Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezenter - PREZYDENTEM

Joanna Boroń [email protected]
Robin Williams jak zwykle pokazuje aktorską klasę, która pozwala mu wyjść zwycięsko ze zmagań nawet z najgorszym scenariuszem (a ten w „Człowieku roku” taki najgorszy nie jest).
Robin Williams jak zwykle pokazuje aktorską klasę, która pozwala mu wyjść zwycięsko ze zmagań nawet z najgorszym scenariuszem (a ten w „Człowieku roku” taki najgorszy nie jest). Internet
Czy w Polsce mógłby powstać film w stylu "Człowiek roku"? Filmowy żart o powołaniu na stanowisko prezydenta Olejnik albo Miecugowa?

W Ameryce nikt się za to nie obraża. I całe szczęście!

W Polsce z prezydentury żartować strach. Nasz prezydent i premier - jak mieliśmy okazję zaobserwować - poczucia humoru ani dystansu do siebie nie mają. Za nierozważne słowa skierowane przeciwko nim personalnie i stanowiskom, jakie sprawują, można mieć poważne problemy, z wizytą służb mundurowych i sądem włącznie. W USA mowy o tym nie ma.
Twórca "Człowieka roku", reżyser Barry Levinson, to jedna z tych osób, które swoim pojawieniem się na filmowej liście płac dają gwarancję, że pieniądze wydane na bilet nie będą wyrzucone w błoto. To on jest twórcą filmów "Rain Man", "Good Morning, Vietnam", "Fakty i akty" i wielu, wielu innych. Reżyser (i scenarzysta) chętnie w swoich filmach pokazuje w komediowym zwierciadle władzę i kulisy jej sprawowania. Tak jest i tym razem.
Bohaterem "Człowieka roku" jest grany przez Robina Williamsa Tom Dobbs, prezenter telewizyjny, znany ze swojego ostrego języka i złośliwości, której ostrze kieruje przeciwko ludziom władzy. Co wieczór w swoim programie okrutnie wyśmiewa polityków i robi sobie z nich czasem makabryczne żarty. Pewnego dnia wpada na pomysł wyjątkowego psikusa - a może by tak stanąć do wyścigu o prezydencki fotel? Co by było, gdyby ludzie woleli mieć za przywódcę złośliwego prezentera niż polityka?
Żart szybko wymyka się spod kontroli. Tworzy się ruch społeczny na rzecz wyboru satyryka na prezydenta. Jego nazwisko zostaje wpisane na listę kandydatów.
W kampanię włączają się menedżer Dobbsa Jack Menken (w tej roli Christopher Walken) i autor dowcipnych monologów komika Eddie Langston (Lewis Black). Zdarza się rzecz niespodziewana, komik zostaje wybrany na prezydenta!
Specjalistka od nowoczesnych maszyn do głosowania, Eleanor Green (Laura Linney) odkrywa jednak, że niespodziewane zwycięstwo to błąd aparatury do liczenia głosów, wyprodukowanej przez jej firmę. O poważnej pomyłce postanawia poinformować Dobbsa. Za wszelką cenę próbuje jej w tym przeszkodzić prawnik wynajęty przez jej pracodawców - Alan Stewart (znakomity Jeff Goldblum). I tak, na kilka chwil przed inauguracją, nowy przywódca stanie przed trudnym wyborem.
Fabuła "Człowieka roku" nie jest jakimś scenariuszowym majstersztykiem, ale braki w fabule wynagradzają sprawnie napisane teksty i znakomita gra aktorska.
Nowy film Barry'ego Levinsona to dobra, lekka komedia, znakomita jako antidotum na nasze polityczne życie i polityków bez dystansu i poczucia humoru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!