Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieśkowi długo się udawało. Aż zauważyli, że stworzył system

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
Osiem lat temu Wiesław B. trafił do aresztu na kilka miesięcy. Potem wyszedł. Na ogłoszeniu prawomocnego wyroku nie pojawił się. Wcześniej przez długi czas przedstawiał zwolnienia lekarskie zaświadczające, że jest poważnie chory
Osiem lat temu Wiesław B. trafił do aresztu na kilka miesięcy. Potem wyszedł. Na ogłoszeniu prawomocnego wyroku nie pojawił się. Wcześniej przez długi czas przedstawiał zwolnienia lekarskie zaświadczające, że jest poważnie chory Andrzej Szkocki
- U nas szybko dostaniesz pożyczkę, bez zbędnych formalności - zachęcał właściciel lombardu w centrum Szczecina. Chętnych nie brakowało. Tak potrzebowali pieniędzy, że podpisywali wszystko, co im podsunięto. Niedługo potem tracili majątki. Także mieszkania czy gospodarstwa.

Właściciel lombardu to Wiesław B. Dziś już 70-letni starszy pan. Do więzienia ma iść na sześć lat. I tak może mówić o sporym szczęściu, bo kilka dni temu Sąd Apelacyjny w Szczecinie obniżył mu wyrok o dwa lata. Jego syn, który też brał udział w przestępczym procederze, ma spędzić w celi cztery lata. Na ławie oskarżonych zasiadał jeszcze jeden członek rodziny B. Zmarł jednak przed ogłoszeniem prawomocnego wyroku.

Na drugim biegunie tej historii stoi Olgierd Łukaszewicz, znany aktor. Być może gdyby nie on, przez kolejne lata sprawy pokrzywdzonych klientów nadal byłyby umarzane lub odmawiano by zajęcia się nimi. Ale Łukaszewicz, widząc dramaty rodzin, których los zetknął z rodziną B., postanowił działać. Nagłaśniał ich historie. Pisał do ministerstw i sądów. Prosił i żądał, aby ktoś wreszcie zobaczył, co dzieje się w pewnym lombardzie w centrum Szczecina.

- Wiesław B. stworzył system udzielania pożyczek fałszujący rzeczywistość. Wprowadzał w błąd ludzi, przekazując im pożyczki dużo niższe niż kwoty widniejące na umowach. Potem okazywało się, że zamiast spłacić na przykład 20 tysiące złotych, muszą zapłacić 100 tysięcy złotych. Niestety, niejednokrotnie zabezpieczeniem umowy pożyczki było przejęcie na własność majątku pożyczkobiorców. Zdarzało się, że już w dniu udzielenia pożyczki czy kilka dni po podpisaniu umowy nieruchomości przechodziły na Wiesława B. - opisywał system działania oskarżonych sędzia Robert Mąka z Sądu Apelacyjnego w Szczecinie.

Długo uchodziło mu na sucho

Pierwsze niepokojące doniesienia o tym, co dzieje się w lombardzie, zaczęły się pojawiać ponad dekadę temu. Mimo to wiele spraw prokuratura i policja umarzały. Dlaczego?

- Jeżeli spojrzymy na pojedyncze transakcje, to trudno było się zorientować, że mamy do czynienia z systemowym planowanym działaniem mającym na celu oszustwa. To powodowało, że wcześniej zgłaszane zawiadomienia pojedynczych osób o wyłudzeniu kwot były umarzane lub odmawiano ich wszczęcia. Dopiero po kilku latach, gdy zorientowano się, że takich osób jest więcej, spojrzano na sprawę kompleksowo. Wtedy okazało się, że mamy do czynienia z planowym, świadomym wyłudzaniem pieniędzy. Było wykorzystywanie naiwności, wykorzystywanie chęci otrzymania tu i teraz pieniędzy. Ci ludzie byli gotowi podpisać każdy dokument, żeby tu i teraz otrzymać kwotę nawet dużą niższą niż na umowie - dodawał sędzia.

Wiesław B. miał żyłkę do interesu

O właścicielu lombardu z ulicy Jagiellońskiej mówiło się od dawna. Ludzie pisali skargi, pozywali go do sądu, ale B. zawsze wygrywał. Bo umowy, jakie zawierał, klienci podpisywali dobrowolnie. Tyle że niekoniecznie zdawali sobie sprawę z prawnych konsekwencji.

