Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemiec za rufą

Iwona Marciniak [email protected]
Koł-17 szybko nie wypłynie w morze. Przed rybakami załatwianie formalności, remont i czekanie na odszkodowanie. Mieli szczęście, że przeżyli spotkanie z niemieckim holownikiem.
Koł-17 szybko nie wypłynie w morze. Przed rybakami załatwianie formalności, remont i czekanie na odszkodowanie. Mieli szczęście, że przeżyli spotkanie z niemieckim holownikiem. Przemek Gryń
- Chwilę wcześniej mechanik Robert Olejnik stał dokładnie tam, gdzie nastąpiło uderzenie - mówi Ireneusz Wróblewski, szyper z kołobrzeskiego kutra Koł-17.

- Nie chcę myśleć, co mogłoby się stać. Najważniejsze, że żyjemy. Wczorajszy wieczór rybacy zapamiętają na długo.

- Była godz. 19.25, kiedy w nas uderzyli. Chwilę wcześniej widzieliśmy na radarze, że coś idzie nam na lewą rufę, ale nie wiedzieliśmy, co to za jednostka. Byliśmy pewni, że minie nas bezproblemowo. Najwidoczniej wykonała gwałtowny manewr i stało się - opowiadał nam wczoraj Ireneusz Wróblewski.

Jak się okazało, Koł-17 został staranowany przez holownik ciągnący barkę, dwa i pół razy większą od kołobrzeskiej jednostki. - Wywoływanie przez radio przyniosło tylko jakieś strzępy niemieckiej mowy, stąd wniosek, że to holownik niemiecki. Popłynął dalej. Nawet ich nie zainteresowało, czy nie potrzebujemy pomocy - relacjonował nam szyper Koł-17.
Do wypadku doszło 35 mil od Kołobrzegu. Koł-17, nieduży, 17-metrowy kuter, ciągnął za sobą sieci trałowe. Było ciemno i mgliście. Po zderzeniu lewa burta została poważnie uszkodzona, cała jest powyginana. Bak, czyli miejsce na dziobie, w którym znajdują się sieci, skrzynki i sprzęt połowowy, został zniszczony. Złamane są dwa maszty. Anteny i lampy nawigacyjne zwisają smutno nad pokładem. Sieci przepadły.

Czteroosobowa załoga Koł-17 jest w pogrzebowym nastroju, ale temu trudno się dziwić. Ich kuter długo nie wyjdzie w morze. Pocieszające jest to, że sami wyszli cało z opresji.

- Tuż po wypadku powiadomiliśmy o wszystkim stację Witowo Radio, ale uspokoiliśmy ich też, że nie nabieramy wody, utrzymujemy się na powierzchni i prawdopodobnie sami damy sobie radę - opowiadał dalej armator. Do portu w Kołobrzegu poważnie uszkodzona jednostka wpłynęła wczoraj o godz. 5.30.

Trzech rybaków z czteroosobowej załogi to ludzie z ponaddwudziestoletnim stażem. Wiele przeżyli, ale taka historia jeszcze się im nie zdarzyła. - Spowodować wypadek i uciec nie udzielając pomocy?! To się w głowie nie mieści! - nie mógł się uspokoić szyper Wróblewski.

Okoliczności wypadku bada Kapitanat Portu Kołobrzeg. Potem zajmie się nim Izba Morska. Jeszcze wczoraj przed południem zapowiadało się, że dochodzenie nie będzie łatwe. - Załoga nie rozpoznała obiektu, który w nią uderzył. Nie ustaliła nazwy. Wie tylko, że był to holownik z barką - mówił nam Włodzimierz Ragan, kapitan Portu Kołobrzeg. W godzinach popołudniowych sprawa wyglądała już dużo jaśniej. Kolizję z kołobrzeskimi rybakami potwierdził kapitan niemieckiego 26-metrowego holownika "Ems-Pull", holującego ponad 70-metrową barkę, który rano wpłynął do gdańskiego portu. Dlaczego nie udzielił poszkodowanym pomocy? To będzie dopiero wyjaśniane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!