Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłócą się z Unią o ryby

Monika Makoś [email protected]
W wędzarni dorsza można zastąpić halibutem, pstrągiem, makrelą czy węgorzem.
W wędzarni dorsza można zastąpić halibutem, pstrągiem, makrelą czy węgorzem. Karol Skiba
Dziś okaże się, czy z polskiego budżetu rybacy dostaną rekompensaty za zakaz połowu dorsza.

ŚWIEŻY, CZY MROŻONY?

ŚWIEŻY, CZY MROŻONY?

W czasie zakazu połowu dorszy, dla smażalni i restauracji oferujących tę rybę jedynym wyjściem (oprócz korzystania z mrożonek, przez niektórych oferowanych jako "świeże") jest szukanie dorszy z tzw. przyłowu. To ryby, które przypadkiem wpadają w sieci przy łowieniu zupełnie innego gatunku. - Mamy też zapas dorszy mrożonych. Możemy też je zastąpić dorszami atlantyckimi, lub miruną - mówi Gabriela Rożen z smażalni "Pirania" w Kołobrzegu.

Tymczasem rybacy traktują rekompensaty jak jałmużnę, choć mogą one sięgnąć nawet 30 tysięcy euro!

- Jeśli połowy mają zostać wstrzymane, to muszą być odszkodowania dla rybaków, ponieważ według polskich przepisów rybacy nie wykorzystali należnych limitów - powiedział nam minister gospodarki morskiej Rafał Wiechecki.

Pieniądze dla armatorów
Unia zezwoliła na 10-krotnie wyższą niż do tej pory pomoc dla rybaków w zamian za zakaz połowu dorszy. Wcześniej na jeden kuter albo przedsiębiorstwo zajmujące się połowami, przypadało maksymalnie po 3 tysiące euro. Teraz może to być 30 tysięcy.

Pieniądze miałyby być wypłacone w ciągu trzech lat. Ale jeżeli nawet rząd zdecyduje się na wypłaty, dostaną je tylko armatorzy statków. Od 2004 roku taką pomoc uzyskało około 600 właścicieli statków. Cała reszta przemysłu zajmującego się obróbką i sprzedażą dorszy nie ma co liczyć na pieniądze.

Branża nie wytrzyma?
Jednak rybacy, którzy w sprawie unijnego zakazu połowu dorszy jednym głosem mówią "nie", nie chcą rekompensat. Chcą pracować. - Wychodzi na to, że w roku mamy 7 miesięcy bez pracy. Żadna branża tego nie wytrzyma. Padną wyposażone z unijnych pieniędzy fabryki, przetwórnie, sieciarnie, przetwórcy - mówi Wiesław Kamiński z Aukcji Rybnej w Ustce.

Wszyscy wyjadą
Andrzej Gościnak z kołobrzeskiego Stowarzyszenia Armatorów Łodziowych dodaje: - Jeżeli zakaz będzie obowiązywał do końca roku, rybacy wyjadą do pracy za granicę. Stracimy pracowników i za rok bez względu na limity nie będzie miał kto wypłynąć na morze. Wyszkolenie jednego pracownika trwa 2 lata.

A rybacy już uciekają z kraju. Najczęściej do Anglii, Norwegii i Irlandii. Tam mogą zarobić nawet kilkanaście razy więcej. Po pół roku przywożą do kraju po 40 tysięcy oszczędności. I to tylko pracownicy szeregowi. Bardziej wykwalifikowani, jak szyper czy mechanik, mogą liczyć na jeszcze więcej. W Polsce dla porównania rybak może zarobić średnio 2 - 2,5 tysiąca złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!