Do redakcji zgłosili się zaniepokojeni bezpieczeństwem swoich dzieci i wnuków mieszkańcy ul. Szymanowskiego i Chopina. Chodzi o znajdujące się na osiedlu piaskownice. - Wszystko było w porządku, dopóki jakiś czas temu nie odgrodzili ich dodatkowo od trawnika betonowymi krawężnikami - zwraca uwagę jedna z mieszkanek (nazwisko do wiad. red.). - Ani to estetyczne, ani niczemu nie służy, za to zagraża bawiącym się dzieciom.
- Kiedy przychodzę tu z kilkuletnim synkiem, nawet na chwilę nie mogę go spuścić z oka, bo jeśli wyjdzie z piaskownicy mógłby się potknąć o ten krawężnik albo, co gorsza, upaść i uderzyć w niego główką - usłyszeliśmy od pani Katarzyny, którą spotkaliśmy na osiedlu.
Z tego powodu stara się unikać zabaw z dzieckiem w osiedlowych piaskownicach, a podobnie mają czynić także inne matki. Mieszkańcy interweniowali w tej sprawie w spółdzielni "Nasz Dom", która zarządza tym terenem. - Jedyne, co udało nam się uzyskać, to usunięcie kilku betonowych bloków z krawężnika od strony zjeżdżalni. Poza tym usypali wał z ziemi, bo pierwotnie krawężniki miały kilkanaście centymetrów i co jakiś czas dosypują piasku, żeby go wyrównać - żali się nasza rozmówczyni.
Prowizorka nie rozwiązuje prolemu, gdyż każdy większy deszcz wymywa piasek i odsłania kolejne centymetry krawężnika. Nawet jednak gdy jest on równy z poziomem gruntu - i tak zagraża bawiącym się tu dzieciom. - Ale nikt nie chce tego zrozumieć, a pisaliśmy też do rady osiedla i inspektora nadzoru - wskazuje Czytelniczka.
Zenon Melnyczuk, przewodniczący Rady Osiedla "Wspólny Dom", a jednocześnie przewodniczący Rady Nadzorczej KSM "Nasz Dom", twierdzi, że podobnych skarg nie otrzymywał. Sprawę zna za to wiceprezes spółdzielni, który tłumaczy, że krawężniki zostały zbudowane na wniosek samych mieszkańcow. - Lokatorzy zgłaszali uwagi, że piasek z piaskownicy wysypuje się na trawę, więc zastosowaliśmy takie rozwiązanie - "wyjaśnia" Wiesław Kozieja, który uważa, że konstrukcja nie zagraża bezpieczeństwu dzieci. - Regularnie dosypujemy piasek, żeby krawężniki nie wystawały, a nadzór budowlany, do którego zgłosili się mieszkańcy nie stwierdził żadnych uchybień.
Inspektor nadzoru, owszem, kontrolował, ale tylko stan urządzeń dla dzieci. - Potwierdziliśmy, że są bezpieczne, ale już urządzeniem terenu wokół placu zabaw się nie zajmowaliśmy, bo nie leży to w naszych kompetencjach - zastrzega Bogdan Siudowski, który jednak sugeruje, by problem rozwiązać zanim komuś stanie się krzywda.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?