Ciąży na nim też drugi zarzut - prowadzenie samochodu 4 lutego 2013 roku pod wpływem alkoholu. Wtedy nie zapanował nad autem i wylądował w rowie. Auto zostawił, wrócił na plebanię, a po chwili do jego drzwi zapukali policjanci. Wydmuchał prawie 1,5 promila. Jak zeznał, pił, bo nie mógł poradzić sobie z ciężarem winy.
Proces przed Sądem Rejonowym trwał od lipca ub. r. Wczoraj ostatnie zeznania złożył biegły z zakresu ruchu drogowego. Z dokładnością do plus minus 10 km określił on, z jaką prędkością feralnego dnia ksiądz C. pokonywał zakręt w Osiekach. Uznał, że było to 100 km/h. - Była to prędkość bezpieczna, dostosowana do stanu jezdni i łuku zakrętu - ocenił. - Samochód pokonał zakręt bez zerwania bocznej przyczepności opon tylnych kół, co występuje, gdy prędkość jest większa od krytycznej.
Zdaniem biegłego pojazd najpierw najechał na pobocze po prawej stronie jezdni, a dopiero gdy na skutek gwałtownego skrętu w lewo pojazd wrócił na jezdnię doszło do zerwania przyczepności kół. - Coś musiało się stać. Brak koncentracji na ułamek sekundy. Może kierowca odwrócił się w prawo podczas rozmowy i wykonał nieznaczny ruch kierownicą. To w mojej ocenie najbardziej prawdopodobna przyczyna wypadku - zeznał biegły i zaznaczył, że przy prędkości około 100 km/h podczas jednej sekundy samochód pokonuje aż 28 metrów.
Sędzia Monika Rutkowska-Żebryk zaznaczyła, że możliwa jest zmiana treści pierwszego z zarzutów - z naruszenia zasad bezpieczeństwa przez niedostosowanie prędkości na niedostateczne skoncentrowanie się na torze jazdy.
W mowie końcowej prokurator Krzysztof Stopa zaznaczył, że w czasie, gdy wobec księdza toczyło się postępowanie o nieumyślne spowodowanie tragicznego w skutkach wypadku, już umyślnie dopuścił się jazdy na podwójnym gazie. Za pierwszy czyn zażądał dla oskarżonego 2 lat więzienia, za drugi - 1,5 roku. W sumie wniósł o 3 lata pozbawienia wolności i 7 lat zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych.
- Zabił mi dziecko, bo jeździł za szybko. Sam jestem kierowcą i wiem, że bez trudu ten zakręt można pokonać jadąc nawet 110 na godzinę - powiedział Radosław Wałecki, oskarżyciel posiłkowy, ojciec Przemka, jednej z ofiar wypadku.
Ksiądz przyznał, że jest uzależniony od alkoholu. Po lutowym zdarzeniu biskup diecezji w trybie natychmiastowym odwołał proboszcza z funkcji. Mecenas Jan Daszko, obrońca oskarżonego, prosił sąd o wyrok wolnościowy dla swojego klienta. Wyrok zapadnie w poniedziałek.
Jak tłumaczył swój wniosek obrońca? Co powiedział sam oskarżony? O tym czytaj w środowym papierowym wydaniu "Głosu Koszalińskiego".
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?