Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian będzie nam kibicował z nieba

Iwona Marciniak [email protected]
Sebastian Karpiniuk w szkole świetnie grał w piłkę nożną. Kołobrzescy kibice chcą, aby powstający w mieście stadion nosił jego imię, a jedno z krzesełek na trybunie VIP-ów zawsze czekało na niego.
Sebastian Karpiniuk w szkole świetnie grał w piłkę nożną. Kołobrzescy kibice chcą, aby powstający w mieście stadion nosił jego imię, a jedno z krzesełek na trybunie VIP-ów zawsze czekało na niego. Fot. Michał Świderski
Bardzo chciał polecieć do Katynia. Mimo że potwornie bał się latać. Czy coś przeczuwał? Przyjaciele przekonują, że nie: - Przecież Seba obiecał, że w niedzielę będzie z nami, w Kołobrzegu.

W Kołobrzegu, pod biurem poselskim posła Sebastiana Karpiniuka, krótko po katastrofie zapłonęły setki zniczy. To tu przyszli się z nim pożegnać przyjaciele, znajomi, jego platformiany "narybek" ze Stowarzyszenia Młodych Demokratów, dla których był idolem. Nawet kibice z koszykarskiej i piłkarskiej Kotwicy. W końcu swojej drużynie nie tylko kibicował, ale i pomagał ją wyciągać z kolejnych finansowych tarapatów.

Złoty chłopak z sąsiedztwa

Symboliczne znicze zapłonęły pod Urzędem Miasta i pod 11-kondygnacyjnym blokiem, w którym mieszkał z tatą.
- Ktoś postawił nawet znicz i położył kwiaty pod drzwiami ich mieszkania. Mój Boże... - Gabriela Gielewska, sąsiadka Marka i Sebastiana Karpiniuków, ciężko wzdycha. Mieszkali obok siebie, "przez ścianę", odkąd powstał blok przy ul. Wąskiej, czyli od 1977 roku.

- Kiedy się dowiedzieliśmy, płakałam ja i mąż płakał, mimo że chłop twardy, blisko 70-tki i wiele przeżył. Potem przyjechał syn i też się zalał łzami. Obaj nasi synowie i Sebastian wychowywali się razem.
Gabriela Gielewska zaklina, żeby koniecznie napisać, że Sebastian, mimo że osiągnął tak wiele, nigdy się nie wywyższał. - To już nasi radni znacznie wyżej od niego zadzierają głowę. A on czy był radnym, czy posłem, zawsze skromny, grzeczny, uśmiechnięty, z tym swoim: "Dzień dobry pani Elu, co słychać? Jak się żyje? Jak zdrówko?" Zawsze pomocny, uczynny.

To samo mówią inni sąsiedzi: - Jego po prostu nie dało się nie lubić - słyszymy. - Tu cała nasza klatka zawsze głosowała na niego.
- Kiedy 20 lat temu zginęła jego mama strasznie to przeżył. Tak jak i jego ojciec, którym teraz musimy się wszyscy zająć - mówi pani Gabriela. - Baliśmy się, że załamany chłopak może zejść na złą drogę, a on się trzymał. Zrobił studia, pracował, został radnym, posłem. Mieszkał dalej z tatą. Wspierały ich kobiety z rodziny. Obiady robiły babcie, ciocia. Potem w życiu Sebastiana pojawiła się Karolinka.

Los kazał mu szybko dorosnąć

W szkole średniej, wtedy w Liceum im. Mikołaja Kopernika, od początku był jednym z klasowych liderów.

- Miał zacięcie historyczne, potrafił wdawać się w długie dyskusje z nauczycielem - wspomina Rafał Kolikow, szkolny kolega, przyjaciel. - Świetnie grał w piłkę nożną. Był w szkolnej reprezentacji. Oczywiście w ataku. Kiedyś przeczytałem gdzieś, że nie grał z premierem Tuskiem, bo nie potrafił grać, a to absolutna bzdura.

Na pytanie czy już w szkole dawały o sobie znać upór, ambicje i konsekwencja Sebastiana odpowiada: - Na jego życiu bardzo zaciążyła tragiczna śmierć mamy. Musiał wtedy bardzo szybko dorosnąć. Myślę, że to też zbudowało jego silny charakter.
Losy obu przyjaciół co jakiś czas się splatały. Ostatnio w Warszawie, gdzie obu

ściągnęła praca. - Gdy zdarzało się nam spotkać w wolnej chwili wieczorem, zdumiewał mnie ilością spraw, które brał sobie na głowę. Pamiętał np. o tym, żeby zadzwonić do asystenta co słychać w sprawie jakiegoś emeryta z Kołobrzegu, który skarży się, że nie wystarcza mu pieniędzy. Zresztą, gdy okazywało się, że czegoś w prosty sposób załatwić się nie da, Sebastian nie wahał się sięgnąć do własnego portfela. Taki był. Nie było też telefonu, który by zignorował, czy smsa, którego zostawiłby bez odpowiedzi. Był szczerym i lojalnym przyjacielem.

