Wtedy mnie to denerwowało, uważałem, że trzeba inaczej, zakrzyczeć ich, zwyciężyć na całej linii. Ale dziś to jemu muszę przyznać rację, jego metoda była lepsza i jak się okazało skuteczniejsza. No, ale kto mógł wtedy wiedzieć, że w naszym imieniu negocjuje przyszły ambasador? - dodaje z uśmiechem Zbigniew Piłat.

- Niestety, standardem w polskiej polityce jest totalna krytyka oponentów, bez patrzenia na konsekwencje - mówi ambasador z Koszalina. - Inaczej postępują Koreańczycy. Potrafią się ostro spierać i zasadniczo różnić np. na gruncie polityki wewnętrznej. Ale, jak w dobrej rodzinie przystało, będą starać się znaleźć rozwiązanie najpierw we własnym gronie - tak by nie szkodzić prestiżowi własnego kraju. Myślę, że zbyt łatwo zapominamy o tym w Polsce i często w ferworze walki politycznej niszczymy własny dorobek - podkreśla.

Ambasadorem w Korei Południowej jest od 2011 roku

To druga ambasada, którą kieruje. Wcześniej, w latach 2001- 2008, był ambasadorem w Indiach, a potem przez kilka lat pracował w departamencie Azji w MSZ. Odkąd pamięta zawsze interesował się Azją. I, jak mówi, tak potoczyło się jego życie, że początkowa fascynacja azjatycką egzotyką doprowadziła go do pracy w dyplomacji. - Krzysio ma w sobie taki rodzaj klasy, z którą człowiek albo się rodzi, albo nie - mówi Paweł Michalak, opozycjonista za czasów PRL-u, były senator i przyjaciel Majki z lat szkolnych. - Razem chodziliśmy do szkoły średniej, czyli dzisiejszego „Bronka”. On jest taki sam prywatnie jak i oficjalnie. Niezwykle aktywny, uprzejmy, słuchający uważnie innych, w sporze szukający tego, co łączy, a nie dzieli. Nigdy nie słyszałem, aby przeklął. A przy tym wie, czego chce i jak to osiągnąć, co często demonstrował w czasach, gdy był senatorem AWS. No i ta Azja. Zawsze go tam strasznie ciągnęło.

Pierwszy raz do Azji zawitał służbowo w 1993 roku (wcześniej bywał tam prywatnie i w ramach wymiany naukowej jako pracownik Wyższej Szkoły Inżynierskiej - dziś Politechniki Koszalińskiej). Stało się to, gdy wyjechał na pierwszą placówkę kierownika konsulatu w Bombaju. - Byłem wtedy pierwszym konsulem po zmianach w 1989 roku i bez przeszłości w PZPR. I do dzisiaj pamiętam jak mnie przywitano w konsulacie. „Phi, to teraz już mamy dyplomatów z Koszalina?”. No cóż, samo wejście w szeregi dyplomatów nie jest łatwe, a fakt pochodzenia z odległego od stolicy Koszalina na pewno nie pomagał. Teraz jednak jest już inaczej i nie czuje tego rodzaju presji. Liczą się przede wszystkim kwalifikacje, a tych mi nie brakuje - dodaje ambasador.

Koreański klimat jest podobny do polskiego

W Polsce i Korei występują cztery pory roku, choć - jak opowiada Krzysztof Majka - koreańska jesień nie jest złota, ale czerwona, co wynika z faktu, że większość tutejszych drzew zmienia jesienią barwę na ten właśnie kolor. - Koreańczycy są dumni z gospodarczych osiągnięć swojego kraju. Przeciętny Kowalski, który w Korei będzie nosić nazwisko Park, Kim lub Lee, jest głęboko przekonany, że Korea jest najpiękniejszym krajem na świecie, a wszystko co koreańskie jest najlepsze, jedzenie najsmaczniejsze, koreańska kultura najstarsza. Jeżeli nie chce się stracić przyjaciół, lepiej jest temu nie zaprzeczać - uśmiecha się dyplomata.

Społeczeństwo koreańskie, zgodnie z tradycją konfucjańską, jest zdominowane przez mężczyzn. Kobieta tradycyjnie powinna zajmować się domem, a mężczyzna ten dom utrzymać. W typowej koreańskiej restauracji jedząc siedzi się na ziemi przy niskim stoliku. - Dla słabo wygimnastykowanych osób dotrwanie do końca posiłku może okazać się poważnym wyzwaniem - uśmiecha się ambasador. Dodaje, że Koreańczykom bardzo smakuje polski bigos, który świetnie przygotowuje jego małżonka Zofia. - Jest zawsze przygotowana na każde większe przyjęcie organizowane w naszej rezydencji - mówi koszalinianin. Na marginesie - w większym, koreańskim towarzystwie trudno jest rozpoznać, a jeszcze trudniej zapamiętać nazwiska małżonków. - Koreanki wychodząc za mąż zachowują bowiem swoje panieńskie nazwisko, a więc pani Kim może być żoną pana Parka.

Jacy są Koreańczycy przy bliższym poznaniu? Krzysztof Majka nie ma wątpliwości: - Otwarci i przyjaźni. Kochają śpiewanie, jak wszyscy mieszkańcy Azji wschodniej. Ciekawostka: ostatnio odkryłem, że Koreańczycy znają piosenkę „Szła dzieweczka do laseczka”. Zaskoczony zapytałem, skąd ją znają, na co odpowiedzieli, że uczyli się jej na lekcjach śpiewu w szkole. Śpiewam również i ja, w chórze dyplomatów. Nieraz z żoną żartujemy, że ambasador jest jak celebryta - musi być widoczny i rozpoznawalny na tle innych. To pomaga w pracy.

Z Korei do Koszalina długa droga i państwo Majkowie nie mają możliwości częstych przyjazdów. Ambasador podkreśla, że z perspektywy Seulu, Koszalin wydaje się miastem bardzo przyjaznym. - W Korei nie ma takich przytulnych miast które można byłoby porównać do naszego Koszalina. 100 tys. mieszkańców to, jak na koreańskie miasto stanowczo za mało.

W miarę możliwości stara się promować Koszalin w Korei. - Zbudowaliśmy bardzo dobre relacje z koreańskim Muzeum w Mosan, które organizuje coroczne Międzynarodowe Artystyczne Sympozja. Rekomendowaliśmy również artystów malarzy i rzeźbiarzy z regionu koszalińskiego. W przypadku malarzy staramy się dodatkowo zorganizować, wykorzystując ich prace pozostawione w Mosan, wystawy w prestiżowych galeriach. Dla nas to sposób na promowanie kultury polskiej na koszt sponsorów, a dla artystów szansa na doskonalenie warsztatu artystycznego i wyrabianie międzynarodowej pozycji - podkreśla.

Normalnie misja ambasadora nie trwa dłużej niż 4 lata

W przypadku Krzysztofa Majki ten okres jest dłuższy i zbliża się już do pięciu lat. „Nasz człowiek w Seulu” nie zna jeszcze terminu jej zakończenia, ale spodziewa się, że może to nastąpić w tym roku. - Zamierzamy powrócić na stałe do Koszalina. Nie obawiam się powrotu do kraju. Praca dyplomaty wykształciła zdolności do przystosowania się do różnych warunków. Ubiegły rok był dla nas niezwykle szczęśliwy, gdyż urodził się nam wnuczek, Krzysztof. Tak więc mamy w rodzinie dwóch Krzysztofów, dużego i małego - dodaje z uśmiechem.

Na pewno Krzysztof Majka nie będzie miał problemu z powrotem do pracy na Politechnice Koszalińskiej. - Jest cały czas naszym pracownikiem, który korzysta z bezpłatnego urlopu - mówi Tadeusz Bohdal, rektor uczelni i wieloletni współpracownik dyplomaty. - Był pracownikiem wydziału mechanicznego, bardzo dobrym specjalistą. Chociaż teraz, gdyby zechciał się zdecydować do nas wrócić, to bym mu zaproponował, aby zajął się naukami ekonomicznymi. Na pewno praca byłego ambasadora na naszej uczelni byłaby dla nas wielkim prestiżem - dodaje rektor.

Co na to Krzysztof Majka? Czy rozważa powrót do bieżącej, polskiej polityki? - Nie mam jeszcze konkretnych planów na przyszłość, ale jestem otwarty na nowe wyzwania - mówi. - Na razie jesteśmy tutaj i skupiam się na tym, aby jak najlepiej wypełniać moje obowiązki - dodaje.

Na koniec zdradza, czego najbardziej brakuje mu w Korei. - Czarnego chleba, polskiej kiełbasy i białego sera.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!