– Pani sędzia uniewinniła obwinionego, bo nie prowadzi on żadnej firmy i nikogo nie zatrudniał, gdyż córka za zgodą rodziców sprzedawała wiśnie, które sama zerwała z sadu dziadka przed jego sklepem w Lubnie – mówi koszaliński mecenas Jan Kazimierz Adamczyk, który reprezentował ojca 16-latki. - W grę więc w ogóle nie wchodził artykuł, z którego sanepid wystąpił o ukaranie.
Jeszcze ważniejsze było uzasadnienie orzeczenia, z którym sąd stwierdził, że działalność dziewczyny nie niosła żadnej szkodliwości społecznej i zwyczajnie nie ma jej i ojca za co karać. - Mam nadzieję, że to orzeczenie będzie wskazówką dla innych sanepidów, aby odstąpiły od akcji represyjnych wobec obywateli i prób ich karania bez jakiejkolwiek podstawy, tak jak było to np. w pandemii – dodaje prawnik. - Cała sytuacja jest tak absurdalna i bzdurna, tak na bakier ze zdrowym rozsądkiem, że trudno to nawet komentować i wciąż nie mogę uwierzyć, że zaangażowano do tego cały aparat państwa
Orzeczenie nie jest prawomocne.
Przypomnijmy - we wrześniu Marysia, nastoletnia dziewczyna z Lubna (gmina Wałcz) sprzedawała przed sklepem dziadka wiśnie, które sama zerwała w jego sadzie. Chciała tak zarobić na szkolną wycieczkę. Jednak już po kilku dniach na starganie pojawiły się kontrolerki Powiatowej Inspekcji Sanitarno-Epidemiologicznej z Wałcza w asyście policji. 16-latka miała w sumie sprzedać kilkanaście kilogramów wiśni. Sprawdzanie stoiska i sprzedającej po kilku godzinach zakończyło się nałożeniem przez sanepid mandatu na ojca dziewczyny m.in. za brak badań lekarskich uprawiających do handlu żywnością i orzeczenia do celów sanitarnych. Jej tata mandatu nie przyjął, napisał odwołanie, że nie zatrudniał córki, a ta jednie – za zgodą rodziców - sprzedawała owoce z sadu dziadka. Szef wałeckiego sanepidu nie przyjął tych wyjaśnień i skierował do sądu wniosek o ukaranie ojca karą finansową.
Główny Inspektor Sanitarny, po tym jak sprawę nagłośniły media, wydał oświadczenie uznające po analizie zdarzenia, że podjęte przez kontrolerów środki były niewspółmierne do przewinienia. W postępowaniu sądowym wałecki inspektor sanitarny wniósł więc o najłagodniejszy środek upominawczy, czyli pouczenie. W konkluzji oświadczenia możemy przeczytać, że na kanwie historii z Lubna sanepidy w Polsce dostaną instrukcję, aby w przypadku proprzedsiębiorczych inicjatyw młodych ludzi podstawą interwencji było edukowanie o potencjalnych zagrożeniach sanitarnych poprzez pouczenie, a nie mandaty karne.
Tryby wymiaru sprawiedliwości ruszyły, bo sanepid wniosku z sądu nie wycofał. - Celem naszego działania, jak i wytycznych GIS, było wypracowanie modelu działań naszych służb na wypadek podobnych sytuacji, które zapewne będą się wciąż zdarzać – mówił nam szef wałeckiego sanepidu. - Faktem jest, że osoba sprzedająca żywność nie miała książeczki sanepidowskiej.
Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?