Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pół wieku pracy doktora Sławomira Wilka i jego pięć pokoleń pacjentów z gminy Mielno [ROZMOWA]

Jakub Roszkowski
Jakub Roszkowski
Doktor Sławomir Wilk
Doktor Sławomir Wilk Radek Koleśnik
Ma 78 lat i wciąż, w świetnej kondycji, przyjmuje swoich pacjentów w nadmorskim Sarbinowie. Namówiliśmy dr Sławomira Wilka na chwilę wspomnień. Właśnie mija pół wieku od początku jego pracy nad morzem.

Ma Pan jakiegoś pacjenta, który utkwił w pańskiej pamięci na zawsze?
Mnóstwo jest takich. Ale takiego konkretnego, jedynego, to byłoby trudno znaleźć. Był ksiądz, który miał tak poważne oparzenia słoneczne, że kwalifikował się natychmiast do szpitala. Był gość z bólem wątroby, którego zapytałem czy pije, a on mi na to, że tak, pije, ale to nic nie pomaga. Przypomina mi się też starszy pan, mieszkał blisko przychodni, który wiecznie narzekał na ból ucha. Wreszcie przyszedł do mnie, bo już go bardzo bolało. Ja zaglądam, a tam pełno jakiś robaków...

Paskudna sprawa. Ale mimo tych 50 lat pracy i 78 lat na karku wciąż się Panu chce, Panie doktorze.
Nie wyobrażam sobie, że idę na emeryturę. Co ja bym na niej robił? Tu się naprawdę dobrze czuję. Te 50 lat pracy spędziłem właśnie w Sarbinowie. Znam tu dosłownie wszystkich. Przyjechałem w 1972 roku i Sarbinowo było wtedy naprawdę niemal zapomnianą, biedną wioską rybacką na końcu świata, z kilkoma domkami, kilkoma kutrami. A dziś to jedna z najładniejszych miejscowości nadmorskich w Polsce, z wielkimi ośrodkami wypoczynkowymi, wspaniałym deptakiem. Czytam, że dziś to najpopularniejszy kurort nad Ba łtykiem.

No właśnie. I od tych 50 lat leczy pan już chyba piąte pokolenie mieszkańców i wczasowiczów z Sarbinowa.
No, czwarte na pewno. Kiedy przyjechałem, byli tu 70- 80-latkowie oraz ich dzieci i wnuki. Te wnuki dorosły, ożeniły się, urodziły im się dzieci. Te dzieci też już dorosły i mają swoje dzieci. Tak że rzeczywiście, chyba mam już do czynienia z piątym pokoleniem...

I od razu chciał Pan przyjechać tu, nad morze?
W dokumentach mam napisane, że urodziłem się w Krakowie. Ale już od 1946 roku mieszkałem w Sławnie. Niecałe 20 lat później, bo w 1963 roku, zamieszkałem w Koszalinie. Po studiach odbywałem staż właśnie w koszalińskim szpitalu. W latach 1970-72 odbywałem obowiązkową służbę wojskową w Kołobrzegu. I po tej służbie trafiłem na chwilę do Wyszewa, następnie na trzy miesiące do Będzina i wreszcie koleżanka, lekarka z Sarbinowa, dostała mieszkanie w Będzinie, tu się przeniosła, a ja pojechałem do Sarbinowa. I tak tu osiadłem. Wybudowałem tu domek letniskowy. A przychodnia była w starej izbie porodowej przy ul. Leśnej. Później przenieśliśmy się do innej siedziby, przy zejściu na plażę, ale od marca tego roku jesteśmy w zupełnie nowym ośrodku zdrowia, tutaj, przy ul. Nadbrzeżnej.

Sarbinowo to w zasadzie Pana życie.
Nie da się ukryć. Syn przyjechał z Gdańska. Zamieszkał w tym moim domku letniskowym. Wyremontował go, dostosował do warunków zimowych i jest bardzo zadowolony. Nie tęskni za Gdańskiem. Bo, powiedzmy sobie szczerze, tu jest dziś naprawdę niemal idealnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera