Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sarna z podkoszalińskich lasów skazana na śmierć. Leśnicy nie pomogli

Marzena Sutryk [email protected]
To zdjęcie zrobił nasz Czytelnik. W niedzielę sarna jeszcze żyła. W poniedziałek została po niej padlina. Wczoraj – szczątki.
To zdjęcie zrobił nasz Czytelnik. W niedzielę sarna jeszcze żyła. W poniedziałek została po niej padlina. Wczoraj – szczątki. Fot. Czytelnik
Mieszkaniec Koszalina chciał ratować chorą sarnę. Szukał pomocy, gdzie się dało. Bezskutecznie.

Skandal / Mieszkaniec Koszalina chciał ratować chorą sarnę. Szukał pomocy, gdzie się dało. Bezskutecznie.
Sarna piszczała z bólu

Ta sprawa szokuje. Mimo że to "tylko" zwierzę. Ludzie, do których zgłosił się nasz Czytelnik z prośbą, aby ulżyli w cierpieniach sarnie, zepchnęli problem na innych. Efekt? Sarna musiała zdychać przez kilka godzin w męczarniach. Wczoraj zostały po niej jedynie szczątki. Zwierzaka pożarły najpewniej wygłodniałe psy.

Nasz Czytelnik (prosi o niepodawanie jego danych) był w niedzielne południe na spacerze w okolicach podkoszalińskiego Konikowa. - Zauważyłem, że na polu leży sarna, która z bólu piszczy. Nie chciałem jej wystraszyć. Wróciłem więc do domu i zadzwoniłem do leśnictwa w Dunowie - opowiada mieszkaniec Konikowa. - Od leśniczego usłyszałem, że nie jest w stanie pomóc i mam dzwonić do łowczego pana Lagnera albo do prezesa Koła Łowieckiego w Koszalinie. Łowczy stwierdził, że takich zgłoszeń mają codziennie po dziesięć. Po drugie teraz jest okres ochronny na sarny, a po trzecie to nie mają etatu dla osoby, która miałaby się zajmować takimi przypadkami. Do tego usłyszałem, że ja też nie powinienem podchodzić do tej sarny, ponieważ mogę zostać posądzony o kłusownictwo!
Mężczyzna i jego żona nie dali za wygraną.

Zadzwonili do szefa koła łowieckiego. Ten stwierdził, że sarna należy do skarbu państwa i to gmina powinna się zająć sprawą. A jak jest niedziela i urząd jest zamknięty, to trzeba uderzyć do policji. Mieszkaniec Konikowa sięgnął znowu po telefon. Policjant zgłoszenie przyjął. Obiecał pomoc. - Około godziny 16 podjechałem ocenić sytuację - dodaje Czytelnik. - Sarna ledwo żyła, bardzo cierpiała. Przez cztery godziny nikt się nią nie zajął. W końcu zdechła. Ten przypadek świadczy o dramatycznej znieczulicy służb. Sarna mogła być chora i były nikłe szanse na jej uratowanie, ale myśliwy mógł skrócić jej cierpienia.

Jerzy Grynia, szef Koła Łowieckiego w Świeszynie, tłumaczy, że koła łowickie starają się, jak mogą, żeby pomóc zwierzynie. Ale w tej sytuacji, jego zdaniem, sarną powinna zająć się gmina.

- Jak się spotka taką sarnę, to można dać jej coś do jedzenia. Ona sobie jakoś poradzi - dodaje z kolei łowczy Arkadiusz Lagner. - Zastrzelić jej nie możemy. Przepisy nam nie pozwalają. Niestety, brakuje instytucji, która mogłaby się zajmować takimi zwierzakami. Nie mamy pieniędzy, by ją gdzieś wozić.

- My odpowiadamy, ale za sprzątnięcie padliny - mówi Eugeniusz Kić, zastępca wójta Świeszyna. Wykonaliśmy więc kolejny telefon, do Nadleśnictwa w Manowie. - Oczywiście, że to członkowie koła łowieckiego powinni pomóc zwierzęciu - stwierdził nadleśniczy Bolesław Wiśniowski. - My też staramy się interweniować, ale nie możemy tylko tym się zajmować, bo nic innego byśmy nie robili. A w środę mam spotkanie z łowczymi, to przy okazji rozliczę ich z działania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!