Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pionierzy Koszalina: Kupiec bławatny i jego rodzina

Alina Konieczna [email protected]
Rok 1945. Rodzeństwo Hanna i Jerzy Śniegoccy na spacerze przed budynkiem Urzędu Wojewódzkiego. W tle – nieistniejąca zabudowa prawej strony ul. Zwycięstwa , naprzeciwko pomnika Piłsudskiego.
Rok 1945. Rodzeństwo Hanna i Jerzy Śniegoccy na spacerze przed budynkiem Urzędu Wojewódzkiego. W tle – nieistniejąca zabudowa prawej strony ul. Zwycięstwa , naprzeciwko pomnika Piłsudskiego. Muzeum w Koszalinie
10 maja 1945 roku Zbigniew Śniegocki przyjechał do Koszalina wraz z pierwszym transportem osadników z Gniezna. Tu znalazł miejsce dla siebie i swojej rodziny. Tu władza ludowa chciała go złamać. On się nie dał.

Kilka dni temu minęła kolejna rocznica przybycia pierwszego transportu osadników z Gniezna. Dla mieszkanki Koszalina pani Hanny Śniegockiej to ważna data. Z całej rodziny wśród żywych pozostała tylko ona. Pragnie, aby pamięć o jej rodzicach nie zaginęła. Dlatego przekazała koszalińskiemu Muzeum wiele rodzinnych pamiątek. Wśród nich jest 140 fotografii, tyle samo dokumentów, pism urzędowych, świadectw i odznaczenia.

- To niezwykle bogaty i cenny zbiór - ocenia Danuta Szewczyk, kustosz Muzeum. - Dzięki tym pamiątkom nasza wiedza o losach o pierwszych powojennych osadników staje się jeszcze bogatsza. Poznajemy ich osobiste dzieje na tle panoramy ówczesnego Koszalina.

Kupiec, co się zowie
Zbigniew Śniegocki, absolwent szkoły kupieckiej w Gnieźnie, który zawodowe szlify zdobywał przed wojną w znanych domach kupieckich, pracował w hurtowni bławatnej (tak wówczas nazywano hurtownię z materiałami) A. Drzewieckiego w Gnieźnie. Kupiecki fach miał we krwi. Gdy tylko przyjechał do Koszalina, od razu wiedział - tu osiądziemy. Bo przecież, choć miasto leżało w gruzach, kobiety chciały się ładnie ubierać, szyć sukienki.

Sklep "Bławaty i bielizna" przy ul. Zwycięstwa 25 (dziś w tym miejscu znajduje się centrum Cegielskiego) od pierwszych dni przyciągał klientelę. Nic dziwnego, za ladą stał prawdziwy kupiec, fachowiec znający się na rzeczy, na dodatek przystojny mężczyzna. Do Koszalina przyjechał 10 maja 1945 roku , a swój sklep uruchomił już 1 czerwca tego samego roku. Wydzierżawił lokal, za swoją działalność płacił słone podatki. Co roku musiał uiszczać wysoką opłatę rejestracyjną, cierpliwie znosił fakt, że ta ludowa władza stale wtrącała się jego biznes, nakazując np. obowiązkową sprzedaż materiałów dla mieszkańców wsi.

Za dobrze mu szło
Choć Zbigniew Śniegocki wstąpił do Zrzeszenia Kupieckiego i wywiązywał się z wszystkich swoich powinności, ludowej władzy najwyraźniej nie podobał się jego popularny sklep bławatny. Po prostu władza chciała kontrolować prywatny handel. Podobnie jak inni kupcy, Pan Zbigniew musiał borykać się z coraz większymi problemami ze zdobyciem towaru z państwowych hurtowni.

I tak oto władza, ograniczając dostawy tkanin, zmusiła go do rezygnacji. Kupiec nie miał wyjścia, w 1950 roku, wypełniając urzędowe procedury, to on sam musiał prosił starostwo powiatowe o "zezwolenie na likwidację sklepu". 31 maja jego sklep wraz z towarami u urządzeniami przejęła Spółdzielnia "Spólnota Pracy" (pisownia oryginalna), Oddział w Szczecinie. Kupiecki honor nie pozwolił mu poddać się bez walki. Nie chciał oddać swojego dorobku za bezcen, znalazł innego nabywcę. Władza się nie ugięła, nałożyła na kupca wysoki domiar finansowy. We wrześniu spółdzielnia ze Szczecina na dobre zagarnęła jego sklep.

Precz z mieszkania
23 sierpnia 1945 roku Zbigniew Śniegocki ściągnął do Koszalina swoją rodzinę - żonę Marię oraz dwoje dzieci - 5-letnią Hanię i 3-letniego Jurka. Śniegoccy, wraz z mamą pani Marii, zamieszkali w mieszkaniu przy ul. Matejki 17. Biznes w sklepie się kręcił, aż miło, zdrowie dopisywało, ale szczęście nie trwało długo.