Obu często zdarzało się razem latać z Warszawy do domu w Kołobrzegu. - Jakieś 20 minut przed lądowaniem Sebastiana trzeba było zostawić w spokoju. Przepraszał i kończył rozmowę, zamierając w napięciu aż do momentu, gdy samolot osiągnął ziemię. Może starał się w skupieniu myśleć o czymś innym niż lot, może się modlił. Bał się latać, ale nie miał innego wyjścia. Ten jego lęk był powszechnie znany. Na swój sposób starał się go opanować.
O strachu przed lataniem młodego posła doskonale wiedzieli jego parlamentarni koledzy. Śmiali się, że skalę lęku przed podniebnymi podróżami wyznaczają "Karpiniuki".

Pierwszy raz nie dotrzymał słowa

- Umówiliśmy się w niedzielę: Sebastian, Sławek Nitras i ja - mówił dzień po tragedii poseł PO, wiceminister Stanisław Gawłowski. - Mieliśmy pogadać o sprawach służbowych, prywatnych, o wszystkim, jak to przyjaciele.
To że nie przyjechał, to jedyny przypadek, gdy nie dotrzymał im słowa. Zresztą nie tylko im, bo w jakiś przedziwny, budzący najwyższy podziw sposób, mimo tysięcy obowiązków nad wszystkim panował.

Jego samorządowi i parlamentarni koledzy mówią, że tajemnica Sebastiana tkwiła w jego legendarnym, będącym czasem przedmiotem dowcipów notesie. - Tak, słynny kajecik z odnotowanymi maczkiem, maleńkimi karteluszkami, z opisem: kto do kogo, z kim, w jakiej, choćby najdrobniejszej sprawie - opowiada Stanisław Gawłowski. - Miał w nim odnotowane wszystkie sprawy, które chciał zapamiętać. Były ich tysiące, bo też tak pracowitych a przy tym rzetelnych ludzi jak on rzadko się spotyka. Zwłaszcza ostatnio miał bardzo mało czasu na prywatność, ale gdy mógł sobie na nią pozwolić, był radosny, dowcipny, ciepły. To po prostu był dobry człowiek.

Regionalny Kołobrzeg

i więcej dyplomacji Ocho, znów "Regionalny Kołobrzeg" - tak zdarzało się kolegom partyjnym Sebastiana Karpiniuka z regionu komentować jego zabiegi o pieniądze dla miasta: - Regionalny szpital, Regionalne Centrum Kultury, Regionalne Centrum Sportu itd. - wylicza Artur Mackiewicz, kolega z PO, starosta kołobrzeski. - Wszystko co regionalne miało przy ubieganiu się o unijne pieniądze większą szansę na wskoczenie na tzw. listę indykatywną, czyli taką, która gwarantuje zyskanie pieniędzy unijnych bez konkursu. Sebastian chwytał się tej "regionalności" i walczył o pieniądze jak lew.

- Analizował, skrupulatnie gromadził argumenty i szybko nas do nich przekonywał - potwierdza Stanisław Gawłowski.
Przeciwnik polityczny Sebastiana Karpiniuka, kołobrzeski poseł PiS Czesław Hoc dalej twierdzi, że komunikat o ofiarach katastrofy i śmierci Sebastiana nie bardzo do niego dociera. Może bardziej nie chce, by dotarł: - Myślę, że gdy ścieraliśmy się ze sobą, reprezentując odmienne stanowiska i poglądy, nie przekraczaliśmy granic, towarzyszył nam wzajemny szacunek. Poza tym na własnej skórze odczułem, że zwłaszcza ostatnio Sebastian zmienił swoje podejście do kontaktów z PiS-em. On bardzo szybko się uczył. Stał się bardziej dyplomatyczny. Potrafił zdobyć się na gesty, o które kiedyś byłoby chyba trudniej. To on zaprosił mnie do wspólnego niesienie krzyża podczas Drogi Krzyżowej w mieście. Z jego śmiercią wszyscy ponieśliśmy ogromną stratę.
To krzesło będzie czekać na Sebastiana

- Zginął ktoś, kto zawsze znalazł czas dla kołobrzeskich kibiców - mówi Grzegorz Falęcki, prezes Stowarzyszenia Kibiców "Nasza Kotwica". - Zresztą co tu dużo mówić, on sam był jednym z najwierniejszych kibiców. Pomagał Kotwicy w najgorszych momentach, a budowa nowego stadionu to przecież w 99 procentach jego zasługa. Dlatego postanowiliśmy uczcić jego pamięć. Jedno z krzesełek na trybunie VIP-ów, będzie na zawsze należeć do niego. Przecież będzie nam kibicował z nieba. Chcemy też by na stadionie stanęła pamiątkowa tablica i co najważniejsze, by nowy stadion nosił jego imię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo