- Kieruje pani oddziałem, który stał się cenionym ośrodkiem kardiologicznym w kraju, przyjmuje pani pacjentów w swojej prywatnej przychodni. Jak znajduje pani jeszcze czas na działalność społeczną?
- Z tym czasem jest coraz trudniej. Zajmuje mi go przede wszystkim praca w szpitalu, której oddaję się całkowicie i stawiam ją na pierwszym miejscu. Doceniam to, że mam tu możliwości rozwoju. Oddział dysponuje najwyższej jakości apraturą, której sporo udało nam się przez lata zgromadzić. Najcenniejszym jednak dobrem są ludzie - doświadczony, profesjonalny zespół lekarski, zespół znakomicie wyszkolonych pielęgniarek i techników rentgenowskich, dobrze przygotowany zespół salowych. Wszyscy wzajemnie się wspieramy, to usprawnia pracę. Po południu, w miarę możliwości, konsultuję pacjentów w swojej prywatnej przychodni, a jak tam już jestem, przyjmuję do ostatniego pacjenta. Nierzadko więc pracuję do wieczora. Zawsze jednak znajduję czas na spotkania w Stowarzyszeniu.
- "Kardiopuls" działa już dziesięć lat. Jakie są tego efekty?
- W ciągu tych lat stowarzyszenie zebrało w sumie około miliona złotych. Pieniądze zostały wydane na wyposażenie Oddziału Kardiologii, zakupy aparatury, szkolenia personelu, konferencje i warsztaty o zasięgu regionalnym i krajowym.
- Czy lubi pani swoją pracę, swój zawód?
- Bardzo. Mam ogromną satysfakcję z tego, co robię. Myślę, że w pewnym sensie jest to zaszczyt móc pomagać innym ludziom. Reprezentuję przy tym taką dziedzinę medycyny, która daje ogromne możliwości. Jeśli ma się odpowiednie warunki, instrumenty - w kardiologii wiele można zrobić, wielu ludziom można naprawdę skutecznie pomóc.
- Dlaczego zainteresowała panią akurat kardiologia?
- Już na czwartym roku studiów zapisałam się do kółka kardiologicznego, uczestniczyłam w pracach klinicznych, w dyżurach na sali intensywnej terapii kardiologicznej. Bardzo interesowały mnie wyniki badań EKG wykonywanych pacjentom, którzy trafiali do kliniki z ostrymi zespołami wieńcowymi, z zawałami serca. Na moje zainteresowania kardiologią wpływ miała też osobowość mojego nauczyciela profesora Mieczysława Gamskiego, który był niezwykłą postacią w środowisku gdańskich kardiologów. Gdy przyjechałam do Koszalina, od razu trafiłam do nowego Oddziału Internistyczno - Kardiologicznego "C", gdzie moim szefem i nauczycielem był doktor Marek Koppicz.
- Jak udaje się pani godzić wszystkie obowiązki i zawodowe, i prywatne, rodzinne, i społeczne?
- Zawsze miałam szczęście do ludzi. Udało mi się stworzyć dobry zespół w Oddziale Kardiologii. Miałam też szczęście do osób, które mi pomagały. Gdy pracowałam w szpitalu i robiłam specjalizację, potem doktorat, dzieci były jeszcze małe. Zalazłam znakomitą opiekunkę, która wspierała mnie w obowiązkach domowych. W stowarzyszeniu też spotkałam fantastycznych ludzi. Może dlatego zawsze potrafiłam też wygospodarować trochę czasu na przyjemności, na odpoczynek w rodzinnym gronie. Teraz dużo radości sprawia mi przebywanie w naszym domu na wsi gdzie normalnie funkcjonuję - sprzątam, gotuję i wypoczywam.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?