- Żona przyniosła z lasu cały kosz grzybów. Były wśród nich też gąski. Zdziwiłem się, że jest ich tyle o tej porze roku, ale żona dobrze zna się na grzybach, więc szybko rozwiała moje wątpliwości. Na drugi dzień zjedliśmy je na obiad. Na obiedzie była jeszcze córka i teściowa. Po kilkunastu godzinach zaczęły się bóle brzucha, wymioty i biegunka - mówi Edward Chabowski z Bytowa. Rodzina domyśliła się, że zatruła się grzybami. Cała czwórka szybko trafiła do miejscowego szpitala. Tam podano im leki oraz zrobiono płukanie żołądka, aby wyeliminować toksyny. Na szczęście takie środki pomogły. Edward Chabowski z córką i teściową wyszli już ze szpitala. Na obserwacji została jeszcze żona.
Już wcześniej muchomorem sromotnikowym zatruła się też rodzina z gminy Tuchomie. Tu także pomylono go z gąską. Grzyby zjadło małżeństwo i ich kilkunastoletnie dziecko. Stan dwóch osób był tak poważny, że przetransportowano je do Kliniki Chorób Wewnętrznych i Ostrych Zatruć Akademii Medycznej w Gdańsku. Na szczęście po kilku dniach ich stan poprawił się na tyle, że wrócili na obserwację do szpitala w Bytowie.
To pierwsze zatrucia grzybami w regionie słupskim. Anna Kreft z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bytowie przestrzega przed zbieraniem grzybów, co do których nie ma się pewności, że są jadalne. - Najlepiej takie grzyby od razu wyrzucić albo przyjść do nas i je zbadać. W sanepidach są specjaliści od grzybów - mówi Anna Kreft.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?