Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podejrzani z Przylesia. Były wiceprezes z zarzutami

(mas)
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie Spółdzielni Przylesie.
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie Spółdzielni Przylesie. Archiwum
KSM Przylesie. Kolejna osoba usłyszała zarzuty w związku z prokuratorskim śledztwem dotyczącym spółdzielni mieszkaniowej Przylesie. To były wiceprezes Jan K. To już czwarty podejrzany w sprawie.

Prokuratura o Przylesiu

- Jan K. był w zarządzie spółdzielni Przylesie w latach 2000 - 2004 - mówi prokurator Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

- Był jednocześnie jedną z osób z zarządu, która podpisała się pod decyzją o objęciu przez spółdzielnię za 520 tys. złotych udziałów w koszalińskiej spółce Emka. Tę decyzję zarząd podjął bez upoważnienia udzielonego przez walne zgromadzenie, które powinno być podjęte w formie uchwały. To niedopuszczalne. Krótko mówiąc walne zgromadzenie spółdzielni powinno dać zgodę na taki ruch, a tej zgody nie było. Zarząd działał więc z przekroczeniem uprawnień i tym samym na szkodę spółdzielni.

Przypomnijmy, że podobne zarzuty, w sumie trzy, usłyszał wcześniej prezes Przylesia Kazimierz O. Jeden dotyczy decyzji w sprawie objęcia udziałów w Emce. Dwa kolejne Przedsiębiorstwa Remontowo - Budowlane Przylesie.

- Raz, że w 2005 był jednym z decydujących o przekazaniu 200 tys. złotych na utworzenie PRB Przylesie. Dwa, że później, w 2007, zdecydował o podwyższeniu kapitału PRB Przylesie o kolejne 200 tys. złotych. Na obie decyzji także nie było upoważnienia walnego zgromadzenia - mówi prokurator Gąsiorowski.

Zarzuty dotyczące decyzji w sprawie PRB Przylesie usłyszały też panie - była wiceprezes Jadwiga M. i członek zarządu Bożena B.

Żadna z podejrzanych osób nie przyznała się do zarzutów. Prokuratura nie stosowała też wobec nikogo żadnego środka zapobiegawczego. - Nie było do tego podstaw - tłumaczy Ryszard Gąsiorowski. - Dokumentacja jest zabezpieczona, a osoby podejrzane nie utrudniają śledztwa i stawiają się na każde wezwanie.

Kolejkne zarzuty w Przylesiu

Zarzucane czyny są zagrożone kara do pięciu lat więzienia.

Dodajmy, że prowadzący śledztwo koszalińscy prokuratorzy skoncentrowali się na sprawdzeniu dokumentów i działalności spółdzielni od 2000 roku. - Tych lat dotyczyły bowiem zawiadomienia, które wcześniej dotarły do prokuratury - wyjaśnia Ryszard Gąsiorowski.

Czy w sprawie mogą pojawić się kolejne zarzuty? Czy podejrzane mogą być kolejne osoby? Prokuratorzy tego nie wykluczają. Teraz dokumentacja finansowa KSM Przylesie z ostatnich 10 lat trafi do biegłego z zakresu finansów, który ma ją przeanalizować i stwierdzić, czy doszło jeszcze do jakichkolwiek nieprawidłowości.

Dodajmy, że śledztwo trwa od czerwca 2008 roku i dziś nikt nie jest w stanie określić, ile jeszcze potrwa.

- Mamy wyznaczony termin do końca września - mówi prokurator Gąsiorowski. - Jeżeli go nie dotrzymamy, wówczas zostanie on wydłużony. Proszę pamiętać, że sprawy finansowe są skomplikowane, a na opinię biegłego zapewne trzeba będzie trochę poczekać.

Dziś nie jest też przesądzone, że w tej sprawie powstanie akt oskarżenia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!