Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki rujnują uprawy w Nowych Bielicach. Szkody są ogromne

Joanna Krężelewska
Część pola po prawej stronie zdjęcia wyglądała niedawno jak ta za plecami Krzysztofa Kozłowskiego i Piotra Wołoszyna. Autorzy zniszczeń - parzystokopytni mieszkańcy pobliskiego lasu.
Część pola po prawej stronie zdjęcia wyglądała niedawno jak ta za plecami Krzysztofa Kozłowskiego i Piotra Wołoszyna. Autorzy zniszczeń - parzystokopytni mieszkańcy pobliskiego lasu. Radosław Brzostek
- Niech Cimoszewicz tu przyjedzie i zobaczy, czy nasze straty to pół worka ziemniaków - nie kryją żalu rolnicy z Nowych Bielic.

- Przyjedźcie i zobaczcie sami, jakie już teraz, w lutym, mamy straty - Krzysztof Kozłowski w podkoszalińskich Nowych Bielicach uprawia rzepak, ziemniaki, zboża i łubin. - Po latach ludzie są zdesperowani, wrzód pękł, dlatego wychodzą na ulicę.

Jedziemy. Z daleka widać ślady, jak po kołach terenówki. Bliżej okazuje się, że to ścieżki, na których są ślady dzików. Przechodzimy przez zadbane, równe pole, dochodzimy do miejsca, które wygląda na świeżo zaorane. - To właśnie nasze straty - pokazuje pan Krzysztof. - Ziemia zryta na 40 centymetrów, uprawna wymieszana już z martwicą. Rocznie tracę na tym średnio 20 tys. zł.

- Straty są potężne, jakieś 7-8 tys. zł na hektarze, a od 5 do 10 hektarów jest niszczonych - dodaje Piotr Wołoszyn, właściciel sąsiedniego gospodarstwa na 70 hektarach.

Tę ziemię, już posianą, nawożoną, będzie trzeba raz jeszcze przygotować, obsiać. Ale plon zboża jarego i zimowego jest różny - później zasiane przynosi zdecydowanie mniejszy. - Już nie wliczam kosztu mojej pracy. Ale nasiona? Paliwo? - załamuje ręce nasz rozmówca. Pan Krzysztof próbował pole ubezpieczyć. Mógł - m.in. od gradobicia, ale nie od szkód wyrządzonych przez dziki. - Siedem razy dzwoniłem do koła łowieckiego z prośbą o interwencję. Pisałem pisma z prośbą o pomoc - mówi. Jego sąsiad dodaje: - Na moim polu łowczy postawili ambonę. Stoi zamknięta, a ziemię wokół dziki już zryły.

Rolnicy skarżą się, że odszkodowania, które wypłacają im koła łowieckie, pokrywają ułamek strat. - W sumie nic dziwnego, skoro straty szacują sami łowczy, a nie jakiś bezstronny biegły - mówi Krzysztof Kozłowski.

Pytamy o ogrodzenie terenu. - Zapraszam na pole. Tu jest pastuch pozrywany. To z kolei zasługa saren. Co z tego, że dostaniemy pastucha, jak zaraz jest pozrywany i dziki mają furtkę - rolnik pokazuje kolejny kawałek ziemi. - Tak łatwo politykom przychodzi krytykować nas za wołanie o pomoc - mówi pan Krzysztof.
- Szkody szacowane są na początku okresu wegetacyjnego roślin, a robią to osoby do tego uprawnione. Najczęściej dochodzimy do porozumienia, w razie sporu powoływany jest biegły sądowy - mówi Adrian Zmuda-Trzebiatowski, szef Koła Łowieckiego Dzik. - W Bielicach problem tkwi w sąsiadującym z polami zdziczałym, ale ogrodzonym sadzie. Do zimy to spiżarnia dla dzików. Myśliwi nie mogą polować na terenie ogrodzonym- podkreślił. Dodał, że dziki pozyskiwane są przez cały rok i w Bielicach myśliwi są regularnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!