Właściciele gruntów, którzy często dokonali podziałów geodezyjnych, zapłacili gminie z tego tytułu opłaty adiacenckie, teraz otrzymują odmowy wydania decyzji WZ. A bez nich ich działki są praktycznie bezwartościowe, bo domu na nich zbudować nie można. W czym tkwi problem? Ustawa z dnia 20 maja 2016 r. (weszła w życie w lipcu 2019) o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych ustanowiła regułę 10H, która mówi, że odległość pomiędzy budynkiem mieszkalnym lub budynkiem o funkcji mieszanej a elektrownią wiatrową nie może być mniejsza niż 10-krotność całkowitej wysokości tej elektrowni.
Problem dla inwestorów
W praktyce oznacza to odległość nawet do 2 km (najwyższe turbiny osiągają wysokość do najwyższego punktu na łopacie wirnika powyżej 200 m ). Utrudnia to stawianie nowych elektrowni. Na podstawie zapisów tej właśnie ustawy wszystkie tereny zlokalizowane w odległości 10H od istniejących elektrowni wiatrowych nie będą mogły zostać zabudowane budynkami mieszkalnymi, o ile nie są objęte planami miejscowymi, które dopuszczają taką zabudowę w ich granicach.
Podczas sesji wójt Ewa Korczak w odpowiedzi na pytania mieszkańców mówiła: - Nikomu ta ustawa nie pasuje. Od 16 lipca praktycznie nie wydajemy decyzji o warunkach zabudowy, czyli tzw. wuzetek. To nie tylko problem naszej gminy, ale całego rejonu, bo to przecież tutaj farmy wiatrowe powstają, bo mamy sprzyjające warunki.
O tym, jak poważny jest to problem dla tych, którzy chcieliby się budować, świadczą liczby - w strefie oddziaływania już istniejących elektrowni wiatrowych znajduje się aktualnie 487 gmin, czyli niemal 20% wszystkich gmin w Polsce!
Nie wszystko stracone
Wójt przyznała, że na terenie gminy, właśnie z powodu ustawy, duża część areału została zablokowana, a sprawa dotyczy dużej grupy osób, tych z terenu gminy i tych, którzy tylko zakupili tu działki.
Czy to sytuacja patowa? Są pewne rozwiązania. Wioletta Ryndziewicz, kierownik referatu ds. inwestycji i budownictwa, wyjaśniała na sesji mieszkańcom, którzy apelowali o pomoc: - Zgodnie z ustawą wiatrakową mamy 72 miesiące od jej wejścia w życie, mamy możliwość przygotowania miejscow-ego planu pod zabudowę mieszkaniową. Byśmy mogli to zrobić, państwo musicie złożyć wnioski do gminy, że chcecie, by taki plan zrobić. W momencie, gdy te wnioski do nas wpłyną, zrobimy razem z urbanistą analizę i wtedy on zdecyduje, które tereny zostaną ujęte w miejscowym planie zabudowy mieszkaniowej i dzięki temu część terenów zostanie „uwolniona” i będzie się na nich można budować.
Wzór takiego wniosku gmina przygotuje - będzie go można pobrać ze strony internetowej gminy albo w samej gminie. Najważniejszą informacją w takim wniosku jest zakres obszaru, jaki ma być wyłączony spod ustway - czyli numer działki albo mapka geodezyjna z zaznaczoną działką.
Uczestniczący w sesji mieszkańcy z ulgą przyjęli fakt, że coś mogą jednak zrobić. Trudno im zaakceptować fakt, że nie mogą sie wybudować na swoich działkach albo sprzedać terenów, które kupili z myślą o inwestycji. Anna Imioła: - Mam nadzieję, że rzeczywiście uda się coś zrobić. Że nie zostaniemy z tym sami. I że nie będzie to trwać te ustawowe 72 miesiące, bo to przecież 5 lat!
Zobacz także: Dzień otwarty w GlobalLogic w Koszalinie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?