Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces o mobbing: Ordynator broni dyrektora szpitala w Kołobrzegu Janusza Olszewskiego

[email protected]
Ordynator Roman Ronkowski w roli świadka. Z prawej Janusz Olszewski.
Ordynator Roman Ronkowski w roli świadka. Z prawej Janusz Olszewski. Iwona Marciniak
Przed sądem w Kołobrzegu ponownie stanął dyrektor szpitala Janusz Olszewski, oskarżany przez prokuraturę o mobbing. Zeznawali kolejni świadkowie obrony: - To nie mobbing, a wysokie wymagania - mówili.

Ofiarą mobbingu, o której rozstrojone w pracy zdrowie upomina się kołobrzeska prokuratura, jest Beata Zbylicka, która przez 27 lat, do 2007 roku pracowała w szpitalu jako starszy inspektor do spraw administracyjnych. Kobieta twierdzi, że dyrektor m.in. upokarzał ją publicznie, szydził z niej, ubliżał, nazywał głupią. Pierwsza rozprawa odbyła się w grudniu 2008 roku.

W ubiegłym tygodniu w rolę świadków miało się wcielić dziesięcioro pracowników szpitala, w tym dwóch ordynatorów. Swoje zeznania zdążyła złożyć jednak tylko czwórka.

Na "pierwszy ogień poszli" szefowie oddziałów: chirurgicznego Jacek Goliński i kardiologicznego Roman Ronkowski. Poprosili o przesłuchanie w pierwszej kolejności, zważywszy na obowiązki i brak czasu.

Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej, mecenas Edmumd Barcicki szybko zainterweniował, gdy okazało się, że zeznający jako pierwszy Jacek Goliński nie zna poszkodowanej, a o jej przypadku dowiedział się z mediów. Przesłuchanie ordynatora szybko się skończyło.

Inaczej było w przypadku Romana Ronkowskiego: - Zdaje się, że ta pani zajmowała się drobnym sprzętem, który znajduje się w szpitalu. Z tego co wiem, nie była jakimś wyróżniającym się pracownikiem i stąd konflikty. Słyszałem, że za niewykonanie poleceń, nie wiem jakich, dostała naganę - mówił przed sądem.

Ordynator stał przysłowiowym murem za dyrektorem szpitala. Na pytanie, czy kiedykolwiek był świadkiem zachowań dyrektora wobec poszkodowanej lub innych osób, które można byłoby określić mianem mobbingu, odpowiedział: "Absolutnie nie". Stwierdził za to, że dyrektor jest wymagający. Ordynator przekonywał, że nie słyszał, by jego szef krzyczał, za to przyznał, że mówi męskim zdecydowanym głosem: - Bo właśnie sam taki jest.

Roman Ronkowski nie wystawił pochlebnej oceny pracownikom szpitala: - Dyrektor przejął personel po poprzednikach dosyć kiepsko przygotowany do pracy, co powodowało jakieś konflikty. Pracownicy bronili się przed wykonywaniem określonych czynności innych niż do tego byli przyzwyczajeni, a taka niedyspozycyjność powoduje, że stajemy się mniej konkurencyjni na rynku.

Ordynator nie zostawił też suchej nitki na szpitalnych związkowcach wspierających Beatę Zbylicką i potwierdzających trudny charakter szefa: - Współczuję każdemu dyrektorowi, który pracując w firmie prywatnej, pozostaje w takiej konfiguracji ze związkami zawodowymi, w których homo sovieticus jest nadal bardzo mocno zakorzeniony - padło na sali.

Pod koniec bardzo zdecydowanego wystąpienia lekarza mecenas Edmund Barcicki niespodziewanie zapytał: - Czy łączy pana jakaś zażyłość z dyrektorem? - Dwa razy byłem z nim na nartach, ale to nie znaczy że byliśmy tam razem. Jechaliśmy tym samym autokarem - uciął ordynator.

Podczas rozprawy przesłuchano jeszcze pielęgniarkę i położną. Każda o swoim szefie mówiła w superlatywach. Kolejna rozprawa i dalszy ciąg przesłuchania świadków - 29 kwietnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!