Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kwalifikacja wojskowa w Szczecinku

Rajmund Wełnic
Jan Andrusieczko odbiera swój patent oficerski na sesji szczecineckiej Rady Powiatu.
Jan Andrusieczko odbiera swój patent oficerski na sesji szczecineckiej Rady Powiatu. Rajmund Wełnic
Od 5 lat mamy armię zawodową, co nie znaczy, że wojskowi nie rachują roczników wchodzących w wiek poborowy. Nadal też szkolą rezerwistów co w obliczu burzy nadciągającej ze Wschodu nabiera całkiem innego wymiaru.

W powiecie szczecineckim zakończyła się właśnie kwalifikacja wojskowa mężczyzn rocznika podstawowego, czyli 1995. Fachowo nazywa się to ustaleniem zdolności do czynnej służby wojskowej osób, które skończyły 18.

W całkiem nieodległej przeszłości, wkrótce po stanięciu przed komisją lekarską, wielu z nich mogło się spodziewać tzw. biletu, czyli wezwania do odbycia zasadniczej obowiązkowej służby wojskowej. W ostatnich latach przed wprowadzeniem armii zawodowej oznaczało to 9-12 miesięcy w kamaszach, kiedyś - w Ludowym Wojsku Polskim - nawet dwa lata, a w marynarce trzy.

- W tym roku przed komisją lekarską stawiło się 495 mężczyzn rocznika 1995 i 23 starszych oraz 9 kobiet posiadających kwalifikacje przydatne do służby wojskowej - informuje Sebastian Korecki ze szczecineckiego starostwa. Aż z nich 468 otrzymało kategorię A (zdolny do służby wojskowej), czyli nieco ponad 90 procent 18-latków nadaje się do armii.

Tylko 16 jest trwale niezdolnych do służb. Jeszcze w początkach III Rzeczpospolitej proporcje były nieco inne, bo dla wielu 2 lata w mundurze było czasem wyrwanym z życiorysu, więc od poboru migali się, jak mogli. Większość uzyskiwała odroczenie z uwagi na naukę (lub bycie rolnikiem), ale nawet skończenie studiów nie oznaczało, że do armii się nie trafi. Zupełnie zmieniło się to w ostatnich latach, szczególnie po wprowadzeniu armii zawodowej. Dla młodych ludzi dziś armia to pewny, solidny pracodawca i z licznymi przywilejami. Chętnych do służby więc nie brakuje, a klasy wojskowe - chociażby w liceum w Białym Borze - biją rekordy popularności.

Medal ma jednak i drugą stronę, którą uświadomiły nam sceny rozgrywające się właśnie na Krymie i Ukrainie. Rosyjska interwencja u naszego sąsiada przypomniała, że wojna może rozgorzeć u naszych granic, a kto wie - może trzeba się będzie bić w obronie Polski i naszych sojuszników z NATO wcale nie tylko w dalekim Afganistanie.

Na niedawnej sesji Rady Powiatu przedstawiciele Wojskowej Komendy Uzupełnień w Szczecinku wręczali uroczyście akty mianowanie na wyższe stopnie oficerskie kilkudziesięciu rezerwistom. Dzieje się tak od zawsze, rezerwiści są co jakiś czas wzywani na szkolenia i poligon, a awanse wtedy to rzecz naturalna. Nie zawsze jednak nominacje oficerskie były wręczane rezerwistom z taką pompą, co niektórzy komentują jako demonstrację, że polskie siły zbrojne mają dobrze w obliczu zagrożenia ze Wschodu. Oficjalnie oczywiście nikt tego nie potwierdzi, ale faktem jest, że nasza armia pręży ostatnio muskuły.

- Ostatni raz na szkoleniu byłem z dwa lata temu, wcześniej też bywaliśmy na poligonie co jakieś dwa lata na dzień, dwa, góra tydzień - mówi Marek Kosicki, nauczyciel ze Szczecinka, który także awansował ze starszego kaprala podchorążego na podporucznika.

- Od 2 lat mam też przydział mobilizacyjny na wypadek zagrożenia, mam być oficerem łącznikowym. Pan Marek nie wiąże tego z ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie, choć przyznaje, że musi to budzić obawy każdego. - Mam nadzieję, że nas nie powołają pod broń i żadnej wojny nie będzie, ale jeżeli zajdzie taka konieczność to oczywiście mundur założę - mówi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!