W poniedziałek około godz. 10 strażacy zostali wezwani do pożaru kamienicy przy ul. Modrzejewskiej. Pół godziny później było wiadomo, że dym zabił dwie osoby. Osiem rodzin trzeba było ewakuować.
Pożar wybuchł w kamienicy komunalnej stojącej przy skrzyżowaniu ul. Legnickiej i Modrzejewskiej w Koszalinie. Prawdopodobnie w niewielkim mieszkaniu, na poddaszu, doszło do zaprószenia ognia, być może od niedopałka. Gryzący w oczy dym dość szybko rozprzestrzenił się na całym poddaszu, a następnie na niższych piętrach.
Kłęby dymu zaczęły się też wydostawać na ulicę. To sąsiedzi wyczuli smród i wezwali strażaków oraz policję. W kamienicy mieszka dziewięć rodzin. Lokatorzy, którzy byli akurat w domu, wybiegli w popłochu na ulicę. Przed budynkiem bardzo szybko zebrał się tłum gapiów. Spekulowano, że w środku ktoś zginął.
Przy kamienicy spotkaliśmy zapłakaną kobietę. Siedziała na ziemi, obok niej owczarek, który straszliwie wył. - To Koda, mój ukochany pies, ale drugi został w środku, chyba nie udało się go odnaleźć - zanosiła się płaczem kobieta. - Nie było mnie w domu, syn do mnie zadzwonił, że się pali. Przybiegłam, Kodę wyprowadzili strażacy, ale nie wiem, co się dzieje z drugim psem. Błagam, niech ktoś go znajdzie, cała reszta się nie liczy, niech tylko uratują psa... - łkała kobieta.
Tymczasem w kamienicy trwały poszukiwania przede wszystkim ludzi. Strażacy sprawdzali kolejne pomieszczenia. Okazało się, że nie żyje 55-letnia kobieta, którą znaleziono w mieszkaniu, gdzie wybuchł pożar. Z naszych informacji wynika, że to była córka zmarłej tydzień temu najemczyni lokalu. Mieszkanie jest administrowane przez Zarząd Budynków Mieszkalnych, a córka nieżyjącej była w trakcie tzw. zdawania lokalu.
- Od sąsiadów wiemy, że tam mieszkała - przyznała Monika Tkaczyk, dyrektorka ZBM. Druga z ofiar pożaru to 64-letni mężczyzna, który prawdopodobnie był stałym gościem w mieszkaniu zajmowanym przez 55-latkę; on także został znaleziony na poddaszu. Kilka godzin trwało dogaszanie pożaru. Podczas akcji pozalewane zostały pozostałe mieszkania w kamienicy. Lokatorzy dopiero po kilku godzinach zostali wpuszczeni do środka, ale tylko po to, by zabrali najpotrzebniejsze rzeczy.
- Budynek został w środku zniszczony - wyjaśnia Monika Tkaczyk. - Wymaga gruntownego remontu, głównie trzeba odnowić i wzmocnić stropy, które w wielu miejscach pozaciekały. Uszkodzona też została instalacja wodno - kanalizacyjna. Wszystkie media zostały wyłączone. Tam się obecnie nie da mieszkać.
Dyrektorka ZBM od ręki wydała dyspozycję o przygotowaniu dla potrzebujących schronienia. - Mamy gotowe lokale zastępcze, do których w każdej chwili możemy przeprowadzić rodziny, będą mogły tam pozostać do czasu zakończenia remontu - mówiła Monika Tkaczyk.
Z tego wsparcia skorzystały w końcu trzy rodziny, pozostałe znalazły schronienie u bliskich. Na razie trudno określić, kiedy lokatorzy będą mogli ponownie zamieszkać w kamienicy przy ul. Modrzejewskiej. Przyczyny pożaru wyjaśnia policja. Ciała nieżyjących zostały zabezpieczone do sekcji zwłok.