W czwartek przed Sądem Okręgowym w Koszalinie toczyła się rozprawa w sprawie, przypominającej biblijną przypowieść. Na szczęście, nie skończyła się tak tragicznie, jak w świętej księdze - brat nie zabiła brata, ale, jak oskarża prokurator, usiłował to zrobić.
Chodzi o zdarzenia z 21 kwietnia ubiegłego roku, do których doszło w Jarkowie w podkołobrzeskiej gminie Rymań. 47-letni Marek B. wrócił do domu nietrzeźwy. Mieszkał z matka i bratem Zbigniewem. Brata nie było. Zażądał od matki, by pożyczyła mu telefon komórkowy. Gdy kobieta odmówiła, doszło do szarpaniny. Danuta zadzwoniła wtedy po młodszego syna z prośbą o ratunek. Gdy Zbigniew wpadł do mieszkania, doszło do bójki między braćmi. Młodszy syn miał zadzwonić po policję, a gdy poinformował o tym awanturującego się Marka, ten podobno powiedział, że będą mieli po co przyjechać.
Młodszy brat został osiem razy pchnięty ostrym narzędziem. Jak przyznaje oskarżony - kuchennym nożem, który miał pod ręką. Marek B. twierdzi jednak, że to nie był atak, a obrona konieczna. W sprawie powołano dwóch biegłych lekarzy. Opinia pierwszego była niepełna - nie obejrzał nawet pokrzywdzonego. Drugi biegły lekarz zeznawał w czwartek. - Dwie lub trzy ze wszystkich ośmiu ran były poważne, ale moim zdaniem nie zagrażały życiu. Pokrzywdzony miał jednak dużo szczęścia, bo ukłucia były w okolicy ważnych narządów, serca, aorty, żyły płucnej - wyliczał.
Biegły uznał też za mało prawdopodobną wersję oskarżonego, jakoby ciosy zadawał na klęczkach, broniąc się. Uprawdopodobnił jednocześnie zeznania pokrzywdzonego, który twierdził, że brat atakował go stojąc.
Jak twierdzi prokurator materiał dowodowy był wystarczający, a opinia drugiego biegłego na tyle jasna i kompletna, że rozprawę można było zakończyć w czwartek. Sąd jednak przychylił się do wniosku oskarżonego, by powołać kolejnego biegłego - lekarza neurologa. Marek B. ma bowiem niedowład nóg i chce udowodnić, że nie mógł atakować brata stojąc. Ponieważ opinia pierwszego lekarza biegłego była korzystniejsza dla obrony (uprawdopodobniała wersję oskarżonego), obrońca wnioskował o kolejną opinię właśnie tego lekarza, uzupełnioną na podstawie całego materiału oraz zdjęć z oględzin ofiary. Sąd przychylił się i do tego wniosku.
Kolejna rozprawa w kwietniu. Być może na niej usłyszymy wyrok. Markowi B. grozi od 8 lat więzienia. Mężczyzna przebywa w areszcie śledczym.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?