Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nakręciłem film, jak zaczynała się wolność. Unikalne nagranie z wyborów 1989 [wideo]

Piotr Polechoński
- Miałem specjalną wejściówkę podpisaną przez Henryka Wujca, dzięki której mogłem wchodzić na wszelkie spotkania i wyborcze wiece solidarnościowej strony. I zachowałem ją do dzisiaj - mówi Władysław Pitak, prezentując wizytówkę po 25 latach. A na głowie ma białą, tak charakterystyczną dla ówczesnych czasów, czapkę z napisem "Solidarność".
- Miałem specjalną wejściówkę podpisaną przez Henryka Wujca, dzięki której mogłem wchodzić na wszelkie spotkania i wyborcze wiece solidarnościowej strony. I zachowałem ją do dzisiaj - mówi Władysław Pitak, prezentując wizytówkę po 25 latach. A na głowie ma białą, tak charakterystyczną dla ówczesnych czasów, czapkę z napisem "Solidarność". Radosław Brzostek 
Władysław Pitak, koszaliński dokumentalista i dziennikarz, autor unikalnego filmu z wyborczych dni w czerwcu 1989 roku.

Film trwa 10 minut i przedstawia kampanię wyborczą w Świdwinie, Drawsku Pomorskim i Koszalinie oraz moment wyborów 4 czerwca w Koszalinie. Będzie miał on swoją premierę dzisiaj, około godziny 14, podczas koszalińskich uroczystości upamiętniających 25 rocznicę pierwszych, częściowo wolnych wyborów (patrz ramka). 

- Z tamtego czasu jest bardzo mało zdjęć, a Pan tu film pokazuje. Jak do tego doszło? Musiał pan robić niemałe wrażenie na ludziach, chodząc pośród nich z takim rzadkim sprzętem.
- O, i to jeszcze jakie. Zwykli ludzie kompletnie nie byli przyzwyczajeni do widoku kamery, zwłaszcza przy takich niecodziennych okolicznościach, jakimi były ówczesne wybory. Na początku sztywnieli na jej widok, byli nieufni, patrzyli na mnie czujnie i pewnie myśleli, co to za człowiek nas filmuje? Inaczej się zachowywali ludzie w milicyjnych mundurach, ormowcy, esbecy, których można było rozpoznać na milę. Ci byli pewni, że jestem ich człowiekiem, że władza mnie przysłała.

Dopiero jak podczas jednego z wyborczych spotkań Jerzy Madej krzyknął, że jestem swój chłop, że filmuję na zlecenie Wojewódzkiego Komitetu Obywatelskiego to nastawienie się zupełnie zmieniło. Pojawiły się uśmiechy, poklepywanie, zainteresowanie japońskim sprzętem marki Panasonic, zakupionym w Pewexie. Oczywiście, ormowcy, milicjanci i esbecy nagle stracili spokój i zaczęli uciekać z kadru. Jak to się stało, że nakręciłem ten film?

Znalazłem się wtedy w zespole radiowo-telewizyjnym Wojewódzkiego Komitetu Obywatelskiego, który miał za zadanie zarejestrować kampanię wyborczą. Miałem nawet specjalną wejściówkę podpisaną przez Henryka Wujca, dzięki której mogłem wchodzić na wszelkie spotkania i wiece solidarnościowej strony. I zachowałem ją do dzisiaj. Tak samo jak charakterystyczną, białą czapką z napisem "Solidarność". Ciekawe, czy ktoś je dzisiaj pamięta? 

- Co pan wtedy wdział przez kamerę? Była nadzieja, świadomość tego, że dzieje się coś ważnego? Jak do czerwcowych wyborów podchodzili mieszkańcy naszego regionu?
- Z wielką nadzieją na zmiany. Co ciekawe, była ona bardziej widoczna u ludzi starszych. Ci często przychodzili na wyborcze spotkania kandydatów solidarnościowych i mówili do siebie z uśmiechem "No to żeśmy się doczekali". Bardzo liczyli też na to, że oprócz wolności doczekali się również prawdziwej sprawiedliwości i zostaną ukarani ci z obozu władzy, którzy na to zasługują. Przeszłość i rozliczenia mniej interesowały ludzi młodych. Na nich największe wrażenie robiło to, że oto na ich oczach rodzi się wolność, że mogą mówić, co chcą, że wkrótce będą mogli zwiedzić Europę i cały świat. Jednym słowem była świadomość, że dzieje się coś ważnego, coś co zaważy na naszym życiu. 

- Oprócz strony solidarnościowej była też druga strona, rządowa, partyjna. Jej przedstawiciele zdawali sobie sprawę, że to koniec ich epoki?
- Nie do końca. To, że Polska się zmienia to widzieli. Ale pewność siebie ich nie opuszczała, wierzyli, że wygrają te wybory, że zostaną u władzy. Zresztą przed 4 czerwca rzucili klasyczną "kiełbasę wyborczą". A to półki w sklepach nagle się wypełniły, a to w moim paszporcie oprócz pieczątki, która pozwalała mi podróżować po krajach demokracji ludowej pojawiła się druga, dzięki której mogłem pojechać do krajów zachodnich.

Ciekawie wyglądały też same spotkania wyborcze. Czasem było tak, że płot oddzielał spotkanie kandydatów "Solidarności" i PZPR. I ci z "Solidarności" mieli trzy biedne plakaty na krzyż i słabo działające głośniki, a po drugiej stronie pełny plakatowo-sprzętowy profesjonalizm. Ale to nic nie dało. Ludzie nie dali się wtedy oszukać. 

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!