O perturbacjach wokół budowy koszalińskiego aquaparku pisaliśmy wielokrotnie. Zaczęły się w grudniu 2012 r., kiedy to ówczesny wykonawca (Kornas) zakwestionował prawidłowość wykonania dokumentacji projektowej. Wątpliwości potwierdzili powołani przez Zarząd Obiektów Sportowych (inwestor) naukowcy z Politechniki Gdańskiej, którzy stwierdzili, że sposób zaprojektowania dachu grozi jego zawaleniem. Biuro "Płaskowicki & Partnerzy Architekci" (autorzy projektu) zakwestionowało te wnioski, twierdząc, że przyszły obiekt będzie całkowicie bezpieczny. ZOS nie dał jednak wiary tym zapewnieniom i - mimo sprzeciwu autorów - postanowił zlecić przeprojektowanie konstrukcji. Jednocześnie władze miasta podkreślały, że wszelkimi wynikającymi z tego kosztami obciążą biuro PPA.
W międzyczasie z firmą Kornas rozwiązano umowę, a zadanie przejęła spółka Warbud, która wygrała przetarg na przeprojektowanie i dokończenie inwestycji. W zmianach projektowych wsparli ją pierwotni autorzy projektu, ale już wcześniej ZOS wystąpił wobec nich z zapowiadanymi roszczeniami. Do Sądu Rejonowego w Warszawie złożył dwa zawezwania do ugody - jedno dotyczy zapłaty kwoty ok. 6 mln zł, a drugie ewentualnego roszczenia o zapłatę 8 mln zł. - Na tę pierwszą kwotę składają się koszty poniesione przez ZOS w związku ze stwierdzonymi wadami projektu architektonicznego kompleksu wodno-rekreacyjnego w Koszalinie, w tym żądanie zwrotu za wadliwy projekt - uściśla Jakub Pyżanowski, prezes spółki. - Drugie postępowanie jest związane z nieistniejącymi, ale ewentualnie możliwymi, stratami związanymi z dotacją (unijną - red.) na budowę.
Jednocześnie szef ZOS zapewnia, że dotacja nie została cofnięta i nie jest zagrożona, a spółka wniosła roszczenie z tzw. ostrożności procesowej. - Zrobiliśmy to, aby przerwać bieg przedawnienia roszczeń - podkreśla Jakub Pyżanowski.
Wezwania do ugody zamiast bezpośrednich pozwów o odszkodowanie tłumaczy chęcią uniknięcia dodatkowych kosztów, które w sporze o takiej wartości byłyby spore.
Jedna ze spraw już się odbyła, ale szef PPA nie wyraził zainteresowania ugodą. Piotr Płaskowicki nie chciał jednak rozmawiać z "Głosem" na ten temat. Także Jakub Pyżanowski unika deklaracji czy i jakie dalsze kroki poczyni. - Ze względów strategicznych nie zamierzam informować drugiej strony o naszych poczynaniach za pośrednictwem prasy. Przyjdzie na to czas, bo sprawy z pewnością nie odpuścimy - kwituje Jakub Pyżanowski.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorcówDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?