Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Już NIE CHCĄ być Polakami

Jakub Roszkowski :[email protected]
Oni nie chcą być już obywatelami Polski. Od lewej Jan Krupka i Henryk Sekul.
Oni nie chcą być już obywatelami Polski. Od lewej Jan Krupka i Henryk Sekul. Radosław Brzostek
Twierdzą, że są bezsilni wobec systemu. Rezygnują więc z obywatelstwa

- Pisz pan tak: W dupie ich wszystkich mam, bo stary już jestem. Co mi mogą zrobić? Nic. Najwyżej emeryturę zabiorą. powiem szczerze - to złodziejstwo i klika. I tyle.

- Palcem mi kazał do nosa dotknąć. Tylko tyle. I stwierdził, że mam padaczkę. No to zabrali mi prawo jazdy i złamali życie. Użerałem się z tymi krwiopijcami tyle lat! I wygrałem. Ale co mi teraz z prawa jazdy, jak ja już samochód sprzedałem? - Jan Krupka, 78-letni mieszkaniec Koszalina, wysłał do prezydenta RP swój dowód. On, Polak od urodzenia, który w czasie wojny pomagał partyzantom, w krótkim liście poinformował Lecha Kaczyńskiego, że rezygnuje z polskiego obywatelstwa.
List
"My, niżej podpisani, zrzekamy się obywatelstwa polskiego z powodu notorycznego nieprzestrzegania i łamania naszych praw obywatelskich, przede wszystkim przez koszaliński wymiar sprawiedliwości, który dąży za wszelką cenę do całkowitego zniszczenia nas i naszych rodzin" - to wstęp do odezwy wysłanej z adnotacją "do rąk własnych prezydenta RP". Panowie Jan Krupka, Czesław Świątek i Henryk Sekul nie chcą być już Polakami.
Jan
- Z takiego kraju to ja się wypisuję. Żona ma raka, ja dobijam osiemdziesiątki, emerytury mamy razem 1000 złotych. I co? I jeszcze mi kłody pod nogi rzucają - mówi Krupka.
Jego sprawa, jak ją opisuje, wygląda tak: jego zaciekły wróg doniósł komu trzeba, że Krupka, zawodowy kierowca, ma padaczkę, więc prawa jazdy nigdy nie powinien dostać. Donos szybko zweryfikowano, a Krupkę postawiono przed lekarzem. Ten badał go przez chwilę i stwierdził, że rzeczywiście, Krupka ma epilepsję. Zabrali mu więc prawo jazdy i pogrozili palcem, że tak nie wolno.
- A ja, jak Boga kocham, żadnych leków nigdy nie brałem. Ataku w życiu żadnego nie przeżyłem. Raz się zarejestrowałem w tej przychodni dla padaczkowców, bo jakoś tak się kiepsko czułem. Ale to było dawno. Papiery jednak pewnie tam zostały i wyciągnęli je, jak było trzeba, spod szafy - kręci głową ze złością pan Jan.
Dwa lata trwało, zanim decyzja została zmieniona, a Krupka cudownie został wyleczony z padaczki. Lepiej, dostał z powrotem prawo jazdy. Nie było już mu jednak potrzebne. Samochód sprzedał, bo już go na ubezpieczenie wozu nie było stać. Wziął się jednak za tego, który mu zgotował taki los. I od ośmiu lat z nim walczy. Podał też do sądu swojego adwokata.
- A bo ten dziad zawalił mi ważne sprawy. Nie wpłacił na czas pieniędzy potrzebnych do założenia apelacji. Podałem go też do Rady Adwokackiej, żeby mu jakąś karę dosolili. Tylko że z nimi to nikt nie wygra. Bo tu, w Koszalinie, to sami swoi, co sobie krzywdy nie zrobią - prokuratorzy, sędziowie, adwokaci - macha ręką.
Henryk
Ta historia jest mniej złożona. To właściwie prosta robota. Henryk Sekul chce tylko, by ustalono, czy na pewno jest ojcem dziecka, na które co miesiąc nakazano mu płacić alimenty. Sprawę wniósł już w 1999 roku. I czeka tak do dziś. W tym czasie dług w funduszu alimentacyjnym urósł do 20 tysięcy złotych. ZUS na razie jednak odstąpił od wyegzekwowania tej należności "do czasu zakończenia sprawy o zaprzeczenie ojcostwa". Dlaczego nie można tej kwestii tak długo wyjaśnić? Ponoć była żona nie zgadza się na badanie DNA dziecka.
To jednak nie wszystko. Henryk Sekul podpadł swojemu poprzedniemu pracodawcy. - Pracowałem w zakładzie pogrzebowym. Szef chciał mnie zwolnić, więc zgłosił policji, że ukradłem garnitur do ceremonii - opowiada. W sądzie Sekul sprawę przegrał. Uważa, że to z powodu znajomości jego byłego pracodawcy z sędziami. Koniec końców, za kradzież garnituru musiał jednak zapłacić. Dokładnie 205 złotych. Nie zapłacił, więc przyszedł komornik. I już wycenił jego mieszkanie. - Tego wszystkiego jest za dużo. Mam dość, nie chcę być obywatelem takiego kraju, gdzie za 200 złotych sprzedają twój dom - kończy.
Czesław
Najbardziej zawiła jest sprawa 68-letniego Czesława Świątka. Mieszka w podkoszalińskim Sarbinowie. Razem z żoną przez prawie 30 lat wydał na zagospodarowanie działki, dzierżawionej od Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska", kilkadziesiąt tysięcy złotych. W 1975 roku był to zwykły nieużytek, dzikie wysypisko śmieci. Świątkowie posadzili tam krzewy, drzewa, postawili budynek gospodarczy. Ale pod koniec lat 90. ubiegłego wieku otrzymali pismo, że mają wszystko wyciąć, budynek zburzyć, a teren zaorać, bo działka została właśnie sprzedana.
- Bez mojej wiedzy. Nikt mi o tym nie powiedział. A przecież ja powinienem mieć prawo pierwokupu - denerwuje się Świątek. Uważa, że jego rodzina została okradziona i to w majestacie prawa. Spraw w sądzie, przede wszystkim odszkodowawczych, było bardzo dużo. Niestety, wszystkie Świątek albo przegrał albo po prostu zostały oddalone. - Na opłaty sądowe i przeróżne koszty straciłem już 25 tysięcy złotych - wylicza.
Według prawników mógłby się ubiegać o odszkodowanie, ale najpierw musiałby działkę oddać. A on ją nadal użytkuje. Prawo pierwokupu ponoć mu nie przysługuje, bo musiałby mieć spisaną umowę dzierżawy. Tej jednak nie ma. Świątek chciał w takim razie uznania, że jest właścicielem działki przez zasiedzenie. I znowu prawnicy znaleźli kruczek - stwierdzili, że owszem, zasiedzenie byłoby możliwe, gdyby to była działka rolna. A ona jest działką budowlaną. - Ale przecież ja na niej wyłącznie uprawiam warzywa i hoduję trzodę chlewną - mówi. Sądy nie dają mu jednak żadnych szans.
- Nie ma w tym kraju sprawiedliwości - kręci głową Świątek. - Dzieci w języku polskim wychowałem, Polakiem jestem, ale co ja mam dalej zrobić, jeśli państwo chce mnie zniszczyć? To banda łobuzów, która zaczęła lustrować księży zamiast prawników.
Prezydent
Odpowiedź prezydenta Kaczyńskiego już dotarła do adresatów. Jest bardzo lakoniczna. Hanna Ptasznik, główny rzeczoznawca w prezydenckiej kancelarii, potwierdza, że jej zwierzchnik może wyrazić zgodę na zrzeczenie się obywatelstwa. Ale trzeba to zrobić za pośrednictwem wojewody. Do podania trzeba jeszcze dołączyć odpowiednie oświadczenie, kopię dowodu osobistego, życiorys, zdjęcie, akt urodzenia. Należy też dołączyć dokument potwierdzający posiadanie obywatelstwa obcego lub ewentualnie przedstawić promesę jego nadania. Kancelaria poinformowała więc, że dowody zwraca. Wysłała je do Urzędu Gminy w Mielnie i Urzędu Miejskiego w Koszalinie.
- Ja to, panie kochany, w takim razie o obywatelstwo Niemiec wystąpię. Bo tam to chociaż to Pruskie Powiernictwo za mną stanie i pomoże. Albo na Białoruś wyjadę. Bo tutaj co? Człowiek tylko sam sobie pozostawiony. Nie ma nikogo, kto by pomógł - denerwuje się Świątek. Wali przy tym pięścią w stół. Widać, że sprawa doprowadza go do pasji. - Co to za państwo? Do dupy z tym krajem. Człowiek leży i jeszcze go kopią.
Po dowody osobiste nie pójdą. - Niech leżą w urzędach. Dziwne tylko, że nikt nas po nie wzywa. Ja, proszę pana, to w PKO mam kłopot. Jak idę po pieniądze, to chcą dowodu. Mówię, że go nie mam. I pokazuję prawo jazdy. Dyskusja się zawsze wywiązuje. Ale przyznają mi w końcu rację i wypłacają tyle, ile chcę - kończy Krupka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!