Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia: Bezimienna mogiła sprzed 70 lat koło Drawska Pomorskiego

Krzysztof Bednarek [email protected]
Zbigniew Mieczkowski (ur. 1952 r.) jest emerytowanym pułkownikiem Wojska Polskiego. W armii zajmował liczne stanowiska. Najdłużej, bo 17 lat spędził na poligonie drawskim. Posiada stopień doktora zdobyty w Akademii Obrony Narodowej. Po zakończeniu służby wojskowej zamieszkał w Linownie. Uprawia las, hoduje ryby i daniele. Nadal jest wykładowcą Wyższej Szkoły im. Pawła Włodkowica w Płocku. Jedną z jego pasji jest historia. Zbigniew Mieczkowski jest autorem książki o Linownie. Obecnie przygotowuje monografię poligonu drawskiego.
Zbigniew Mieczkowski (ur. 1952 r.) jest emerytowanym pułkownikiem Wojska Polskiego. W armii zajmował liczne stanowiska. Najdłużej, bo 17 lat spędził na poligonie drawskim. Posiada stopień doktora zdobyty w Akademii Obrony Narodowej. Po zakończeniu służby wojskowej zamieszkał w Linownie. Uprawia las, hoduje ryby i daniele. Nadal jest wykładowcą Wyższej Szkoły im. Pawła Włodkowica w Płocku. Jedną z jego pasji jest historia. Zbigniew Mieczkowski jest autorem książki o Linownie. Obecnie przygotowuje monografię poligonu drawskiego.
W grudniu 2011 r. i w lutym 2012 r. na cmentarzu w Linownie w gminie Drawsko Pomorskie dwukrotnie przeprowadzono ekshumacje bezimiennej mogiły żołnierskiej. Znaleziono szczątki jeńców radzieckich.
Zbigniew Mieczkowski (ur. 1952 r.) jest emerytowanym pułkownikiem Wojska Polskiego. W armii zajmował liczne stanowiska. Najdłużej, bo 17 lat spędził
Zbigniew Mieczkowski
(ur. 1952 r.) jest emerytowanym pułkownikiem Wojska Polskiego. W armii zajmował liczne stanowiska. Najdłużej, bo 17 lat spędził na poligonie drawskim. Posiada stopień doktora zdobyty w Akademii Obrony Narodowej. Po zakończeniu służby wojskowej zamieszkał w Linownie. Uprawia las, hoduje ryby i daniele. Nadal jest wykładowcą Wyższej Szkoły im. Pawła Włodkowica w Płocku. Jedną z jego pasji jest historia. Zbigniew Mieczkowski jest autorem książki o Linownie. Obecnie przygotowuje monografię poligonu drawskiego.

Zbigniew Mieczkowski
(ur. 1952 r.) jest emerytowanym pułkownikiem Wojska Polskiego. W armii zajmował liczne stanowiska. Najdłużej, bo 17 lat spędził na poligonie drawskim. Posiada stopień doktora zdobyty w Akademii Obrony Narodowej. Po zakończeniu służby wojskowej zamieszkał w Linownie. Uprawia las, hoduje ryby i daniele. Nadal jest wykładowcą Wyższej Szkoły im. Pawła Włodkowica w Płocku. Jedną z jego pasji jest historia. Zbigniew Mieczkowski jest autorem książki o Linownie. Obecnie przygotowuje monografię poligonu drawskiego.

W wyniki ekshumacji znaleziono szczątki dziesięciu żołnierzy. Ośmiu z nich udało się zidentyfikować dzięki tzw. nieśmiertelnikom. Wczoraj na cmentarzu w Linownie odbyła się uroczystość upamiętnienia śmierci żołnierzy.
Ustaleniem losów osób pochowanych w bezimiennej mogile zajmował się Zbigniew Mieczkowski, mieszkaniec Linowna.

Pomógł przypadek

- Dopóki w Linownie istniała szkoła, mogiłami opiekowali się uczniowie - opowiada nam Zbigniew Mieczkowski. - Później drewniane krzyże pogniły. Sensacyjnych wersji, kto został tu pochowany, było wiele. Jednak żaden z mieszkań-ców nie miał pewności, kto spoczywa w pobliżu wejścia na cmentarz w Linownie. Jedna z wersji mówiła o tym, że mogli tu być pochowani żołnierze polscy. 3 marca 1945 r. działania wojenne w rejonie Linowna prowadziła 4. Dywizja Piechoty I Armii Wojska Polskiego. Sądziłem, że w tutejszej mogile spoczywa ppor. Arkadiusz Lange i kpr. Emil Willman oraz sześciu ich towarzyszy, którzy zginęli nieopodal pod nieistniejącym już dzisiaj Lisówkiem. Odnalazłem jednak ich groby na cmentarzach wojennych w Drawsku Pomorskim i w Wałczu.

W ustaleniu narodowości pochowanych żołnierzy pomógł przypadek. W sierpniu ubiegłego roku Linowno odwiedził 82-letni Dietrych Strehlow, obywatel Niemiec, który przed wybuchem wojny mieszkał w tej miejscowości. Był wówczas dzieckiem, synem miejscowego karczmarza. To od niego Zbigniew Mieczkowski dowiedział się, że bezimienne dotąd mogiły na miejscowym cmentarzu mogą być grobami jeńców radzieckich.

Według opowieści Strehlowa, potwierdzonej również przez jego brata 84-letniego Joachima, którego Zbigniew Mieczkowski odwiedził na wyspie Rugia, w czasie wojny w Linownie pracowali jeńcy francuscy i rosyjscy, skierowani tu do przymusowej pracy z obozu jenieckiego w Czarnem.

Zbigniew Mieczkowski poszedł tym tropem. Skontaktował się z członkami Grupy "Pomorze 45" ze Szczecina, zajmującymi się poszukiwaniem osób zaginionych podczas II wojny, z podobną organizacją działającą w Moskwie oraz z Zakładem Medycyny Sądowej. Zapadła decyzja o ekshumacji z udziałem przedstawiciela władz rosyjskich.
Podczas pierwszej ekshumacji dokonanej w grudniu 2011 r. wydobyto szczątki pięciu mężczyzn. Okazało się, że byli to Rosjanie, którzy dostali się do niemieckiej niewoli po ataku Niemców na Związek Radziecki w 1941 r. W latach 1941 - 43 jeńcy przebywali w Stalagu II B Hammerstein w miejscowości Czarne koło Szczecinka, skąd skierowani zostali do prac przymusowych na terenie Linowna. Najprawdopodobniej zmarli z wycieńczenia. Skąd tak dokładne informacje?

Znowu przypadek. Okazało się, że w czasie II wojny Rosjanom udało się przejąć dokumentację obozu w Czarnem.
- Po wykopaniu szczątków przy czterech szkieletach znaleźliśmy niemieckie nieśmiertelniki więźniów obozowych. Po paru minutach, przy użyciu laptopa i internetu uzyskaliśmy z Moskwy informacje, kto tu leży - opowiada Zbigniew Mieczkowski.

List z Rosji

Miesiąc po pierwszej ekshumacji nadszedł list. Z Rosji. Oto jego fragmenty:
"W imieniu całej rodziny dziękujemy za to, że odnaleźliście mogiłę naszego ojca, dziadka i pradziadka. Historia naszej rodziny podobna jest do historii milionów rodzin z tamtych lat. Nasz dziadek, Andriej Akimowicz Lwow poszedł na wojnę w 1941 r. Zostawił w domu młodą żonę z trójką dzieci. Najstarsza Zoja miała cztery lata, a najmłodszy syn cztery miesiące. Dziadek walczył pod Stalingradem. To stamtąd przyszło powiadomienie "Zaginął bez wieści".

W domu czekaliśmy na niego długo. Nawet wówczas, gdy z wojny powrócił jego towarzysz broni. Opowiadał on, że szukał naszego dziadka wśród żywych i umarłych. Dopiero teraz, po 70 latach poznaliśmy, że jeszcze w 1943 roku był w niewoli. Córka Andrieja Lwowa - Zoja Andriejewna wspomina ten dzień, kiedy ojciec szedł na wojnę. Był bardzo wesoły. Biegał i bawił się z nią. W pewnym momencie sposępniał i powiedział "Pora się żegnać". Na naiwne pytanie córeczki "Kiedy wrócisz" odpowiedział "Niebawem".

Teraz dopiero poznaliśmy dalsze jego losy. Nisko kłaniamy się polskiemu pułkownikowi Zbigniewowi Mieczkowskiemu i wszystkim tym, którzy przyczynili się do odnalezienia naszego dziadka. Jego córka Zoja podjęła już decyzję, by nie niepokoić ojca i pozostawić go tam, gdzie go pogrzebano. Prosi jedynie o garstkę ziemi z jego mogiły. Mając 75 lat sama nie może przyjechać do Polski. My młodsze pokolenie wkrótce obowiązkowo przyjedziemy na mogiłę naszego dziadka i pradziadka. Jeszcze raz z całej duszy dziękujemy. Z poważaniem rodzina Andrieja Lwowa".

Lwow trafił do niewoli niemieckiej pod Stalingradem 23 września 1942 r. Stamtąd dostał się do obozu przejściowego w Przemyślu, a później do Stalagu II B Hamerstein, obecnie Czarne.

Chleb z domieszką trocin i sieczki ze słomy

Inny z odnalezionych żołnierzy, Alieksiej Makarenko dostał się do niewoli niemieckiej 16 lipca 1942 r. Dwa tygodnie później był już w Stalagu II B w Czarnem. Na roboty do Woltersdorfu (niemiecka nazwa Linowna) skierowany został 3 marca 1943 r. Tu po niespełna trzech tygodniach zmarł. W niewoli przeżył zaledwie osiem miesięcy. Jego rodzina również dowiedziała się o miejscu jego pochówku po 70 latach.

- Życzenie rodziny Lwowa zostało spełnione. Symboliczna garść ziemi z grobu ojca i dziadka 11 lutego pojechała do Rosji. Tego bowiem bardzo mroźnego dnia dokończono ekshumację kolejnych pięciu grobów. Zakładowi Medycyny Sądowej ze Szczecina współpracującemu z przedstawicielami "Wajennoj Archeologii" z Moskwy i podobnej placówki z Berlina udało się zidentyfikować kolejnych czterech jeńców rosyjskich. Wszyscy do niewoli niemieckiej dostali się w lipcu 1941 roku. Poprzez obóz przejściowy Stalag 315 w Przemyślu trafili do Hammerstein II B w Czarnym. Przeszli więc dwie prawdziwe "rzeźnie", gdzie jeńcy jedli chleb z domieszką trocin i sieczki ze słomy oraz "oczyścili" teren obozów do ostatniego źdźbła trawy. Skrajnie wycieńczeni zaledwie po 3-miesięcznej niewoli w połowie października 1941 roku trafili na przymusowe roboty do obecnego Linowna - opowiada Zbigniew Mieczkowski. - Tu trzech spośród czwórki ekshumowanych zmarło jeszcze tego samego miesiąca, a ostatni z nich zaledwie 3 tygodnie później.

- Doprowadzenie do ustalenia powyższych faktów po 70-latach od ich zaistnienia było niezmiernie trudne i pracochłonne. Spotkałem jednak wielu wspaniałych ludzi, którzy bezinteresownie pomogli rozwikłać tę historyczną zagadkę. Serdecznie dziękuję Pani Marioli Cieśli, dyrektor Wojewódzkiego Wydziału Polityki Społecznej, dr. n. med. Andrzejowi Ossowskiemu z Zakładu Medycyny Sądowej PUM w Szczecinie oraz Piotrowi Brzezińskiemu z grupy poszukiwawczej "Pomorze 1945". Słowa podzię-kowań kieruję do Pana Czesława Biecia, który nie odmówił pomocy w tak szczytnej sprawie i pomimo wielkiego ryzyka uszkodzenia koparki w zmarzlinie skierował swojego mistrza Tadeusza Tutura do Linowna - kończy opowieść Zbigniew Mieczkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!