Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

II turę rozstrzygną sprawy lokalne. Rozmowa z ekspertem

Piotr Polechoński
Jarosław Flis mówi, że duża różnica między kandydatami po pierwszej turze, z reguły zniechęca do ponownego oddania głosu w turze drugiej. Ale i demobilizuje szeregi popierające lidera.
Jarosław Flis mówi, że duża różnica między kandydatami po pierwszej turze, z reguły zniechęca do ponownego oddania głosu w turze drugiej. Ale i demobilizuje szeregi popierające lidera. Wojciech Matusik
- Frekwencja zależy od tego, kto się do tej drugiej tury dostał - mówi Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspert od analiz statystycznych, publicysta i komentator polityczny.

- W Koszalinie, jak w wielu innych miejscach w kraju, czeka nas druga, wyborcza tura. Jak do niej podchodzą wyborcy? Mobilizuje ich starcie tylko dwóch kandydatów, czy już z mniejszym zapałem podchodzą do ponownego głosowania i zostają w domach?

- Wszystko zależy od tego, kto się do tej drugiej tury dostał. Jeżeli to są osoby odstające potencjałem i znaczeniem politycznym od reszty kandydatów, których bardzo wyraźnie pokonali w pierwszej turze, osoby, których spór polityczny jest wyrazisty i trwa już od dłuższego czasu - to wówczas, jak to pokazują badania, temperatura polityczna jest wyższa, podobnie jak frekwencja. W drugiej turze dotychczasowy, dobrze znany spór pomiędzy jednym i drugim kandydatem zostaje jeszcze bardziej zogniskowany i przez to staje się ciekawszy, a to powoduje, że do urn przyjdą ci, którzy w pierwszej turze nie brali udziału. Nie mówiąc już o pełnej mobilizacji dotychczasowych zwolenników kandydatów, którzy mocno zewrą szeregi i będą walczyć do upadłego. Wówczas frekwencja może poprawić się nawet o jedną trzecią. Trochę inaczej wygląda sytuacja wtedy, gdy w pierwszej turze z kilku kandydatów nikt się specjalnie nie wyróżnia, wszyscy osiągają podobne wyniki, a dwóch z nich, którzy z najlepszymi rezultatami przechodzą dalej, nie budzą większych emocji. Wtedy nie dość, że ci, którzy nie głosowali za pierwszym razem teraz nie pójdą na pewno, to jeszcze część z wyborców, którzy wzięli udział w głosowaniu, teraz da sobie z tym spokój. Gdy kandydaci będą miałcy i nijacy, wyborcom będzie obojętne kto wygra.

- Czy wynik, jaki w pierwszej turze uzyskał ten drugi kandydat, ma znaczenie? To, ile traci on do lidera?

- Tak, ma znaczenie, i to bardzo duże. Duża różnica między nimi z reguły zniechęca do ponownego oddania głosu. Część zwolenników tego drugiego kandydata, ze słabszym wynikiem, może machnąć ręką i uznać, że i tak nie ma on szans. Jest i druga strona medalu - część wyborców, która wsparła lidera, może dojść do wniosku, że ten osiągnął tak dobry wynik, że i wygra i bez ich pomocy. Najkorzystniej - z punktu widzenia frekwencji - jest wtedy, gdy różnica między rywalami nie jest wielka, bo to najbardziej mobilizuje wyborców.

- A jaki wpływ na wyborców, którzy w pierwszej turze poparli innych kandydatów niż ci, którzy przeszli do drugiej tury, mają apele liderów przegranych ugrupowań, aby w kolejnej turze zagłosowali tego lub drugiego kandydata? Czy na przykład wskazanie z imienia i nazwiska kandydata, na którego ci wyborcy powinni przenieść swoje poparcie, wpływa na wybór, jakiego ostatecznie dokonają?

- Cóż, okazuje się, że w praktyce z reguły rozkłada się to dokładnie po połowie: 50 na 50 procent. Czyli, że połowa z wyborców pójdzie za tym apelem, a druga połowa go całkowicie zignoruje i zagłosuje tak, jak będzie chciała. Innymi słowy takie apele, czy wskazania są istotne, ale z drugiej strony nie ma co ich przeceniać. Wybory samorządowe mają swoją specyfikę i sprawy lokalne, proponowane konkretne rozwiązania konkretnych, bliskich ludziom problemów, są często ważniejsze od politycznych wskazań, czy politycznych podziałów w skali ogólnopolskiej. I jak część wyborców usłyszy, że jeden z dwóch kandydatów proponuje coś dla nich szczególnie ważnego, to nie będą się na nikogo oglądać, tylko go poprą.

- W Koszalinie jednego z kandydatów, urzędującego prezydenta, wspiera Platforma Obywatelska, drugi to kandydat z lokalnego, koszalińskiego komitetu. Czy ta bezpartyjność dla tego drugiego to bonus, a dla prezydenta szyld PO to po porażce Platformy w skali ogólnopolskiej nie będzie już teraz atutem tylko ciężarem?

- W przypadku komitetów lokalnych ich bezpartyjność jak najbardziej może być bonusem. Na pewno łatwiej będzie im przejąć głosy na przykład wyborców PiS, gdy kontrkandydatem jest ktoś z PO lub na odwrót. Ale tutaj dużo zależy od tego, jak taki komitet i jego kandydat poprowadzi w ciągu tych dwóch tygodni wyborczą kampanię, czy będą potrafili ten bonus skutecznie wykorzystać. A co do szyldu PO to oczywistą rzeczą jest, że szanse zwycięzców rosną, a przegranych maleją. Na pewno zatem porażka PO prezydentowi Koszalina nie pomoże, ale nie nadawałbym temu zbyt dużego znaczenia. Jak już mówiłem, wybory samorządowe mają swoją specyfikę i na pewno nie będzie tak, że szyld PO będzie tu jakoś szczególnie istotny. O sukcesie lub porażce kandydatów w drugiej turze zadecydują po prostu sprawy lokalne.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!