W 1950 roku, kiedy pan Zbigniew został zmuszony do oddania sklepu, rodzina Śniegockich otrzymała 3 czerwca z ratusza pismo następującej treści: "W ramach przygotowań mieszkań służbowych, lokal obywatela wytypowany został na mieszkanie służbowe. W związku z tym (...) wzywam obywatela do opuszczenia dotychczas zajmowanego lokalu w terminie dni14-tu. "

- W podobnej sytuacji w Koszalinie znalazło się wówczas 25 procent rodzin - podkreśla Danuta Szewczyk. - Trwały przygotowania do utworzenia województwa koszalińskiego, aparat władzy potrzebował mieszkań dla kadry urzędników i działaczy partyjnych. W 1950 roku Koszalin liczył 20 tysięcy mieszkańców. Wtedy nie budowało się jeszcze nowych domów, ludzie musieli zmieścić się w tych lokalach, które ocalały z zawieruchy wojennej w 1945 r. Co czwarta rodzina musiała dzielić dach nad głową z co najmniej jedną rodziną.

Na przekór przeszkodom
Przedsiębiorczy kupiec z Gniezna po wojnie postanowił szukać szczęścia w Koszalinie, bo życie wcześniej go nie rozpieszczało. Maria i Zbigniew Śniegoccy pobrali się w czerwcu 1939 roku. Oboje mieli dobre zawody, on wyuczył się na kupca, ona na księgową. Gdy w 1940 roku znaleźli wymarzony kąt w Gnieźnie przy ul. św. Michała (Wielkopolska już 1939 była wcielona do Rzeczy), cały ten dom zajęło Gestapo, a lokatorów wysiedlono.

Młodzi znaleźli inny lokal, lecz z tego również zostali wyrzuceni przez Niemców. Wraz z malutkimi dziećmi zamieszkali w suterenie, przy ul. Cierpięgi 7, która jednocześnie była pralnią i suszarnią, a podczas nalotów służyła mieszkańcom budynku jako schron. Tu doczekali końca wojny, lecz po wkroczeniu wojsk radzieckich do Gniezna, wkrótce dom ten zajęto NKWD. Co miał zrobić przedsiębiorczy kupiec? Gdy tylko usłyszał, że na ziemiach zachodnich są mieszkania, że jest praca, nie wahał się ani chwili. Wsiadł w pociąg i dotarł do Koszalina.

Szlachetni i prawi
Kolejny raz wyrzucony został z wyremontowanego na własny koszt mieszkania przy ul. Matejki 17 w Koszalinie, tym razem przez ludową władzę w 1950 roku. Pan Zbigniew nie przyjął zaoferowanego przez miasto zrujnowanego i ciasnego lokalu przy ul. Świerczewskiego 12. Dzięki pomocy przyjaciół zamieszkał przy ul. Estkowskiego 7 (obecna ks. Domina). Po stracie sklepu musiał szybko szukać pracy. Znalazł ją najpierw w Koszalińskich Zakładach Mięsnych.

W 1952 podjął pracę w PSS Pionier, późniejszej WSS Społem. Pracował tu aż do emerytury, na którą przeszedł w 1971 roku. Był kierownikiem sklepu z materiałami "Renoma" przy ul. Dworcowej. Zasłużony pracownik handlu, wzorowy sprzedawca, odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, długo nie nacieszył się ani nowym mieszkaniem, które rodzina Śniegockich otrzymała przy ul Kniewskiego (dziś Wańkowicza), ani emeryturą. Pan Śniegocki zmarł w grudniu 1971 roku, po ciężkiej chorobie. Pani Maria przeżyła go wiele lat, odeszła na zawsze w 2001 roku. Pracowała m.in. w wydziale Komunikacji Powiatowej Rady Narodowej, później wraz z mężem była zatrudniona w sklepie przy Dworcowej. Udzielała się społecznie, wśród pamiątek przekazanych Muzeum jest m.in. dyplom, jaki otrzymała od Koszalińskiego Towarzystwa Kulturalno-Oświatowego.

- Pani Hanna, córka państwa Śniegockich, jest osobą skromną, nigdy nie skarżyła się na los, ani nie zabiegała o rozgłos - dodaje Danuta Szewczyk. - Po latach chciała jednak sprawdzić, czy jest jakikolwiek ślad po tym, że jej rodzina przez pięć lat zamieszkiwała w domu przy ul. Matejki. Odkryła w archiwum, w powojennej księdze meldunkowej, że w rejestrze mieszkańców ul. Matejki 17 ich nazwiska zostały po prostu wydrapane. Wyglądało to na celowe zacieranie śladów, tak, jakby ludowa władza wstydziła się, w jaki sposób obeszła się z obywatelami. Urzędnik, który to uczynił, nie był zbyt konsekwentny w swoich działaniach, bo wpisał Śniegockich przy ul. Estkowskiego, ale przez pomyłkę nie zamazał w księdze poprzedniego ich miejsca zamieszkania. Tam, czarno na białym jest napisane, że jednak mieszkali oni przy Matejki 17.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!