Tak dziś siedemnastowieczny świecznik prezentuje się w słupskim kościele, w parafii pod wezwaniem świętego Jacka. Oczywiście świeczki zostały zastąpione przez elektryczne lampki.
(fot. Łukasz Capar)
Decyzja zarządu sejmiku to efekt pisma, które w sprawie świecznika jakiś czas temu wysłali Antoni Tofil, proboszcz parafii katedralnej w Koszalinie, oraz ksiądz Henryk Romanik, diecezjalny konserwator zabytków. W piśmie tym zwrócili się z prośbą do Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku - które na chwilę obecną jest właścicielem zabytkowego świecznika - o przekazanie świecznika "w depozyt bezterminowy" (ten zaś od 1986 roku wisi w słupskim kościele pod wezwaniem świętego Jacka). Władze słupskiego Muzeum zgodziły się na to bez problemu, ale konieczna była jeszcze zgoda zarządu województwa pomorskiego, pod który Muzeum podlega. I taka zgoda właśnie zapadła. - Rzeczywiście, zarząd podjął uchwałę o takiej treści - mówi Małgorzata Pisarewicz, rzecznik prasowy zarządu województwa pomorskiego. - Na prośbę Muzeum Pomorza Środkowego zgodziliśmy się na to, aby zabytkowy żyrandol przekazać w użyczenie parafii katedralnej w Koszalinie do końca roku 2018 - dodaje.
Czy fakt, że czas użyczenia świecznika nie jest bezterminowy oznacza, że po 2018 roku zostanie on z katedry zabrany? - Nie, to tylko taki formalny zapis wynikający z przepisów - tłumaczy Mieczysław Jaroszewicz, dyrektor słupskiego Muzeum Pomorza Środkowego. - Po prostu jesteśmy zobowiązani do tego, aby co pięć lat sprawdzać jaki jest stan wypożyczonych rzeczy z naszych zbiorów, jak wyglądają warunki ich ekspozycji w nowym miejscu. Wierzę, że w katedrze będzie to formalność, po której będziemy naszą zgodę na wypożyczenie przedłużać na kolejne lata. Zgadzamy się z tym, aby ten wyjątkowy świecznik wrócił na stałe do Koszalina.
Kiedy świecznik trafi do katedry? O tym w najbliższych dniach wspólnie zdecydują dyrektor Mieczysław Jaroszewicz i proboszcz Antoni Tofil. - Najważniejszymi kwestiami będzie omówienie demontażu i transportu świecznika oraz miejsca w katedrze, w którym zostanie on zawieszony. W tej chwili skłaniam się ku temu, aby zdjąć jeden z wiszących żyrandoli i w jego miejsce wstawić ten historyczny świecznik - mówi. Proboszcz planuje również, zanim świecznik zawiśnie w katedrze, jego odnowienie. - Na razie w podstawowym zakresie, bo na tyle nas będzie stać. A w przyszłości, gdy zdobędziemy fundusze, chciałbym, aby został on poddany gruntownej renowacji - dodaje
Burzliwe dzieje świecznika
Wielki i słynny świecznik nosił nazwę "korona piwowarów", bo ufundował go właśnie ten koszaliński cech. Został zamówiony w 1607 roku u norymberskich mistrzów. Prace nad nim trwały rok czasu, a koszt zamknął się bardzo dużą jak na ówczesne czasy kwotą 463 florenów. Gotowy świecznik zawisł w katedrze w Koszalinie w 1608 roku. Jego pojawienie się miało ścisły związek z planami księcia Franciszka z rodu Gryfitów, do którego wtedy należała koszalińska ziemia. Otóż zamierzał się on ożenić, a jego wybranką była księżna Zofia z Saksonii. Mieszczanie, fundując tak majestatyczny świecznik, chcieli w ten sposób uczcić to doniosłe dla miasta wydarzenie i pokazać go gościom, którzy zjadą się na uroczystość weselną (stało się tak w roku 1610). Od tamtej pory gigantyczny i kunsztownie wykończony, świecznik rozjaśniał nabożeństwa i wszelkie inne uroczystości organizowane w świątyni. Świecznik znikł z kościoła w 1945 roku, tuż przed wkroczeniem armii sowieckiej. Został wtedy zdjęty i ukryty w jednym z grobowców na cmentarzu, który kiedyś istniał w parku okalającym dziś Koszalińską Bibliotekę Publiczną. Potem ślad się urywa aż do lat 60.
- Wtedy jeden z naszych pracowników gdzieś go odnalazł, kupił i wzbogacił nasze zbiory - opowiada Mieczysław Jaroszewicz, dyrektor Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?