Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Korwin-Mikke: Jeśli zrobię zamach stanu, to tylko na czele wojska

Maciej Pieczyński
Rozmawiamy z Januszem Korwinem-Mikke, prezesem Kongresu Nowej Prawicy.
Rozmawiamy z Januszem Korwinem-Mikke, prezesem Kongresu Nowej Prawicy. archiwum
Rozmawiamy z Januszem Korwinem-Mikke, prezesem Kongresu Nowej Prawicy.

"Dlaczego nie mogę się doczekać spotkania z Korwinem? Bo oto artysta cyrkowy numer 1 przyjeżdża do mojego miasta! Jego popisu przegapić nie można" - taki komentarz zamieścił jeden z internautów na facebookowej stronie wydarzenia "Janusz Korwin-Mikke W Szczecinie". Podobne komentarze co do pana osoby zdarzają się często. Nie obraża to pana?

- Ja nie czytam komentarzy internautów.

A co pan myśli o tego typu opiniach ludzi wyrażanych publicznie?

- Nie wiem, wielu ludzi tak mówi o mnie, ale to nic nie znaczy.

Wojciech Cejrowski, również barwny prawicowy publicysta, za niektóre swoje spotkania z fanami każe płacić, traktując je jako show. Może pan też powinien o tym pomyśleć?

- Nie. Nie mam takich ambicji. Nie czuję się artystą cyrkowym. Czuję się politykiem.

Mówi pan: "całe szczęście duch w narodzie nie ginie - kibole jeszcze potrafią się bić. To dobrze, bo jak nas napadną, to bronić kraju będą kibole, nie studenci politologii"...

- Oczywiście! W czasie pokoju kibole sprawiają wiele problemów, ale kiedy przyjdzie czas, że trzeba bronić kraju, wierzę, że będziemy mogli na nich liczyć.

Ale to dobrze, że kibole biją policjantów? To chyba niezbyt patriotyczne: napadać na funkcjonariuszy swojego państwa...

- Ja nie rozumiem, dlaczego policja miesza się do kibicowskich walk. Powinno się stworzyć strefę zieloną i strefę czerwoną. Zielona strefa byłaby chroniona przez policję, a kto wszedłby do strefy czerwonej, zdany byłby na siebie. Poza tym, gdyby na meczu nie było osobnych sektorów dla konkretnych grup, tylko siedzieliby kibice na przemian, nie dochodziłoby do bójek. Sztuczne rozdzielenie tych ludzi powoduje agresję.

Skoro jest pan przeciwnikiem demokracji i sympatykiem kiboli, to może by pan zorganizował zamach stanu przy pomocy pseudokibiców?

- Osobiście wolałbym, żeby zamach stanu zrobiło wojsko.

Mają więcej środków, żeby zrobić zamach...

- Tak. Nawiasem mówiąc, jest nieprawdą, że Pinochet zrobił zamach stanu. Któregoś dnia w jego gabinecie pojawili się dowódca marynarki, dowódca armii i dowódca policji, stanęli na baczność i powiedzieli: albo robisz ten zamach stanu, albo cię aresztujemy. No i zrobił! I wyszedł na bohatera.

Czyli jak zamach stanu, to tylko z wojskiem.

- Zgadza się. Będzie mniej ofiar. Zresztą myślę, że gdyby wojsko wsadziło do kryminału cały parlament i rząd, to wzrósłby autorytet armii. I nie mielibyśmy już problemu z brakiem chętnych do służby wojskowej.

Bogna Czałczyńska organizuje w Szczecinie festiwal dla kobiet festiwal PROGRESSTERON. Kiedy ją zapytałem, dlaczego mężczyźni nie mogą wziąć w nim udziału, odpowiedziała: "bo się nie rozwijają". Co pan na to?

- Machamy na to ręką. Wariatom trzeba pozwolić działać, niech się samo kompromitują.

A kobiety się rozwijają?

- Kobiety się rozwijały dawniej, dlatego że pracowały w domu. Natomiast praca w biurze, gdzie często dziś możemy spotkać panie, jest zabójcza dla intelektu. Podbijanie stempelka nie rozwija człowieka. Dzisiejsze panie domu wiele ułatwień zawdzięczają mężczyznom, bo to oni są autorami takich wynalazków jak zmywarka. Nawet mopa wynalazł mężczyzna, Murzyn, nawiasem mówiąc. Dzięki temu kobiety mają dziś mało roboty w kuchni i czas, żeby siedzieć przed komputerem i przez internet obcować z całym światem. Może też grać na fortepianie dzieciom.

Są oczywiście kobiety, które mają więcej testosteronu, feministki, i one nawet nie powinny zajmować się dziećmi, powinny wynajmować zawodową mamkę. Feministki uważają, że mężczyzna jest najważniejszy, dlatego pchają się do wykonywania męskich zawodów. Niech próbują, ale państwo tego regulować nie powinno.

Wychowywanie dzieci jest bardziej odpowiedzialne od prac typowo męskich?

- Programowałem kiedyś komputer. Jak coś zepsuję, to mogę napisać od nowa. Jak się wścieknę i rozwalę klawiaturę o stół, to kupuję nową za 25 złotych. Natomiast jedno niebaczne słowo, wypowiedziane do dziecka, może umysł dziecka zepsuć doszczętnie. Umysł dziecka ma więcej komórek neuronowych niż komputer. W związku z czym praca kobiety przy dziecku jest bardziej odpowiedzialna niż praca mężczyzny przy komputerze.

Jak ocenia pan działalność Kongresu Nowej Prawicy w Szczecinie i regionie?

- O działalność lokalną proszę mnie nie pytać, to domena miejscowych oddziałów.

<.b> Ale pan jest prezesem, a nie jest pan zwolennikiem demokracji... Wydawałoby się więc, że KNP to partia wodzowska.

- Ja nie wtrącam się w wewnętrzne sprawy oddziałów partii, nie ma demokracji, ale jest autonomia. Jesteśmy zwolennikami autonomii np. Śląska, pod jednym warunkiem: że pan Gorzelik (szef Ruchu Autonomii Śląska - red.) nie będzie nam piep...ł o tym, że prawo śląskie będzie miało pierwszeństwo przed ogólnopolskim. Jeśli spróbuje do tego dążyć, to go rozstrzelamy po prostu, za zdradę. Tym się właśnie państwo liberalne różni od państwa tolerancyjnego. Państwo liberalne to takie, w którym jest bardzo mało przepisów, ale są one przestrzegane. Państwo tolerancyjne to jest takie, w którym tych przepisów jest tysiące, ale wszyscy je łamią.

Za niewiele ponad miesiąc ulicami polskich miast przejdą marsze niepodległości. W tym szczecińskim ramię w ramię uczestniczą katolicy ze stowarzyszenia Civitas Chrisitiana z neopoganami z organizacji Niklot. Takie prawicowe porozumienie ponad podziałami to dobry pomysł?

- Bardzo dobry. Wiem, że szczeciński oddział KNP prężnie współpracuje z Niklotem. Patriotyzm to wartość cenna niezależnie od podziałów religijnych. Ale 11 listopada nie powinno być celebrowane jako Święto Niepodległości, bo to data przekazania władzy temu bandycie Piłsudskiemu, który przecież w zamachu majowym wymordował więcej ludzi niż zginęło podczas stanu wojennego wprowadzonego przez Jaruzelskiego.

Ludzie mają zresztą złe pojęcie o Jaruzelskim. Jedni wrzeszczą, że to zbawca ojczyzny, inni - że to zbrodniarz. A prawda jest inna. Generał Jaruzelski chciał zrobić porządek w swoim kraju. To porządny
patriota i prawdziwy żołnierz, ale bez większych zdolności i horyzontów.

Co pan sądzi o nowych ruchach na prawicy: Gowin, Wipler, Kowal, Ruch Narodowy?

- Patrzymy pozytywnie na te ruchy. Wolelibyśmy do Parlamentu Europejskiego iść samodzielnie, bez obciążenia, ale w wyborach samorządowych, parlamentarnych być może skusimy się na jakiś sojusz. Różnica między nami a Gowinem i jemu podobnymi jest taka, że my dążymy do obalenia tego reżimu, a oni chcą go zmienić od środka. Jeżeli będzie szansa, to im pomożemy, i vice versa.

Czy Szczecin jest miastem niewykorzystanych szans?

- W tej chwili tempo rozwoju Chin spadło do 7,5 procenta, przerażeni Chińczycy stworzyli w Szanghaju strefę wolnego handlu. Może warto byłoby w Szczecinie coś podobnego zrobić.

Czy to dobrze, że stocznia szczecińska upadła?

- Tak, stocznie na Bałtyku nie mają szans konkurować ze stoczniami na Pacyfiku, gdzie pracują Koreańczycy. Nie wygramy wyścigu z nimi. Dlatego warto przejść na lżejszy przemysł, na przykład na stocznie produkujące jachty.

I to mogłaby być przyszłość Szczecina?

- To jedna z opcji. Na terenach postoczniowych można też zbudować ogromne osiedle mieszkaniowe. Dlaczego akurat musi być stocznia?! Nie rozumiem. Mogą też w tym miejscu funkcjonować plaże, które dadzą zatrudnienie tysiącom kelnerów, barmanów.

To ma być wolny rynek! Trzeba sprzedać teren postoczniowy temu, kto da najwięcej, bo jak ktoś da najwięcej, to postara się zrobić rzecz najbardziej potrzebną, a ta jest nabardziej potrzebna, z której są największe pieniądze.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!