Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O bestialskiej zbrodni i prawdzie, która zwyciężyła

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
Cezary Łazarewicz, dziennikarz i publicysta, za reportaż o Przemyku otrzymał w 2017 roku Literacką Nagrodę NIKE.
Cezary Łazarewicz, dziennikarz i publicysta, za reportaż o Przemyku otrzymał w 2017 roku Literacką Nagrodę NIKE. Fot. Radek Koleśnik
Inicjatywa koszalińskich prawników była strzałem w dziesiątkę. Na spotkanie z Cezarym Łazerewiczem i projekcję filmu „Żeby nie było śladów” przyszło mnóstwo, głównie młodych osób. Była to dla nich niezwykła lekcja historii. I prawa, oczywiście.

- To zupełnie inny sposób poznawania historii PRL-u, niż korzystanie z podręcznika. Ta opowieść jest żywa przez emocje i szczegóły śledztwa, które przekazał nam pan Cezary Łazarewicz. A film jest po prostu poruszający – powiedziała nam Julia, licealistka z Koszalina.

Wydarzenie, na które do Centrum Kultury 105 w Koszalinie zaprosili członkowie Okręgowej Rady Adwokackiej w Koszalinie, Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” Oddziału w Szczecinie oraz Koszalińskiego Stowarzyszenia Aktywności Lokalnej Era Kobiet , spotkało się z dużym zainteresowaniem mieszkańców i co cieszy, również młodzieży. Rozpoczęła je rozmowa z Cezarym Łazerewiczem, autorem reportażu „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka”. Tym razem pisarz był w ogniu pytań prawników – sędzi Sądu Rejonowego w Koszalinie Marty Knotz oraz adwokata Krzysztof Kaszubski, wicedziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Koszalinie. Łazarewicz opisał jedną z najgłośniejszych zbrodni PRL – zabójstwo Grzegorza Przemyka.

– Sprawa Przemyka była sprawą pokoleniową. Dotykała mnie osobiście - powiedział Cezary Łazarewicz. - O niej dyskutowaliśmy z nauczycielami. Po wielu latach postanowiłem opisać jego historię. Cieszę się, że jest film, spektakl teatralny i historia ta rezonuje nie tylko w Polsce. Ostatnio byłem we Francji, między innymi w Bibliotece Polskiej w Paryżu.

Jak podkreślił Łazarewicz, najważniejsza dla niego była rola jednostki. – I jej bezradności wobec państwa. Myślałem, że takie rzeczy więcej się już nie zdarzą – dodał.

Dlaczego cały system państwa sprzysiągł się przeciw licealiście z Warszawy? – Jego śmierć była przypadkowa. ZOMO-wcy zatrzymali go na Placu Zamkowym, bo wyglądał trochę inaczej. Miał długie włosy, szedł boso, przewrócił się. Chłopcy z głębokiej prowincji przyjechali do Warszawy i pilnowali porządku. W dniu rocznicy śmierci Piłsudskiego bali się zadymy na Starym Mieście, a Grzesiek niepotrzebnie się stawiał. Dowód osobisty miał w kieszeni, ale powiedział, że nie musi go pokazywać. Wychowany przez Barbarę Sadowską, która znała całą opozycję, intelektualną stolicę, miała kontaktu światowe, czuł się pewnie. Znał prawo, ale ZOMO-wcy mieli pałki i postanowili nauczyć go dyscypliny. To było pobicie takie, jakich były dziesiątki. Tym razem jednak pobili za mocno i dopuścili, by wszystko zobaczył świadek – opisywał Łazarewicz.

Ważny był również kontekst międzynarodowy. W czerwcu przyjeżdżał do Polski papież i władza chciała pokazać, że to kraj prawa. Przyjechało wielu zagranicznych dziennikarzy, by opisać naszą „normalizację”. Zamiast pisać o przygotowaniach do pielgrzymki, zachodnia prasa pisała o zabójstwie Przemyka. – Wybuchła panika. Kiszczak zapoczątkował proces decyzyjny i ruszyła cała machina, która funkcjonowała do 1989 roku – wskazał Cezary Łazarewicz. – Ta sprawa złamała Kiszczakowi życie polityczne. I był to chichot historii, bo nie był to jego rozkaz. On jednak podjął decyzję, by nie ukarać winnych. Ale w tych ohydnych czasach były takie jednostki, które przeciwstawiały się złu. To choćby prokurator generalny Rusek. Te drobne świadectwa oporu są zawsze budujące.

Najważniejsze dla autora było opowiedzenie prawdy, pokazanie przestępczych mechanizmów i wskazanie zbrodniarzy. – Choć przyznam, że historia uczy tego, że historia nigdy nikogo niczego nie nauczyła – podsumował Cezary Łazarewicz. – Cieszę się, że pewne postaci zostaną zapamiętane. Może powstanie komiks. Książka zostanie przetłumaczona. Na język bułgarski, ale to zawsze coś - żartował. I dodał: Mam poczucie, że przywracam pamięć, choć ci, których przypominam, nie zawsze są z tego powodu szczęśliwi.

Spotkanie zakończył pokaz filmu Jana P. Matuszyńskiego „Żeby nie było śladów”, który powstał na podstawie książki Cezarego Łazarewicza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera