- Nie zdążyliśmy się z mężem nacieszyć mieszkaniem, kiedy po kilku miesiącach nagle klatka zamieniła się w rumowisko. To było w maju; okazało się że po katastrofie w Kamieniu Pomorskim, kiedy to tyle osób spłonęło w budynku socjalnym, i do naszego bloku zawitała kontrola, chyba z nadzoru budowlanego. Wyszło na to, że blok nie spełnia standardów, że płyty nie takie na ścianach, na sufitach, klatka za wąska i tym podobne. Że jakby u nas pożar wybuchł, to bylibyśmy bez szans. No i natychmiast na klatkach trzeba było zrywać wszystko do żywego. To zrozumiałe. Problem w tym, że od tego czasu czekamy na remont - mówi Alicja Kowalska, właścicielka jednego z mieszkań.
- Prezes Spółdzielni "Jantarowa" zwołał zebranie dopiero na naszą prośbę i to kilka dni temu. Wcześniej nie mogliśmy się doprosić informacji, co dalej będzie z tym budynkiem. Przecież my tu mieszkamy i trochę się boimy, że nasz blok nie jest bezpieczny - dodaje Monika Cieślik, sąsiadka z bloku.
Edward Łysko, prezes "Jantarowej", przyznaje, że między nim a właścicielami mieszkań zaszwankowała komunikacja.
- Rzeczywiście sprawa ciągnie się od maja, a ja dopiero teraz spotkałem się z lokatorami. Ale mnie ta cała sytuacja też zaskoczyła. Do maja jakoś wszystko było w porządku, roczne przeglądy wypadały dobrze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?