Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Głos Koszaliński" kończy dziś 60 lat [zobacz pierwszy numer z 1952 roku]

Rozmawiała Irena Boguszewska
Rozmowa z Władysławem Łuczakiem, dziennikarzem, który 60 lat temu współtworzył "Głos Koszaliński". Pracował w nim od ukazania się pierwszego numeru aż do przejścia na emeryturę.

- Pierwszy numer "Głosu Koszalińskiego ukazał się 1 września 1952 roku. Jak to było?
- Pierwsze wydanie "Głosu Koszalińskiego" przygotowywaliśmy bardzo starannie. Reakcja mieściła się w budynku przy ul. Alfreda Lampego, obecnie Andersa, obok drukarni, w której drukowana była gazeta. Oglądając pierwsze wydanie byliśmy bardzo podekscytowani i dumni. Było to wielkie i ważne wydarzenie. Mieliśmy spotkanie z przedstawicielami władz, m.in. z pierwszym sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Koszalinie, bo gazeta była organem KW PZPR, tak jak wszystkie codzienne gazety w Polsce, za wyjątkiem popołudniówek. Kiedy sekretarz wyszedł, naczelny zatarł ręce i powiedział: - To byśmy coś wypili. I wypiliśmy. Pierwszy numer oblaliśmy "Złotą jabłonią", winem z Lipki pod Złotowem. Pierwszym naczelnym był Tadeusz Bartosz, który przyjechał tu z z Kielc.

- Co oznaczało organ Komitetu Wojewódzkiego? Czy to partia kierowała gazetą?
- Nie. Partia mianowała redaktora naczelnego i przez to miała wpływ na gazetę. Kiedy Ignacy Wirski, nasz drugi z kolei naczelny, zmienił napis przy tytule "organ KW PZPR" na inny - nie pamiętam dokładnie - na "dziennik KW", czy "gazeta KW", to go odwołali.

Głos Koszaliński 1 września 1952 rok (pierwszy numer gazety) from marstef74

- A jak było z cenzurą?
- Był Wojewódzki Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Tam pracowali cenzorzy. Zawsze jeden czytał całą gazetę przed drukiem. Miał zapisy, co nie może ukazać się w gazecie, które tylko on znał i które zmieniały się w zależności od sytuacji politycznej oraz społecznej. Dziennikarze znali podstawowe zasady i nie pamiętam sytuacji, aby cenzor coś zdjął z naszej gazety. Wieloletni szef cenzury koszalińskiej Jerzy Bieliński był bardzo skrupulatny. Z tekstów wyłapywał błędy oraz literówki. Bardzo pomagał redaktorowi dyżurnemu, bo mówił, co należałoby poprawić.

- Proszę powiedzieć, jak Pan trafił do "Głosu Koszalińskiego"?
- Pochodzę z Poznania. Tam, kiedy miałem 19 lat, rozpocząłem pracę w "Gazecie Poznańskiej", a dokładnie w jej oddziale w Zakładach Cegielskiego. Stamtąd zostałem skierowany na roczne szkolenie dziennikarskie do Warszawy. Na zakończenie kursu przyjechała komisja z Komitetu Centralnego PZPR oraz kadrowcy z RSW "Prasa". Do wyboru mieliśmy dwie gazety, które właśnie wtedy były uruchamiane - w Zielonej Górze lub w Koszalinie. Wybrałem Koszalin, bo zwariowałem na punkcie morza.

- A jakie wrażenie zrobił na Panu Koszalin?
- Okropne, natychmiast chciałem stąd uciekać. Zostałem tylko przez przypadek. Do Koszalina dotarłem 16 sierpnia 1952 roku o godzinie 6 rano razem z kolegami z kursu. Wśród nich byli Zenon Karpiński, Władysław Kubiak, Zbigniew Więckowski i Rajmund Zawadzki. Śródmieście prawie całe było w gruzach. Na ulicy Zwycięstwa, w miejscu, w którym obecnie jest "Saturn", zobaczyłem zwały gruzów, nad którymi unosił się jakiś opar. Stamtąd rozchodził się potworny smród, wręcz nie do opisania. Natychmiast wróciłem na dworzec. Powiedziałem sobie: wyjeżdżam. Jednak okazało się, że pociąg odchodzi dopiero o godzinie 14. Musiałem więc do tego czasu coś robić. Poszedłem do hotelu przy ul. 1-go Maja. Tam już byli nasi. A potem poszliśmy do redakcji. I zostałem.

- To redakcja już była?
- Tak, bo w Koszalinie była wydawana mutacja "Głosu Szczecińskiego". Redakcja mieściła się przy ul. Alfreda Lampego, obok drukarni. Tam pracowali: Leszek Figas, Jerzy Lesiak, Leszek Koziołkiewicz, Waldemar Slawik i Edward Bartkowiak. Razem z nami z Warszawy przyjechali Irena Lubojańska, Andrzej Czechowicz, potem Jadwiga Ślipińska, z Krakowa - Zbigniew Michta, Julian Pelczar, Tadeusz Kwaśniewski i jego żona Irena, która została dziennikarzem w radiu, a trochę później, jesienią - Wacław Nowak i Stanisław Figiel po studiach w ZSRR. Potem przychodzili inni dziennikarze, zmieniali się naczelni. A ja wciąż byłem w dziale ekonomicznym. Z czasem redakcja przeniosła się do wieżowca przy ul. Zwycięstwa, bo mieściła się w obiekcie należącym do Zakładów Graficznych i ich dyrektor chciał się jej pozbyć. Dzisiaj cały ten budynek stoi pusty. W wieżowcu mieliśmy mieć lepsze warunki pracy, ale lepsze nie były. Wieżowiec też teraz świeci pustkami.

- Jakie mieliście warunki pracy?
- Na początku w redakcji brakowało maszyn do pisania, samochodów i wszystkiego. Artykuły trzeba było pisać ręcznie, a maszynistki je przepisywały. W teren jeździliśmy pociągami. Jeździłem do Kołobrzegu, Ustki czy Darłowa na dwa, trzy dni. Warunki mieszkaniowe były spartańskie, ale władze starały się nam pomóc. Dostałem pokój przy ul. Łużyckiej. Z drugiej strony już w 1959 roku popłynąłem w rejs do Afryki. Było to możliwe dzięki temu, że byłem członkiem klubu publicystów morskich Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Potem pisałem korespondencje z Kuby, odbyłem rejs po portach Morza Śródziemnego i - dla mnie najważniejszy - rejs dookoła świata. W stanie wojennym popłynąłem jachtem z Klubu "Tramp" na Karaiby. Było to niesamowite, że w takich warunkach otrzymaliśmy zezwolenie na wyjście z portu. Ale wtedy w Koszalinie była silna grupa żeglarzy, o której mówiono, że sprawy trudne załatwia od ręki, a na niemożliwe potrzebuje paru dni.

- Dlaczego gazeta zmieniła nazwę?
- W 1975 roku, po reformie administracyjnej kraju, kiedy utworzono 49 województw, a w tym i słupskie, "Głos Koszaliński" przekształcony został w "Głos Pomorza", aby w Słupsku, kiedy miasto to uzyskało wreszcie swoje województwo, nie musieli nadal czytać "Głosu Koszalińskiego". W samej redakcji i pracy niewiele się zmieniło, bo zawsze w Słupsku mieliśmy oddział.

- Jak długo pracował Pan w "Głosie"?
- Jako dziennikarz 40 lat, a z tego w Koszalinie 38 lat. Z "Głosu" odszedłem na emeryturę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!