Jego klientami były osoby, które popadły z różnych powodów w problemy finansowe i potrzebowały szybko gotówki, a na kredyt lub pożyczkę w banku szans nie miały. Wiesław B. miał pieniądze, więc pożyczał. Zazwyczaj od kilkunastu do nawet 300 tys. zł, choć prawie nigdy nie wypłacał całej kwoty. W zamian przejmował od dłużników nieruchomości, bo wcześniej spotykał się z nimi u notariusza. Tam podpisywano umowę przewłaszczenia nieruchomości, z czego ofiary B. nie za bardzo zdawały sobie sprawę. W ten sposób właściciel lombardu swój majątek powiększył m.in. o garaż, mieszkania, zabudowania gospodarcze.

Jego klientami były osoby z całego województwa. Na przykład para z powiatu wałeckiego pożyczyła od B. 57 tys. zł. Taka kwota jest na umowie. W praktyce dostali 20 tysięcy zł i stracili mieszkanie. Bo nieruchomość, która miała być zastawem, była przejmowana przez B. na podstawie umowy przewłaszczenia. Wszystko zgodnie z prawem. Do czasu.

W PRL-u Wiesław B. podobno handlował walutami i miał żyłkę do interesów. Potem prowadził lombard, skup złota i kantor. Reklamował nawet pranie dywanów. Tak w internecie zachęcał do brania pożyczek:

„Wystarczy, że przyjdziesz do nas i przedstawisz nam odpowiednie zabezpieczenie sumy, jaka jest Ci niezbędna. My niezwłocznie - od ręki - udzielimy Ci pożyczki i dostaniesz gotówkę bez zbędnych pytań. Pożyczki udzielimy na jasnych zasadach, bez żadnych ukrytych warunków. Nie musisz przynosić zaświadczeń o zatrudnieniu ani o niezaleganiu z ZUS czy US. Nie interesują nas twoje zarobki. Nie interesuje nas też, czy masz na głowie komornika, który cię ściga. Pożyczek udzielamy: pod zastaw nieruchomości (mieszkania, domy, działki budowlane i rolne), samochodów, motocykli, skuterów, telefonów komórkowych, złota i srebra, sprzętu RTV, komputerów, tabletów, konsol do gier, kamer”.

Rola życia Łukaszewicza

Kilka lat temu podczas wakacji aktor Olgierd Łukaszewicz poznał rolnika, który pożyczył u Wiesława B. 35 tys. zł, aby w efekcie stracić gospodarstwo, bo podpisał umowę przewłaszczenia. Potem do aktora zaczęły trafiać historie kolejnych ofiar. M.in. kobiety, której maż alkoholik pożyczył w lombardzie kilka tysięcy złotych. Rodzina straciła dom.

Łukaszewicz pisał i pisał. I do prezydenta, i do ministra sprawiedliwości. W końcu szczecińska prokuratura spojrzała na sprawę kompleksowo i zauważyła system, jaki stworzył Wiesław B.

Ofiary mogą dochodzić swoich praw

- Wprowadzał w błąd pożyczkobiorców zarówno co do wysokości zaciąganego przez nich zobowiązania, jak i należności głównej, wysokości oprocentowania, sposobu zabezpieczenia spłaty należności oraz skutków prawnych umowy przewłaszczenia na zabezpieczenie. Zabezpieczeniem długu wynikającego z umowy pożyczki było bowiem przewłaszczenie nieruchomości. Następnie podejmował czynności mające na celu ujawnienie siebie jako właściciela w księdze wieczystej, prowadzonej dla przewłaszczonej nieruchomości. Co istotne, mężczyzna w większości przypadków nie wypłacał pokrzywdzonym kwoty wynikającej z zawartej umowy pożyczki i wskazanej w akcie notarialnym, a przekazywał im jedynie ułamek tej kwoty. W ten sposób Wiesław B. wyzyskiwał przymusowe położenie pokrzywdzonych, bowiem nałożony na nich obowiązek świadczenia był całkowicie niewspółmierny do świadczenia wzajemnego - oskarżała prokuratura.

Naliczyła ok. 50 pokrzywdzonych osób. Po prawomocnym wyroku będą one miały łatwiejszą drogę do odzyskania swoich nieruchomości. Jednak w niektórych przypadkach może to potrwać lata.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera