Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Dawid o "Jesteś Bogiem": Chciałem zrobić film o samotności człowieka

Rozmawiała: Anna Kowalska
Rozmowa z Leszkiem Dawidem, reżyserem "Jesteś Bogiem", jurorem konkursu debiutów krótkometrażowych.

- Zgadza się pan ze stwierdzeniem Janusza Kijowskiego, że ważniejszy od debiutu jest drugi film?
- W dużej mierze tak. I pierwszy, i drugi film jest ważny, każdy na swój sposób. Do każdego prowadzi inna droga - krótsza lub dłuższa. W pierwszy film wpisane jest ryzyko. Może się coś nie udać, można się pomylić. To prawo debiutanta, które drugi film weryfikuje i albo się te błędy naprawia, albo się w nie zanurza. Generalnie im więcej czasu mija od ukończenia szkoły filmowej, tym trudniej zrobić debiut. Ja akurat pracowałem nad swoimi pierwszymi filmami ["Ki" i "Jesteś Bogiem" - dop. ak] równolegle.

- Pamięta pan swój pierwszy film?
- Pierwszy był dokument, który realizowałem na zaliczenie pierwszego semestru w szkole. Był o więźniach, którzy wychodzili z więzienia, nie mieli się gdzie podziać, więc nocowali pod budynkiem więzienia. To były dwie godziny moich obserwacji, a ćwiczenie dwuminutowe. Moja refleksja dotyczyła nie tego, co zobaczyłem na ekranie, ale siły i magii montażu. To jak obraz się różni, w zależności od tego, jak go poukładamy.

- W fabule zadebiutował pan późno. To był dobry moment?
- Dla mnie tak. Każdy ma swój czas. Ja zaczynałem szkołę dość późno, bo mając 27 lat, więc siłą rzeczy nie mogłem zadebiutować przed trzydziestką, czego życzę moim studentom. "Ki" zrobiłem po sześciu latach od skończenia szkoły. W międzyczasie zrealizowałem kilka dokumentów. Bardzo lubię ten gatunek, a działanie w nim przydało mi się przy robieniu fabuły. Z drugiej strony, niestety, brakuje dobrych, ciekawych tekstów. To poważny problem.

- Co pana zafascynowało w scenariuszu "Ki"?
- Prawda i nietuzinkowa postać. Autentyczna do bólu. Czytałem ten tekst jak dokumentalista i miałem wrażenie, że to jakiś skrypt, zapis historii. Później okazało się, że to faktycznie prawdziwa postać i opowieść o jej życiu.

- Ze scenariuszem Macieja Pisuka do "Jesteś Bogiem" było podobnie?
- Przeczytałem ten tekst cztery lata temu. Był świetny. Bardzo sprawnie i precyzyjnie napisany. Przybliżył mi rzeczywistość zupełnie nieznaną. Przede wszystkim poruszył mnie i dotknął świat głównego bohatera, Magika.

- "Jesteś Bogiem" to jednak nie tylko obraz idola, ale także portret pokolenia lat dziewięćdziesiątych.
- Nie chciałem robić filmu ani o idolu, ani o pokoleniu, ani o latach dziewięćdziesiątych. Nie miałem założenia, że bohaterem tego filmu będzie czas, choć oczywiście bardzo dbałem o zachowanie realiów lat, w których toczy się akcja. Chciałem zrobić film o samotności człowieka. Nie szukałem specjalnie odpowiedniego tekstu, Magik sam do mnie przyszedł.

- Jak do wielu osób, co pokazuje film. Na ile opowieści i sugestie członków Paktofoniki, Rahima i Fokusa, wpłynęły na pana wizję tego filmu?
- Trudno określić te proporcje, bo przygotowując się do filmu, zbiera się mnóstwo różnych opinii, sygnałów, refleksji, swoich i czyichś. Nie znałem wcześniej świata hip-hopu, musiałem się go nauczyć, więc wpływ na film miały nie tylko rozmowy z chłopakami, ale też zanurzenie w całe środowisko. Siłą rzeczy film jest efektem mojego rozpoznania w tym obszarze.

- Pan bardzo starannie dobiera aktorów do swoich filmów. Czym przekonał pana Marcin Kowalczyk?
- Castingi trwały rok. Zawsze szukam aktorów według klucza, choć jest on trudny do zdefiniowania. Z Marcinem przyglądaliśmy się sobie pół roku, zrodziła się tego relacja międzyludzka. Poznałem go, obserwowałem i stwierdziłem, że ma w sobie coś z Magika, co pozwoli mu nie tyle go grać go, ale nim być. Dawid Ogrodnik [odtwórca roli Rahima - dop. ak] pojawił się w obsadzie dość późno, ale z kolei zdecydowałem się na niego dość szybko.

- Czuje pan ciężar oczekiwań środowiska hip-hopowego wobec "Jesteś Bogiem"?
- Czuję oddech na plecach, ale niewiele już mogę zrobić. Jestem bardzo ciekaw, jak zostanie przyjęty.

- A czuje pan, że zrobił film ważny?
- Myślę, że będzie ważny dla wielu osób zarówno jeśli chodzi o temat, jak i postacie. Wiem, że mnóstwo osób na niego czeka. Wiedziałem o tym, gdy zaczynałem film i ta wiedza towarzyszyła mi przez cały czas, gdy go realizowałem. Jedyna postawa, którą można w tej sytuacji przyjąć, to zrobić go intuicyjnie, bo gdy się nastawisz na oczekiwania innych, to zrobisz film na zamówienie, dla jednej grupy odbiorców.

- No właśnie. Scenariusz przeleżał na półce dziesięć lat i podobno ingerowało w niego wiele osób. Czego te ingerencje dotyczyły?
- To jest sprawy, które mnie dotyczą. Pojawiłem się w tym projekcie w momencie, gdy scenariusz trafił w formie książki trafił do księgarń. Od razu udałem się z pomysłem na sfilmowanie go do Jerzego Kapuścińskiego [dyrektor Studia Filmowego "Kadr" - dop.ak]. On, jako producent zapewnił nam komfort pracy. Wiem natomiast, że Maciek Pisuk miał nieciekawe doświadczenia związane z tekstem, kontaktami z producentami i pomysłami na przerabianie scenariusza.

- Jako juror ma pan w perspektywie obejrzenie siedemdziesięciu konkursowych filmów. Ma pan jakieś kryterium?
- Siedemdziesiąt, no tak (śmiech). To są filmy na różnym poziomie warsztatowym, czasem pierwszoroczne, dyplomowe. Kryterium musi być w tym wypadku najprostsze i chyba jest wspólne wszystkim nam, jurorom - to emocje. Wybieramy to, co do nas przemawia przez ekran, mówi o sprawach ważnych, porusza. Zastanawiamy się, czy można mówić o talencie twórcy i jaki ma potencjał.

- Jak się pan czuje w roli jurora?
- Nie jest to łatwa robota (śmiech). Właśnie dlatego, że nie ma szablonu, do którego można się przymierzyć. Łatwo kogoś skrzywdzić, nie docenić. Trzeba być uważnym i mam nadzieję, że to mi się uda.

- Usłyszał pan od kogoś ważną lub cenną radę, która wpłynęła na pana pracę zawodową?
- Chyba nie (śmiech). No, oprócz takiej na kontrze: nie nadajesz się do tego. To jest fajne i chyba mi dało najwięcej, bo zmusiło do przemyślenia postawy życiowej. A dobrą radę? Nie. Chyba nie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!