Jazda nad morze to koszmar i mordęga. Z Koszalina do Mielna w dwie godziny

Wielkie porządki drogowe w Mielnie przed nami. By odkorkować kurort, a właściwie drogę prowadzącą do Mielna, gmina, w porozumieniu z przedstawicielami sklepu Biedronka, zlikwiduje w centrum miejscowości jedno z przejść dla pieszych i ustawi barierki, uniemożliwiające pieszym przechodzenie na drugą stronę jezdni. Ale problem z zakorkowanymi drogami, prowadzącymi nad morze, jest większy. I nie dotyczy jedynie Mielna.

- W Bobolicach są już ronda, które miały upłynnić ruch. Ale nadal stoi się długo - informują nas poirytowani kierowcy.
- W Koszalinie źle oznakowano obwodnicę i większość samochodów jedzie przez miasto - to kolejny sygnał odebrany w tym tygodniu od naszych Czytelników.
- Powróćmy do pomysłu sprzed lat, kiedy planowano wybudować most na Jamnie. Dziś by się taki przydał - to następna propozycja mieszkańców regionu.

W koszalińskim ratuszu przyznają: w wakacje ruch wzrasta wielokrotnie. - Na pewno lekiem na zakorkowane miasta będzie budowa drogi S6. Oczywiście, to nie rozwiąże wszystkich problemów. My wspieramy więc alternatywne dojazdy nad morze: statkiem Koszałek, szynobusem, w wakacje kursuje też autobus linii nr 1 do Mielna - wylicza Robert Grabowski, rzecznik prezydenta Koszalina. - Ale to przede wszystkim gminy nadmorskie muszą zmierzyć się z tym problemem. Brak parkingów albo zbyt drogie parkingi, brak drogowskazów - pokazujących gdzie są miejsca do zaparkowania - to na pewno też przyczynia się do spowolnienia ruchu.

Ruch do Mielna nawet, gdy pogoda nie jest zbyt plażowa, zawsze jest ogromny. Wyjazd znad morza zajmuje dobre 50 minut. Tymczasem do Koszalina to jedynie 15 kilometrów. Najgorzej było jednak w weekend. Korek tworzył się już na początku Mścic. Ruch był tak duży, że nawet droga przez Łazy była zakorkowana.