Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuracjusze uzdrowiska Kombatant w Kołobrzegu mieli pecha, bo trafili na remont

Iwona Marciniak [email protected]
Józef Mitczak z Krakowa (po lewej) i Zdzisław Zakrzewski z Lubicza Górnego z balkonu mają widok na tubę, którą zsypywano gruz: – Najpierw był huk spadającego gruzu, potem zaraz porcja pyłu – opowiadali.
Józef Mitczak z Krakowa (po lewej) i Zdzisław Zakrzewski z Lubicza Górnego z balkonu mają widok na tubę, którą zsypywano gruz: – Najpierw był huk spadającego gruzu, potem zaraz porcja pyłu – opowiadali. Fot. Karol Skiba
- Kto by się nie cieszył, że mu się trafiło sanatorium nad morzem? - pytają zgodnie kuracjusze. - Miał być spokój, mikroklimat... a mamy łomoty, pył i wiercenia - mówią.

- Przez pierwszych kilka dni było jeszcze w porządku - zaczęła nam w środę opowiadać Astryga Zalewska z Łubiany pod Kościerzyną, która, jak zdecydowana większość kuracjuszy, przyjechała do Kombatanta ze skierowaniem z NFZ. Trafiła na piąte piętro. - Później, piętro niżej rozpoczął się kapitalny remont. Ze skuwaniem kafli, wymianą ościeżnic, z użyciem wiertarek i wydostającym się stamtąd pyłem. Byłam u kierowniczki. Wydała się moja interwencją... obrażona. Podobno mówiła o remoncie podczas jakiegoś posiłku, ale widocznie nie wszystkim, bo ja i wielu innych kuracjuszy tego nie słyszeliśmy. Przyjechałam tutaj leczyć serce i reumatyzm, a wyjadę wykończona nerwowo.

Helena i Lucjan Zmrurzyńscy z Kielc, on leczący się na choroby układu krążenia, ona z zaawansowaną cukrzycą, odgłosy remontu słyszeli z siódmego piętra. - W przerwach między zabiegami powinniśmy odpocząć w pokoju, ale się nie dawało. Schodziliśmy z mężem na kanapę w holu na dole i tu przysypiałam.
W czasie naszej kilkunastominutowej rozmowy w holu obległa nas kilkudziesięcioosobowa grupa kuracjuszy. Każdy dorzucał opis swojego sposobu na przetrwanie "remontowej kuracji". Część osób groziła skargami do NFZ, część zapowiadała walkę o odszkodowania.

Prezes spółki Uzdrowisko Kołobrzeg SA, do którego należy sanatorium Kombatant, zaczął od tego, że rozumie niezadowolenie kuracjuszy, ale remont kiedyś zrobić trzeba: - Wybraliśmy mniejsze zło, zaczynając prace na dwa ostatnie tygodnie przed przerwą - stwierdził Mateusz Korkuć. - Od 19 grudnia do piątego stycznia Kombatant nam wtedy pustoszeje. Na wyłączenie sanatorium na dwa dodatkowe tygodnie nas nie stać. Protesty kuracjuszy sprowadziły nam kontrole sanepidu. Żadnych nieprawidłowości nie wykazała.

Jak dodał prezes Korkuć, najgłośniejsze prace wykonywano od godz. 9 do 14. Na weekend całkowicie je wstrzymywano. Do piątego stycznia ma się zakończyć to, co najbardziej uciążliwe. - To, że stać nas na ten remont, okazało się niedawno, gdy otrzymaliśmy milion złotych w ramach nadpłacanego przez lata podatku od nieruchomości za złoża borowiny - powiedział prezes. - Gdyby nie remont, czyli tzw. koszty, musielibyśmy odprowadzić od tej sumy ponad 300 tys. podatku. Wyremontowaliśmy przez lata już pięć pięter. Zawsze gdy sanatorium było w ruchu. Nigdy do tej pory tak wielu protestów nie było. Być może za mało czasu poświęciliśmy na wyjaśnienie powodu remontu i prośby o wyrozumiałość.

Małgorzata Koszur, rzecznik szczecińskiego oddziału NFZ, potwierdziła, że uwagi kuracjuszy dotarły do jej oddziału, ale do tej pory nie ma oficjalnych skarg. Zaskoczyła nas za to informacją przekazaną jej przez szefostwo Kombatanta: "Świadczeniodawca poinformował kuracjuszy o możliwości zakwaterowania się w innych obiektach należących do Uzdrowiska" - czytamy w odpowiedzi rzeczniczki na nasze pytania.

- Coś takiego? Pierwsze słyszę! - powiedziała nam Maria Felska ze Starogardu Gdańskiego. - Mimo interwencji u kierownictwa ani ja ani mąż, ani nikt z kim rozmawialiśmy, takiej propozycji nie dostał!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!