Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józef Warchoł w koszalińskim sądzie: nie chciałem skrzywdzić, a mogłem

Marzena Sutryk [email protected]
Dzisiaj przed koszalińskim sądem był kontynuowany proces przeciwko Józefowi Warchołowi. Podczas rozprawy, po raz pierwszy, głos zabrał sam oskarżony. - Wściekłem się wtedy - przyznał.

Przypomnijmy, rzecz dotyczy awantury z 2009 roku, z udziałem sportowca i mistrza kick boksingu Józefa Warchoła. Do zdarzenia doszło w Galerii Kosmos, na zapleczu sklepu "Piotr i Paweł". Na filmie z monitoringu widać, jak Józef Warchoł "tłumaczy" obecnym w sklepie, że hałas wynikający z dostawy i rozładunku towaru przed godziną 6 "zatruwa" okolicznym mieszkańcom, a także jemu, życie. Doszło wtedy do szarpaniny. Po wszystkim sprawa trafiła do policji i prokuratury, a w końcu do sądu trafił akt oskarżenia.

Dzisiaj to była kolejna rozprawa. Nieoczekiwanie, po raz pierwszy, głos zabrał Józef Warchoł (na początku procesu odmówił bowiem składania wyjaśnień).

- Wiele razy interweniowaliśmy z żoną w sprawie hałasów na zapleczu Galerii Kosmos. Bezskutecznie - mówił Józef Warchoł. - Po kilku miesiącach życia w takich warunkach człowiek świra dostawał.

Wymieniłem u nas nawet okna, żeby ograniczyć dopływ hałasu, nic to nie dało. O 3, 4 godzinie w nocy przyjeżdżali dostawcy, słychać było silniki samochodów ciężarowych, hałasy na rampie. To było nie do zniesienia. Ja nie chciałem żadnej sytuacji, żeby coś zrobić nie tak... - tłumaczył się sportowiec. - Próbowałem sprawę załatwić pokojowo... Moja córka wiele razy budziła się od tego hałasu w nocy z płaczem. Ja wiele razy wychylałem się przez okno i zaczynałem się drzeć. Wzywaliśmy policję. Sąsiedzi mówili, żebym coś z tym zrobił. Tak się nie dało żyć.

A jak było w dniu, gdy doszło do awantury na zapleczu delikatesów? - Było około 5.35, a już zaczął się rozładunek towaru i znowu był hałas - mówił Warchoł. - Pobiegłem tam. Byłem poirytowany. Wściekłem się. Ciężko było się opanować. Ochroniarz powiedział do mnie "wyp...", wtedy poszło ognisko zapalne - relacjonował mistrz. - Poszła iskra, a resztę widać na filmie (Warchoł m. in. zdzielił kierowcę kijem od szczotki, pchnął ochroniarza - dop. red.). Ja nie chciałem nikomu zrobić krzywdy i nie zrobiłem. Bo gdybym chciał, proszę wysokiego sądu, to ja mam takie możliwości fizyczne, że ich wszystkich bym do skrzynki zapakował i za miasto wywiózł i tam zostawił. Ale nie zrobiłem tego. A zrobiłem awanturę, żeby ludzie usłyszeli o problemie. Bo wszyscy wcześniej odbijali piłeczkę.

Józef Warchoł nie krył, że poniosły go podczas awantury emocje: - Wściekłem się i nie wiedziałem, co mówię - opowiadał przed sądem. - Zacząłem kopać skrzynki, żeby zrobić zadymę, żeby pokazać problem... Odepchnąłem tylko ochroniarza, a kierowca, który mnie obraził - dostał kopniaka w tyłek. Wziąłem też kij, który tam stał i go nastraszyłem. Gdybym go uderzył, to miałby ślad do dziś, ale nie zrobiłem tego - podkreślał.

Na rozprawie zeznawała też żona Józefa Warchoła oraz sąsiedzi z ul. Dworcowej. Wszyscy zgodnie twierdzili, że życie - odkąd w pobliżu ich mieszkań stanęła Galeria Kosmos - zamieniło się w gehennę.

Następna rozprawa, z udziałem kolejnych świadków, jest zaplanowana na 20 kwietnia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo