Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe boisko w Starych Bielicach kością niezgody. Mieszkańcy czują się pokrzywdzeni

Krzysztof Marczyk
Krzysztof Marczyk
Boisko będzie ogólnodostępne dla mieszkańców. Do obiektu prowadzą dwie furtki: od. ul. Bałtyckiej oraz parkingu przy kościele
Boisko będzie ogólnodostępne dla mieszkańców. Do obiektu prowadzą dwie furtki: od. ul. Bałtyckiej oraz parkingu przy kościele Radek Koleśnik / archiwum
W marcu informowaliśmy, że przy Szkole Podstawowej im. Marii Skłodowskiej-Curie w Starych Bielicach powstaje wielofunkcyjny obiekt sportowy. I choć część prac jeszcze trwa, to mieszkające w tej okolicy małżeństwo już zgłasza wątpliwości.

Zobacz także: Radni Koalicji Obywatelskiej o stanie dróg w mieście

Ku końcowi zmierza budowa boiska wraz ze skocznią w dal oraz torem wrotkarskim. Inwestycja kosztowała blisko 1,3 mln zł., z czego 30 procent pokrywa Ministerstwo Sportu i Turystyki w formie dotacji. Boisko jest ogólnodostępne dla wszystkich. Jednakże dla Elżbiety i Zdzisława Harasimowiczów mieszkanie w sąsiedztwie obiektu stało się uciążliwe.

- Nie tak umawialiśmy się z władzami gminy Biesiekierz, czujemy się oszukani i pokrzywdzeni - przyznają państwo Harasimowiczowie. - To bardzo dobrze, że powstaje fajna inwestycja dla całej społeczności. Najpierw jednak dostajemy wizualizację projektu, na której toru do deskorolek pod naszymi oknami nie ma. Są za to nasadzenia. Niedługo potem dostajemy przed domem coś kompletnie innego. Nikt nas nie uprzedził. Zabrakło dialogu. Czujemy, że nas po prostu zignorowano. A mieszkamy tu kilkadziesiąt lat - dodają.

- Na potrzeby inwestycji na posesji inwestor wyburzył nasz 2-metrowy mur cementowy, który znaczną część hałasów pochłaniał - wyjaśnia pan Zdzisław. - W zamian ustawiono 4-metrową siatkę, którą dodatkowo zasłonięto materiałem przepuszczającym powietrze. Kiedy boisko zapełnia się dziećmi, hałas jest ogromny, co zrozumiałe. Ale naszym kosztem. Stąd lada chwila postawimy po naszej stronie betonowy, dwumetrowy płot, postaramy się to jakoś uszczelnić - zapowiada. - Jesteśmy zniecierpliwieni i zmęczeni całą sytuacją. Od początku trwania budowy staramy się to rozwiać na spokojnie, bez radykalnych kroków. Ale widzimy, że to nie przynosi żadnych efektów - uzupełnia pani Elżbieta.

W nadesłanym do naszych rozmówców piśmie wójt Andrzej Leśniewicz pisze: "gmina dołożyła wszelkich starań, aby zabezpieczyć Państwa przed negatywnym oddziaływaniem. Boisko jest oddzielone piłkochwytem o wysokości 6 m, a granica działek w prawidłowym jej przebiegu jest oddzielona ogrodzeniem panelowym o wysokości 4 m. Dokonano również nasadzeń pnących roślin. Ponadto w toku ustaleń z Gminą, uzgodniono montaż dodatkowej siatki maskującej na całej długości i wysokości granicznego ogrodzenia. Rozumiemy zaniepokojenie związane z potencjalną uciążliwością inwestycji, jednak uwarunkowania terenowe szkoły, boiska, Państwa działki nie pozwalają na pogodzenie wszystkich interesów, a wieloletnie sąsiedztwo jak dotychczas wskazywało jedynie na problemy, która nasza inwestycja rozwiązała (m.in. piłkochwyty, oświetlenie, monitoring). Dotychczasowy mur postawiony na działce szkolnej nie był barierą dźwiękochłonną, tylko zabezpieczeniem przed ew. uszkodzeniami mechanicznymi". W kolejnym piśmie czytamy, że "gmina nie będzie pokrywała kosztów dodatkowych inwestycji związanych z budową muru oraz wykonywała ekranów dźwiękochłonnych (...)".

Taka odpowiedź starobieliczan nie usatysfakcjonowała. Powołując się na Decyzję o Ustaleniu Lokalizacji Inwestycji Celu Publicznego argumentują oni, że inwestycja pogorszyła warunki użytkowania przez nich swojej nieruchomości. Czego zatem oczekują od gminy państwo Harasimowiczowie? - Trzech rzeczy: pokrycia kosztów wybudowania przez nas nowego płotu, przesunięcia w inna miejsce, z dala od naszego domu, skoczni do wrotek i deskorolek oraz powiększenia siatki ochronnej, tzw. piłkołapu, bo ta obecna zupełnie nie zdaje egzaminu. Szkoda nam tych dzieci, które non stop zmuszone są wchodzić na naszą posesję po piłki - mówi pani Elżbieta. - Bodaj dwie są jeszcze u nas na dachu, ale po odbiór zapraszamy już pana wójta lub panią dyrektor szkoły, bo nie chcemy, by dzieciom na naszym terenie coś się stało. Mamy swoje argumenty i zamierzamy tę sprawę kontynuować na drodze sądowej - podsumowuje pan Zdzisław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo