Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogryzieni? Czy postrzeleni? Niespójne zeznania w sprawie z Połczyna

Joanna Krężelewska
Grzywna 5 tys. zł dla jednego świadka i obalenie przez biegłego lekarza sądowego wersji pokrzywdzonych - to kolejna odsłona procesu w sprawie strzelaniny w Połczynie Zdroju.
Grzywna 5 tys. zł dla jednego świadka i obalenie przez biegłego lekarza sądowego wersji pokrzywdzonych - to kolejna odsłona procesu w sprawie strzelaniny w Połczynie Zdroju. Joanna Krężelewska
Grzywna 5 tys. zł dla jednego świadka i obalenie przez biegłego lekarza sądowego wersji pokrzywdzonych - to kolejna odsłona procesu w sprawie strzelaniny w Połczynie Zdroju.

W Sądzie Okręgowym w Koszalinie trwa proces 45-letniego Roberta L. z Połczyna Zdroju. Ciążą na nim zarzuty spowodowania uszkodzeń ciała i nielegalnego posiadania broni. 45-latek twierdzi jednak, że strzelając, bronił się. Mało tego, panowie, których wymiar sprawiedliwości uznaje za pokrzywdzonych, twierdzą, że pokrzywdzonymi wcale nie są. A w innym postępowaniu, dotyczącym tego samego zdarzenia - strzelaniny, to pokrzywdzeni są podejrzewanymi, a Robert L. świadkiem. Z aktu oskarżenia wynika, że 21 kwietnia 2013 roku w Połczynie Zdroju w zamiarze zabójstwa Patryka L. 45-letni Robert L. oddał do niego co najmniej trzy strzały z pistoletu maszynowego. Postrzelony został też Jan M.

Z akt sprawy wynika, że między dwiema grupami mężczyzn doszło do konfliktu. Jego zarzewiem miała być bójka przy barze. Po niej jedna "drużyna" miała najść Roberta L. i jego kolegę w piwnicy. Według oskarżonego byli uzbrojeni w kije, rury i zaatakowali. Potwierdzają to też częściowo zeznania świadków. Wtedy miał sięgnąć po broń. - Strzały oddałem w obronie własnej - zapewnił. Pokrzywdzeni twierdzą, że żadnej strzelaniny nie było. M. na przykład nie pamiętał, co działo się feralnej niedzieli, bo "był pijany". Przelotową ranę z karku do policzka tłumaczył tym, że spadł ze schodów i nadział się na gwóźdź. No i jeszcze pogryzł go jakiś zwierz. Patryk L. oświadczył zaś, że ostatnia rzecz, jaką z tego dnia pamięta, to fakt, że niósł dla dziewczyny obiad. A potem obudził się w szpitalu. Przestrzelona nerka, jelita, śledziona, prawy staw łokciowy - przyczyn tych obrażeń ma nie pamiętać.

Z pomocą pokrzywdzonym przyszedł wczoraj biegły lekarz sądowy. Potwierdził, że rany Partyka L. to rany postrzałowe. - Podobnie w przypadku M. Wykluczam możliwość, by powstały one podczas nadziana na gwóźdź czy pogryzienia - zeznał. - Jan M. ma duże szczęście że przeżył. To ewenement na skalę światową. Kula trafiła go w tkanki miękkie karku. Drążyła jamę ustną i przeszła przez policzek. Nie natrafiła na kości, nie powstały pociski wtórne. Minimalne odchylenie mogłoby uszkodzić kręgosłup, powodując paraliż czterokończynowy lub zgon.
Oprócz lekarza zeznawał jeszcze 29-letni kolega oskarżonego. Przy samym zajściu nie był. Roberta L. zabrał z piwnicy, opatrzył mu głowę i zawiózł do Piły. - Ale on się tam nie ukrywał. Chciał wydobrzeć po urazie głowy, załatwić sobie adwokata i i zgłosić się na policję - tłumaczył.
Zeznania miał złożyć również świadek dowieziony z aresztu. Odmówił. Dlaczego - tego nie potrafił uzasadnić. Za to sąd ukarał go grzywną w wysokości 5 tys. złotych.

Wszystko nagrane

Pełny obraz sprawy pokazał monitoring ze szkoły, która mieści się naprzeciwko piwnicy, w której miało dojść do strzelaniny. Nagranie potwierdza, że grupa mężczyzn nachodzi najpierw piwnicę, a po dwóch minutach biegną do samochodów. Jeden z nich kuleje, ledwo idzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!